Zdaniem dr Andrzeja Zybało związki zawodowe przygotowane do partycypacji i współrządzenia - są potrzebne. Ich ocena zależy od kompetencji związku do funkcjonowania na poziomie zakładu pracy, branż czy na poziomie dialogu z władzą.
Wyszliśmy z systemu autorytarnego, w którym władza działała samodzielnie. Bardzo chcieliśmy niezależnych związków zawodowych w 1990 roku. „Solidarność” była zarzewiem zmian i wydawało się, że przyjmie opcję związkową. Dzisiaj społeczeństwo jest bardzo zróżnicowane i powstaje kwestia właściwego reprezentowania wielu grup społecznych.
Dzisiaj pracownicy są zatrudnieni w różnych formach prawnych, ale obecnie związki zawodowe reprezentują pracowników etatowych, pracujących w sektorach ciężkich, w energetyce. Związki zawodowe się nie dopasowały do zmieniajacej struktury pracujących i pozostają przy tradycyjnym elektoracie – podkreśla dr Zybało. Związki zawodowe reprezentują tych, którym jest dobrze na rynku, ale jest rzesza pracowników z umowami o elastycznym czasie pracy czy umowami zlecenia, których nikt nie chroni. Taki pracownik może powiedzieć, że panowie związkowcy rozsiedli się w fotelach i nie reprezentują najbardziej zagrożonych.
Ludzie nie oczekują wiele od związków, nie ma już prawie układów zbiorowych pracy, rola zwiażków jest trudna. Przynależność do związków spada, np. we Francji tylko 7 proc. pracujacych należy do związków, ale tam związki są silne. Ponadto w UE tworzy sie pozazwiązkowe reprezentacje zwane radami pracowników. Ale to idzie opornie i rady są opanowane przez związki zawodowe - dodaje dr Zybało.