Podczas zorganizowanej 29 kwietnia br. w warszawskiej szkole wyższej im Łazarskiego przez koalicję organizacji: Helsińską Fundację Praw Człowieka, Polską Sekcję Międzynarodowej Komisji Prawników oraz Instytut Prawa i Społeczeństwa, prowadzącą Obywatelski monitoring kandydatów na sędziów TK debaty, kandydatka odpowiadała na pytania prawników, przedstawicieli organizacji pozarządowych i dziennikarzy. Oto kilka poruszonych podczas spotkania problemów:

Czy rozszerzać zakres kompetencji Trybunału Konstytucyjnego?
Obecnie są one dobrze ukształtowane. Wiem, że są pewne pomysły by je poszerzyć np. o ocenę prawa unijnego, ale ja nie uważam tego za słuszne. Ewentualny postulat poszerzenia zakresu zadań kłóci się z ideą sprawności działania TK. Obecnie Trybunał jest przeciążony pracą, więc dodanie jakichś zdań jeszcze pogorszyłoby tę sytuację. To musiałoby wiązać się z poszukiwaniem rozwiązań na to, jak wywiązywać się terminowo z tych spraw, które już czekają na rozstrzygnięcie. Ale gdyby było uzasadnienie do nałożenia na Trybunał jakichś nowych obowiązków, które miałyby służyć ochronie obywateli, to te względy organizacyjne musiałyby zejść na dalszy plan.

Co robić, by prawodawca wykonywał wyroki Trybunału?
Wiem, że to poważny problem, wiem także, że niektóre wyroki czekają na realizację po kilka lat, a rekordzista nawet około dziesięciu. Uważam, że to jest szerszy problem relacji pomiędzy sądem konstytucyjnym a parlamentem. Niepokojące jest dla mnie to, że  prawodawca występuje przede wszystkim w roli polityka, dla którego wydanie kolejnej ustawy jest sukcesem, a jego perspektywa czasowa sprowadza się do kadencji. Tymczasem budowanie, czy naprawianie systemu prawnego wymaga dłuższego czasu. To wymaga dużego nakładu pracy i profesjonalizmu, a daje w gruncie rzeczy niezbyt wielki sukces polityczny. Dlatego ja nawet rozumiem polityków, że ich bardziej interesuje tworzenie nowego prawa niż korygowanie już istniejącego. Ale to nie jest zdrowe, że prawodawca myśli w kategoriach kolejnych kadencji, a nie całego systemu prawnego.
W wykonywanie wyroków TK angażuje się na zasadzie dobrych usług Senat, ale to nie jest dobre rozwiązanie. Bardzo to cenię, ale Senat nie jest od tego. Centrum legislacji we współczesnym państwie jest w rządzie i to ten organ jest odpowiedzialny za poprawianie prawa zakwestionowanego przez sąd konstytucyjny. On dysponuje największą kadrą i środkami technicznymi, dysponuje informacjami. Dlatego to tam powinno odbywać się  szybkie korygowanie ustaw czy rozporządzeń. Myślę, że Rządowe Centrum Legislacji z czasem przejmie te obowiązki.

Jak ocenia pani spór pomiędzy Trybunałem Konstytucyjnym i Sądem Najwyższym o wyroki interpretacyjne?
Obie strony mają swoje racje. Sąd Najwyższy od początku twierdził, że nie ma żadnych wyroków interpretacyjnych, że jest tylko wiążąca interpretacja konstytucji. Także, że sąd konstytucyjny nie ma do tego prawa, a w związku z tym Sąd Najwyższy, jeśli podziela zdanie, to się do niego dostosowuje. Ale tylko na takiej zasadzie, że uznaje argumentację sądu konstytucyjnego. Sąd konstytucyjny twierdzi z kolei, że to nie są żadne orzeczenia mające charakter wiążącej wykładni, tylko to jest specjalna technika wydawania orzeczeń o niekonstytucyjności. Ja się przychylam do tego drugiego stanowiska, ale widzę dużo dysfunkcjonalności w orzeczeniach interpretacyjnych. One mają swoje dobre cechy, ale toczy się wokół nich nieustanny spór. W niedawnej uchwale Sąd Najwyższy powiedział, że wyrok interpretacyjny nie może być podstawą wznowienia sprawy. To jeszcze wzmacnia napięcie w tym sporze. Ja się zastanawiam, czy można znaleźć technicznie inną drogę dochodzenia do tego, co się nazywa wyrokiem interpretacyjnym, żeby wyeliminować z systemu prawnego niekonstytucyjną normę, ale jednocześnie nie stwarzać tak daleko idącej konsekwencji, jaką jest wyeliminowanie fragmentu tekstu prawnego. Zastanawiam się, czy to nie powinno być doprecyzowane w konstytucji.

W pracach i decyzjach Trybunału coraz częściej zauważyć można sympatie polityczne czy pozaprawne poglądy zasiadających w nim sędziów. Nie obawia się Pani pracy w takich warunkach?
Także obserwują takie zjawisko. Ono pojawiło się niedawno, bo przecież przez całe lata tego nie było. Mimo, że Trybunał w różnych okresach musiał rozpatrywać także sprawy bardzo trudne oraz "wrażliwe" społecznie czy politycznie. Nie umiem powiedzieć, dlaczego tak się stało, ale pokładam nadzieję w jednym, mianowicie w profesjonalizmie sędziów. Wydaje mi się, że prawnik potrafi się porozumieć z prawnikiem i wskazać argumenty prawne, które mogą go przekonać, albo nie. Bardzo byłoby niedobrze dla Trybunału, gdyby taka opinia, która pojawia się od czasu do czasu, utrwalała się. Przecież zawsze jest tekst prawny, są pewne reguły kultury prawnej i reguły interpretacyjne, które nie pozwalają na dowolność orzekania. To jest jedyna broń przed takimi zagrożeniami. Głęboko wierzę, że sędziowie Trybunału Konstytucyjnego będą robić wszystko, by pokazywać, że jeśli ich coś dzieli, to tylko spór o znaczenie konkretnej normy prawnej. Że nie będą ulegać pokusie i dawać wyraz swoim sympatiom politycznym społecznym, czy moralnym.

Czasem Trybunał, mając problem z wypracowaniem merytorycznego rozstrzygnięcia, ucieka w orzeczenie proceduralne. Artykuł 248 Kodeksu karnego, który usztywnił wysokość kar za kwalifikowane zabójstwo (25 lat lub dożywocie), trafił do TK z przyczyn merytorycznych, a sędziowie uznali jego niekonstytucyjność z powodu błędu proceduralnego przy jego uchwalaniu. Teraz parlament chce ponownie usztywnić ten przepis.
Wolałabym, żeby sąd konstytucyjny rozstrzygał sprawy merytorycznie. W tej sprawie my nie wiemy, czy to był taki wybór: ponieważ nie możemy rozstrzygnąć problemu merytorycznie, to zrobimy to proceduralnie. Jednak jeśli to jest możliwe, to Trybunał powinien dążyć do rozwiązania merytorycznego, co podnosiłoby też autorytet sądu konstytucyjnego. Do sądu się idzie - jak mówią ludzie - po sprawiedliwość, a nie po znalezienie kruczka proceduralnego. Ale nie wiem, czy w każdej sprawie to jest możliwe. Mogę powiedzieć, że to niedobrze, że chce się znowu uchwalić ten przepis w wersji sprzed wyroku. Gdyby tak się stało, to on może znowu trafić do Trybunału i być może wtedy trzeba będzie go ocenić merytorycznie. To by oznaczało, że w przepisie były dwa błędy, proceduralny i merytoryczny.

Co pani sądzi o relacjach Państwo - Kościół. Także Trybunał Konstytucyjny miewa z tym czasem problemy.
Uważam, że w konstytucji jest to bardzo dobrze zapisane i to jest wystarczające. To ma być przyjazny rozdział. Polski Kościół katolicki ma bardzo silną pozycję, co pokazały na przykład wydarzenia po katastrofie pod Smoleńskiem. Jednak niebezpieczne wydaje mi się to, gdy za pomocą państwa próbuje się te pozycje umacniać. To, że kościół zabiega o swoją własną pozycję, to jest naturalne, natomiast nie jestem zwolenniczką tego, by państwo było narzędziem, za pomocą którego jakikolwiek kościół próbuje ukształtować, czy zdobyć swoją pozycję. To mi się nie mieści w wizji państwa, jaka została wyrażona w polskiej konstytucji.
.............................

Prof. Sławomira Wronkowska-Jaśkiewicz jest absolwentką Wydziału Prawa Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu i przez cały okres swojej aktywności zawodowej jest związana z ta uczelnią, gdzie od 1991 r. kieruje Katedrą Teorii i Filozofii Prawa. Od końca 1988 r. do marca 2006 r. była nieprzerwanie członkiem Rady Legislacyjnej przy Prezesie Rady Ministrów, a w 1993 r. kierowała zespołem ekspertów ds. prawa i legislacji przy premierze.