TVP nie chce komentować orzeczenia Sądu Najwyższego, który stwierdził, że publiczny nadawca złamał prawo, przerywając reklamami programy "Gwiazdy tańczą na lodzie" i "Przebojowa noc". "Sąd Najwyższy potwierdził, że przerywanie reklamami programów nadawanych w TVP należy traktować jako czyn nieuczciwej konkurencji i tym samym podtrzymał orzeczenia sądów niższej instancji, nakazując TVP zapłatę 500 000 złotych na rzecz Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej" - oświadczyła we wtorkowym komunikacie TVN.
Według stacji, w uzasadnieniu decyzji Sąd Najwyższy stwierdził między innymi, że TVP nie ma prawa nadawać reklam w przerwach programów bez względu na powody wystąpienia takich przerw. Nie miała też w związku z tym prawa emitować reklam w przerwach widowisk "Gwiazdy tańczą na lodzie" oraz "Przebojowa noc". "Jedynym wyjątkiem od tej reguły są, szczegółowo opisane w artykule 16 a ustawy o radiofonii i telewizji, transmisje zawodów sportowych zawierające przerwy wynikające z przepisów ich rozgrywania, transmisje z innych wydarzeń zawierających przerwy oraz audycje składające się z autonomicznych części" - przypomina TVN.
"To precedensowy wyrok, który wypełnia istotną lukę w przepisach regulujących funkcjonowanie mediów publicznych w Polsce" - oświadczył w komunikacie dla mediów wiceprezes Grupy TVN Piotr Walter. TVP nie chce sprawy komentować. Na pytanie, kiedy zapłaci zasądzoną kwotę 500 tys. zł na rzecz PISF, biuro prasowe telewizji poinformowało, że nadawca czeka na razie na pisemne uzasadnienie wyroku.
Sprawa ma swój początek w 2008 r., kiedy dochodziło do sztucznego dzielenia na części programów rozrywkowych, w przerwach emitowano reklamy. TVP tłumaczyła, że w show "Gwiazdy tańczą na lodzie" przerwa techniczna jest konieczna i służy temu, aby oczyścić lodowisko. W "Przebojowej nocy" przerwa miała służyć m.in. wietrzeniu sali. Te praktyki wywołały sprzeciw konkurencji, która powołując się na Ustawę o rtv, zakazującą publicznemu nadawcy przerywania programów reklamami, pozwała TVP do sądu, a ten w obu instancjach przyznał rację TVN.
Joanna Balcer (PAP)