Rozmowa z Lechem Borzemskim, prezesem Krajowej Rady Notarialnej

Krzysztof Sobczak: Jak samorząd notarialny ocenia wynik tegorocznego egzaminu na aplikacje. Czy to, że poradziło sobie z nim niepełna 15 proc. z ponad tysiąca zdających to jest powód do niepokoju?
Lech Borzemski: Nie mamy jeszcze pełnych wyników egzaminu wstępnego na aplikację, nie mieliśmy też jeszcze czasu na jego wszechstronną analizę, ale rzeczywiście pozytywny wynik osiągnęło na nim tylko ok. 15 procent zdających. Jednak w naszym przekonaniu to nie jest zły wynik. Na aplikację dostała się taka grupa osób, dla których samorząd z całą pewnością będzie mógł zapewnić właściwe warunki kształcenia.

Ale skąd tak duża różnica w "skuteczności" zdawania, w porównaniu z egzaminami na inne aplikacje?
Po pierwsze należy przypomnieć, że w każdym samorządzie pytania na egzamin przygotowywane są przez inne zespoły. Do tego są to państwowe zespoły, powoływane przez ministra sprawiedliwości. W siedmioosobowym składzie jest dwóch notariuszy, a pozostali członkowie to wyznaczani przez ministra sędziowie i pracownicy naukowi. Na potrzeby egzaminów w poszczególnych samorządach zawodowych układane są inne pytania, ponieważ inne są zakresy działania naszych zawodów. Porównywanie naszego wyniku z samorządem komorniczym, gdzie egzamin zdało ponad 80 proc. kandydatów jest dodatkowo o tyle nietrafny, ponieważ tam z zasady egzamin jest łagodniejszy, Tam jest niższy limit punktów, które musi uzyskać zdający, by zaliczyć egzamin, niż na egzaminie adwokackim, radcowskim czy notarialnym. To wynika z przepisów.

Ale u adwokatów zdała połowa kandydatów, a u radców 44 procent. Też mieli poprzeczkę niżej zawieszoną?
Różnie to bywało w poprzednich latach. Gdy w 2009 roku zdało na naszą aplikację ponad tysiąc osób, to wtedy mówiono, że egzamin był za łatwy. Trudno tu znaleźć jakiś złoty środek. W tym roku egzamin na pewno łatwy nie był, ale nie sądzę, by był rażąco trudny. Owszem słyszałem wypowiedzi zdających, że mieli trudności z odpowiedziami na pytania dotyczące prawa europejskiego. Jednak kandydaci nie powinni być tym zaskoczeni, ponieważ my musimy o to pytać i pytamy wyłącznie o to, co mieści się w programie nauczania studiów prawniczych. Minister sprawiedliwości publikuje wcześniej cały wykaz aktów prawnych, które zostaną uwzględnione w pytaniach egzaminacyjnych, więc nie można mówić o zaskoczeniu. Kandydaci doskonale wiedzieli, z jakich obszarów będą pytania. Autorzy pytań nie wykroczyli ani o przecinek poza te granice.

A może na egzaminie notarialnym było więcej, niż u adwokatów czy radców, pytań z tych najtrudniejszych dziedzin, w tym z bardzo przecież obszernego prawa europejskiego?
Tak w dużym stopniu było, ale to dlatego, że przed nami jest obrót transgraniczny, który w pracy notariusza będzie miał coraz większe znaczenie. Dlatego zespół układający pytania położył większy nacisk na tę problematykę. Dlatego też większe szanse mieli ci kandydaci, którzy w większym stopniu interesowali się prawem europejskim. My, starsi notariusze, też musimy się tego uczyć. To poważne wyzwanie stojące przed notariatem, dlaczego więc kandydaci do zawodu mieliby być z niego zwolnieni? To jedna z najtrudniejszych profesji prawniczych, w której praca związana jest z wielką odpowiedzialnością, a więc i egzamin otwierający pespektywę przynależności do tej grupy nie może być łatwy. My sobie nie możemy pozwolić na błędy, więc nic dziwnego, że stawiamy też surowe warunki kandydatom. Ale chcę podkreślić, że egzamin był do bólu transparentny, a jedynym kryterium sukcesu było udzielenie prawidłowych odpowiedzi na wymaganą liczbę pytań. Współczuję tym, którzy nie zdali, ale przecież mogą próbować za rok. Mieliśmy wiele takich przypadków, że za kolejnym razem kandydat zdał.