Krzysztof Sobczak: Krytycy sposobu rządzenia przez obecną większość parlamentarną spodziewają się jej przegranej w kolejnych wyborach, może już najbliższych. I w tym kontekście myślą już, jak przywrócić niektóre z wprowadzonych przez tę większość zmian w prawie, w tym w wymiarze sprawiedliwości. Pani nie zachęca do rewolucyjnych działań w tym zakresie.

Ewa Łętowska: Najpierw to trzeba wybory wygrać. Ale już niezależnie od tego pamiętać należy, że sądy muszą funkcjonować, że w tej dziedzinie ważna jest ciągłość, trzeba będzie się pogodzić z tym, że część tego wszystkiego, co zostało dokonane w ostatnim czasie, zostanie z nami. Trzeba tylko będzie stworzyć takie warunki, żeby to obce ciało istniejące w organizmie, ta cysta otoczyła się i otorbiła, żeby nie szkodziła organizmowi. Nie powinno natomiast być żadnych działań poza granicami państwa prawa. Zresztą istnieje w tym zakresie naprawdę sporo możliwości.

Ale są opinie, także wybitnych prawników, że nie można tego tak zostawić. Że jeśli jakaś zmiana została wprowadzona z naruszeniem konstytucji, albo na skutek takiej zmiany ktoś objął stanowisko w ważnym organie państwowym, to w ramach przywracania państwa prawa takie decyzje powinny być cofnięte.

Nie sądzę aby, gdy staniemy przed takimi decyzjami, było możliwe jedno uniwersalne, znane z góry rozwiązanie. Na przykład profesor Jerzy Zajadło  opublikował niedawno tekst „Co po kryzysie konstytucyjnym? Sięgnijcie do Fullera”, w którym właśnie przedstawił inne jeszcze, bardziej rewolucyjne strategie i możliwości, niż ta, za którą opowiadam się ja, a która u Fullera jest trzecią z kolei, zasadzającą się na poszanowaniu instrumentów, metod i środków działania poprzez zasady rule of law. I bynajmniej ta strategia nie oznacza bezsilności i imposybilizmu w problemach, jakie będą wymagać transformacyjnego rozwiązania i które – jestem pewna – bez pomocy metod nadzwyczajnych da się zadowalająco rozwiązać.  Tyle, że szczegóły i taktyka – to kwestia właściwego czasu.

Czytaj: Prof. Zajadło: Można naruszyć konstytucję, by ją ratować>>

 


Jaka to według pani powinna być taktyka?

Taktyka wymaga aby "trzymać karty przy orderach" i  zarazem wyciskać z prawa tyle, ile pozwoli talent interpretacyjny i  sytuacja faktyczna. No ale ja teraz nie znam sytuacji, która zmusi do działania w danym momencie. Więc może da się osiągnąć więcej lub mniej. Błędem jest więc zakładanie z góry  marginesu negocjacyjnego. Za najważniejsze uważam utrzymanie machiny prawa w ruchu. A wycinanie dokonanego już zła, przy nieodwracalności skutków, prowadzi do złych rezultatów. Na przykład Krajowa Rada Sądownictwa wedle mego głębokiego przekonania to organ powołany niekonstytucyjnie, ale wszystkiego co zrobił on lub zrobi w zakresie powołań sędziów i - w dalszej kolejności ich wyroków -  nie da się odwrócić. Byłoby to  dalsze rozwalanie i tak już nadwątlonej tkanki prawa. Jestem zwolenniczką najpierw poczekania na  odpowiedzi na pytania prejudycjalne dotyczące KRS złożone do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej przez Sąd Najwyższy, Naczelny Sąd Administracyjny i niektóre sądy powszechne, bo to wskaże jakieś ramy pola manewru. Dalej - podzieliłabym różne sprawy na poszczególne „frakcje” z punktu widzenia usuwania dokonanych już nadużyć. No i wynik wyborów pokaże nie tylko czy będzie legitymacja społeczna dla zmian, ale i to, co w ogóle będzie możliwe.  

Kładę nacisk na  dużą inwencyjność interpretacyjną, ścisłe działania w ramach konstytucji i dopuszczalnych jej metod wykładni, a także czerpanie z wzorów państw, które miały zbliżone problemy i przeszły drogę wychodzenia z nich. A uczyć się należy od wszystkich, nawet tych, którzy nam się w pewnych kwestiach  nie podobają. Bo może jednak w niektórych sprawach mają coś do zaproponowania.