Dyrektor zarządzający Andrea Gastaldello oświadczył, że był zdumiony informacją o starcie reprezentantki gospodarzy Femke van den Driessche w wyścigu zawodniczek do lat 23 z silnikiem ukrytym w ramie roweru Wilier Triestina.
"Nasza firma podejmie działania prawne przeciwko tej sportsmence i przeciwko każdej osobie odpowiedzialnej w celu ochrony naszego dobrego imienia" - napisał w oświadczeniu Gastaldello.
19-letnia Belgijka nie przyznała się do winy. Twierdziła, że korzystała z bardzo podobnego do swojego roweru należącego do jej przyjaciela, nie zdając sobie sprawy, że był wyposażony w silnik. Van den Driessche nie ukończyła sobotniej rywalizacji z powodu... defektu.
W niedzielę prezydent UCI Brian Cookson potwierdził na konferencji prasowej, że doszło do pierwszego w historii kolarstwa przypadku dopingu technologicznego w zawodach wysokiej rangi.
"Doping mechaniczny stał się rzeczywistością. Często śmialiśmy się mówiąc o nim, ale teraz wiemy, że kolarze go stosują lub w przeszłości go stosowali" - powiedział Cookson.
I dodał: "Do wszystkich, którzy chcą oszukiwać, wysłaliśmy jasny sygnał: będziemy was łapać i będziemy was karać, ponieważ nasza technologia wykrywania tego typu oszustw już działa".
Od kilku lat w środowisku kolarskim krążyły pogłoski o silniczkach elektrycznych, które pomagają niektórym zawodnikom odnosić sukcesy. Z dopingu technologicznego miał korzystać m.in. Szwajcar Fabian Cancellara, ale nigdy nie znaleziono na to dowodów.
Do przepisów UCI wprowadzono już wcześniej kary za ewentualne oszustwo technologiczne: dyskwalifikację zawodnika, zawieszenie na minimum pół roku oraz grzywnę w wysokości do 200 tys. franków szwajcarskich. (PAP)