Przedmiotem ogromnego zainteresowania opinii publicznej w ostatnich dniach stało się wycofanie się kandydata na stanowisko sędziego Sądu Najwyższego dr. hab. Kamila Zaradkiewicza z poglądu, który w swoim czasie głosił. Chodzi o stwierdzenie, że artykuł 18 konstytucji, który mówi o pozostawaniu pod szczególną ochroną państwa małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny, nie może być uznawany za przeszkodę i zakaz dla instytucjonalizacji w prawie związków (nawet małżeństw) osób tej samej płci. 

Czytaj: Manowska i Zaradkiewicz wśród 7 rekomendowanych do Izby Cywilnej SN >>

Powiedział to na konferencji

W swoim czasie przedstawiłam na łamach "Państwa i Prawa" cały wywód, pisząc to wspólnie z prof. Janem Woleńskim, że konstytucja w artykule 18 promuje szczególną ochronę związku hetero ze względów oczywistych - demograficznych, tradycyjnych i jeszcze wielu innych. Ale bynajmniej ten przepis nie stwarza zakazu dla tego, by ustawodawca instytucjonalizował w prawie związki jednej płci. I wyznawcą tego samego poglądu okazał się być p. profesor Zaradkiewicz. A mianowicie w 2012 roku, podczas konferencji organizowanej przez wydział prawa Uniwersytetu Warszawskiego, dotyczącej interesu publicznego i prywatnego w prawie, wyraził w czasie dyskusji identyczną myśl i to zostało opublikowane. Stwierdził, że konstytucja mówi o szczególnym uprzywilejowaniu związków hetero, ale nie stwarza w artykule 18 przeszkody dla instytucjonalizacji związków osób jednej płci. 

Można zmienić pogląd, ale nie tak

Omawiam to tak szczegółowo, bo sprawa ma oczywiście tło ideowe, jest ożywiona dyskusja na ten temat, ale w tym przypadku mamy do czynienia z innym jeszcze zjawiskiem. Owszem, zdarza się, że ktoś wycofuje się z poglądu, który wcześniej głosił. To nie jest nic osobliwego, jeżeli w kolejnym artykule, albo w przypisie do jakiejś publikacji stwierdza się, że odstępuje się od jakiejś tezy. To jest normalne i do przyjęcia - elegancko jest oczywiście wtedy napisać dlaczego tak się postępuje. Natomiast w bardzo dziwnej sytuacji ogłoszone zostało wycofanie się z dawnego poglądu przez prof. Zaradkiewicza. Otóż gwarancję za to, że nie jest on już wyznawcą poglądu na temat artykułu 18 konstytucji, przedstawił na posiedzeniu Krajowej Rady Sądownictwa minister sprawiedliwości. Wyraził on zapewnienie i złożył taką deklarację w imieniu zainteresowanego, że on już teraz tego poglądu nie uznaje. 

Czytaj: Prof. Łętowska: Koszulka pomnika nie bezcześci, ale kontekst ma znaczenie >>

To dobry naukowiec

Pierwszy raz coś podobnego widzę. I bardzo mnie to dziwi, bo trochę mi to przypomina sytuację, w której na egzamin maturalny przychodzą rodzice i zapewniają, że ich dziecko zna i umie to wszystko, co jest wymagane na tym sprawdzianie. 

Źle to znoszę, bo chodzi o bliski mi pogląd.  Ale także dlatego, że dotyczy to osoby, o której mam pozytywne mniemanie jako o naukowcu. Byłam recenzentką jego pracy habilitacyjnej, o której wyraziłam się bardzo pozytywnie i nadal jestem tego zdania. Co ważne, ta praca dotyczyła pewnych kwestii użytych przez autora w argumentacji, z której teraz on się wycofał. 

Sąd Najwyższy"wart mszy"?

Bardzo mnie to poruszyło. Owszem, zdarzają się różne rzeczy, człowiek podejmuje różne wyzwania, bo sądzi, że może im sprostać, bo widzi dla siebie pewną szansę. Ja to doskonale rozumiem, znam to też z własnej praktyki. Jednak sobie myślę, że historycznie rzecz biorąc, jest to trochę tak jak z Henrykiem IV Bourbonem, który poślubiając Małgorzatę Walezjuszkę, co wiązało się z koniecznością zmiany wyznania stwierdził, że "Paryż wart mszy". To przeszło do historii i ja mogę zrozumieć, że bywają "paryże", które są warte mszy.

Oczywiście życzę dobrze Sądowi Najwyższemu, życzę dobrze także  wszystkim moim kolegom prawnikom, ale takie decyzje trzeba ważyć używając precyzyjnych narzędzi. Jeżeli o tym mówię, to czynię to nie tylko jako wyznawczyni określonego poglądu na temat artykułu 18 konstytucji czy  recenzentka w przewodzie habilitacyjnym osoby, której to wszystko dotyczy, ale też jako profesor prawa, który niejednokrotnie w życiu musiał się zajmować trudnymi wyborami. Które również były moim udziałem. Wiem, że to bywa trudne, ale trzeba przynajmniej starać się przechodzić przez takie próby z klasą i z otwartą przyłbicą. 

Czytaj: Prof. Łętowska: Nękanie prawem może być represją >>

Niech mnie sędzia Johann nie cytuje

Obrady Krajowej Rady Sądownictwa, podczas których opiniowano kandydaturę prof. Kamila Zaradkiewicza, poruszyły mnie jeszcze z innego powodu. Otóż wiceprzewodniczący KRS sędzia Wiesław Johann w jakimś swoim dłuższym wywodzie powoływał się między innymi na nasze wspólne - jego i moje - orzekanie w Trybunale Konstytucyjnym. To rzeczywiście miało miejsce przez wiele lat. To brzmiało jak by miało podkreślać wagę decyzji, które podejmuje się w gremium, w którym obecnie uczestniczy pan Johann, a także ważności momentu, w którym to się dzieje. Gdy tego wysłuchałam to sobie pomyślałam, że w tym kontekście, w którym to zostało przypomniane, ja nie chcę występować. Ja bym bardzo prosiła pana Wiesława Johanna, żeby zechciał nie powoływać się na te koneksje ze mną.

Bo to prawda, że przez wiele lat pracowaliśmy razem i ja nawet myślałam, że podzielamy przynajmniej w głównych zarysach tę samą aksjologię, że podobnie rozumiemy państwo prawa, bo przecież nasze ścieżki zawodowe toczyły się równolegle. Ale jak patrzę na sposób, tryb i całą otoczkę tego wszystkiego, co można sobie zobaczyć i posłuchać w internecie, to wolałbym, żeby mnie tam nie cytowano.

Zanotował: Krzysztof Sobczak