Orzeczenie zapadło w czwartek przed Sądem Apelacyjnym w Katowicach, który rozpoznawał apelację prokuratury od wyroku w I instancji. W październiku ubiegłego roku, w powtórzonym procesie, Sąd Okręgowy w Częstochowie uniewinnił wszystkich oskarżonych. W czwartek tamto orzeczenie zostało utrzymane w mocy.
Sędzia Arkadiusz Cichocki mówił w czwartek w uzasadnieniu wyroku, że istotą tej sprawy było ustalenie, czy oskarżeni mogli przewidzieć, że zawarcie transakcji opcji walutowych może grozić wielomilionowymi stratami. Podobnie jak wcześniej sąd I instancji, także sąd apelacyjny uznał, że nie mieli takiej możliwości, bo cała sytuacja wynikła z nadzwyczajnych, nieprzewidywalnych okoliczności – światowego kryzysu finansowego. Ich zachowania nie można wiązać przyczynowo z powstaniem szkody, bo to zagrożenie było dla nich nierozpoznawalne – uznał sąd.
Sędzia podkreślił, że prawo karne nie może zabezpieczać przed każdym ryzykiem i wywoływać "efektu mrożącego". "W realiach tej sprawy chodzi tak naprawdę o pryncypia, o granice swobody gospodarczej – czy menedżerowie mają zawsze działać w sposób zachowawczy, czy jakieś rozsądnie skalkulowane ryzyko nie jest wliczone w działalność gospodarczą. To jest istotą działalności gospodarczej, że jest ona podejmowana w warunkach ryzyka" - powiedział sędzia.
"Kiedy nie oczekuje się od menedżerów odwagi, trudno oczekiwać wzrostu gospodarczego. Z działalności gospodarczej, podejmowanej w sposób odważny, czasem ryzykowny w granicach rozsądku, wynika sukces gospodarczy państwa. Złym gospodarzem jest ten, który podejmuje zachowania zachowawcze, który nie podejmuje innowacji, także na rynku finansowym" - dodał Cichocki.
Zakłady Chemiczne Rudniki są liderem na polskim rynku krzemianów. Produkują m.in. szkliwo sodowe i potasowe, szkło wodne sodowe i potasowe oraz spoiwa odlewnicze. Większość produkcji eksportują m.in. do Finlandii, Holandii i Włoch.
Sędzia przypomniał, że prognozy z czasów, których dotyczą zarzuty, wskazywały na stałe wzmacnianie się polskiej waluty, co dla eksportera jest niekorzystne; podobnie jak inne podmioty, zakład Rudniki starał się postępować tak, by uchronić się przed negatywnymi skutkami. To, co stało się później, nie było zwykłym zawahaniem kursu złotego, lecz drastycznym, niespotykanym wcześniej spadkiem – dodał.
LEX Linie Orzecznicze Artykuł pochodzi z programu LEX Linie Orzecznicze Już dziś wypróbuj funkcjonalności programu. Analizy, komentarze, akty prawne z interpretacjami |
Sędzia wskazał też, że gdyby utrzymały się ówczesne trendy gospodarcze – kurs złotego nadal by wzrastał – spółka, która musiała konkurować z eksporterami nieobarczonymi ryzykiem kursowym, popadłaby w poważne problemy. "Chcąc zachować konkurencyjność, oskarżeni musieli podejmować działania, które minimalizowały koszty i podwyższały zyski" - ocenił sędzia. Podkreślił też, że bez podjęcia takich działań oskarżeni mogliby się narazić na zarzuty niegospodarności z innego powodu.
Zarzuty dotyczyły okresu od maja 2007 do lipca 2009 r. Częstochowska prokuratura oskarżyła pierwotnie dwóch byłych prezesów firmy, byłego dyrektora finansowego i byłego członka zarządu spółki o niegospodarność w związku z zawarciem z dwoma bankami umów w sprawie opcji walutowych.
W śledztwie, prowadzonym wspólnie z Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego, prokuratura korzystała z opinii eksperta w dziedzinie instrumentów finansowych, jednego z dwóch w Polsce biegłych sądowych, zajmujących się tą tematyką. W wyniku zawartych umów zakład musiał wykupić walutę po cenie dużo wyższej niż wynosił kurs rynkowy. Stracił na tym 13 mln zł.
Proces w tej sprawie toczył się dwukrotnie. W maju 2015 r. częstochowski sąd okręgowy uznał oskarżonych za winnych. Na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu został wówczas skazany b. dyrektor ds. ekonomiczno-finansowych zakładu. Kary po pół roku więzienia w zawieszeniu sąd wymierzył dwóm byłym prezesom spółki. Uniewinniony został czwarty oskarżony, który był członkiem zarządu. Wyrok w jego sprawie jest wcześniej się uprawomocnił.
Sprawa pozostałych trzech – po tym, jak sąd apelacyjny uchylił wyrok – wróciła do I instancji. W ponownym procesie wszyscy oskarżeni zostali uniewinnieni. Ostatni wyrok zaskarżyła prokuratura, która domaga się uchylenia orzeczenia i kolejnego procesu. Obrona chciała utrzymania wyroku w mocy. Adwokaci przekonywali, że cała sprawa wynikała nie z zawinienia oskarżonych, lecz gwałtownego, niedającego się przewidzieć kryzysu finansowego, który skutkował osłabieniem złotego.
Nie był to jedyny proces w sprawie opcji walutowych, toczący się w sądach w województwie śląskim. Gliwicka prokuratura oskarżyła kilka lat temu pięciu pracowników ING Banku Śląskiego o oszukiwanie klientów przy zawieraniu umów na takie instrumenty finansowe. Według ustaleń prokuratury, trzy podmioty, których dotyczy proces, w wyniku zawierania takich umów straciły ponad 10 mln zł.
W pierwszym procesie gliwicki sąd okręgowy uniewinnił oskarżonych uznając, że straty właścicieli firm nie były wynikiem działania oskarżonych, lecz gwałtownego wzrostu ceny euro. Jednak Sąd Apelacyjny w Katowicach nakazał powtórzenie procesu i bardziej wnikliwe zbadanie sprawy. Drugi proces jest w toku.
Sprawa opcji walutowych stała się głośna przed kilkoma laty, gdy okazało się, że wiele firm w całym kraju - zarówno tych małych, jak i spółek giełdowych - straciło na takich umowach mnóstwo pieniędzy. Na mocy takich długoterminowych umów banki zobowiązywały się do wykupu waluty za z góry ustaloną cenę, nawet jeśli będzie ona wyższa niż kurs danej waluty.
Opcje, które miały chronić przedsiębiorców przed ryzykiem walutowym, stały się dla nich pułapką - w ciągu siedmiu miesięcy, od sierpnia 2008 r., kurs euro wzrósł z 3,17 zł do 4,75 zł. Realizując umowę banki odkupowały od klientów walutę po cenie niższej niż rynkowa. Nie zawsze umowy z bankami służyły jedynie do zabezpieczenia kursowego. Okazało się, że zawierali je nie tylko eksporterzy, lecz także często były podpisywane w celach spekulacyjnych.
Gdy złoty, zamiast się wzmocnić - przed czym miały uchronić się firmy - uległ dużemu osłabieniu, banki skorzystały z możliwości kupna waluty w ramach opcji, co w wielu przypadkach postawiło przedsiębiorstwa w trudnej sytuacji.
Krzysztof Konopka (PAP)