Prezydent w swoim wniosku podnosił, że przebieg procesu legislacyjnego sprawił, iż jako jego uczestnik został on postawiony w sytuacji, w której nawet podpisując ustawę niezwłocznie, spowodowałby naruszenie standardowej vacatio legis albo - korzystając z przysługującego mu konstytucyjnie terminu podpisania ustawy - spowodowałby naruszenie art. 2 Konstytucji i wywodzonej z niego zasady, że prawo nie działa wstecz. Jak wskazano, w obu przypadkach "musiałoby dojść do naruszenia reguł tworzenia prawa".

Przypomniał równocześnie, że art. 122 daje mu 21-dniowy termin na podjęcie decyzji, a pominięcie tego - jak wskazał -  stanowi naruszenie obowiązujących norm dotyczących procesu legislacyjnego.

 


10 dni na decyzje 

Ustawa z 14 grudnia 2017 r. nowelizowała przepisy z 7 kwietnia 2017 r., odraczając o sześć miesięcy, a więc do dnia 1 lipca 2018 r., termin wejścia w życie przepisów tej ustawy w zakresie prowadzenia Rejestru Należności Publicznoprawnych. Powodem była konieczność dokonania zmian systemów informatycznych użytkowanych przez naczelników urzędów skarbowych występujących jako wierzyciele.

Zgodnie z pierwotnymi przepisami, rejestr miał wejść w życie 1 stycznia 2018 r., w związku z czym od tego dnia miała obowiązywać nowela. Projekt trafił jednak do Sejmu 12 grudnia, Sejm uchwalił ją 14 grudnia, a Senat podjął uchwałę o przyjęciu jej bez poprawek - 21 grudnia. Do podpisu prezydenta ustawa trafiła 22 grudnia.

Czytaj: Sędzia Markiewicz: Trybunał sankcjonuje polityczny dobór sędziów>>

TK: prezydent to nie notariusz

Trybunał Konstytucyjny rozpoznawał sprawę w pełnym składzie. Sprawozdawcą był sędzia Andrzej Zielonacki, a składowi sędziowskiemu przewodniczył wiceprezes TK Mariusz Muszyński, który złożył zdanie odrębne do wyroku.

Uzasadniając wyrok, sędzia Zielonacki podkreślał, że termin wejścia w życie był nieodłączną częścią zakwestionowanej przez prezydenta ustawy. 

- Nie budzi wątpliwości, że prezydenta Rzeczypospolitej w procesie ustawodawczym nie można sprowadzać do roli sui generis notariusza, zobowiązanego wyłącznie, bez względu na okoliczności prawne i faktyczne, do podpisywania aktów ustawodawczych uchwalonych przez parlament – ocenił.

Uzasadniał, że termin 21-dniowego vacatio legis ma służyć zarówno "analizie materialno-prawnej zgodności ustawy z Konstytucją, jak i sprawdzeniu dochowania przez obie izby parlamentu przepisanego trybu ustawodawczego". Wskazał, że przedstawiono prezydentowi ustawę do podpisania w takim terminie, że samo skorzystanie z przyznanego mu w Konstytucji terminu podjęcia decyzji musiałoby spowodować działanie ustawy z mocą wsteczną.

 

Z kolei według sędziego Mariusza Muszyńskiego stanowisko, zgodnie z którym prezydent ma co do zasady obowiązek odmówić podpisania ustawy w takim przypadku, jak ten rozpatrywany w środę, "podważa założenia racjonalnego stanowienia prawa", a także może być podstawą do jego nadużywania. Powołując się na poprzednie orzeczenie TK, sędzia uzasadniał, że zagwarantowany w Konstytucji termin podpisania ustawy nie może być interpretowany jako "absolutny i niepozostawiający odstępstw".

Sędzia wskazywał też, że mowa o ustawie, która jedynie odkładała w czasie uchwalone wcześniej przepisy i nie budziła wątpliwości merytorycznych w parlamencie.