Deklaracja premiera ma związek z publikacjami mediów na temat wydatków poszczególnych partii politycznych. Wynika z nich m.in., że PO w ostatnich latach wydała na markowe garnitury i buty - prawie ćwierć miliona złotych, na zakup wina - prawie sto tysięcy, restauracje - 200 tys. zł, płaciła też za wynajem boiska piłkarskiego.

"We wszystkich partiach wydawanie pieniędzy publicznych nie zawsze odpowiada prawdziwym potrzebom partii politycznych - być może to jest idealny moment, aby wrócić w sposób zdecydowany do idei zakazu finansowania partii politycznych z budżetu państwa" - powiedział premier na konferencji prasowej.

"Zwrócę się do klubu PO, aby ponownie przygotować taki projekt i mam nadzieję, że tym razem - biorąc pod uwagę deklaracje liderów politycznych innych klubów - przeprowadzenie ustawy, która zlikwiduje finansowanie partii politycznych z budżetu państwa, znajdzie akceptacje większości" - zapowiedział Tusk.

Odnosząc się do wydatków PO, powiedział: "niezależnie od tego, ile mam z tym wspólnego jako człowiek, czuję się odpowiedzialny za PO jako całość, więc jest mi przykro, że czasami dochodzi do takich nie zawsze rozsądnych sposobów wydawania środków, mam nadzieję, że tego więcej nie będzie".

"To, że informacje, nawet te dla nas bulwersujące, się ukazały, traktuję jako bardzo dobrą lekcję wychowawczą" - podkreślił Tusk.

Szef rządu był pytany, z czego miałyby być finansowane partie, jeśli nie z budżetu. "Bo po to robiliśmy finansowanie z budżetu, by politycy nie byli dłużnikami biznesmenów" - zauważyła dziennikarka. "Użyła pani sformułowania +po to zrobiliśmy finansowanie partii politycznych+. Ja nie. To znaczy ja od początku byłem temu przeciwny. Chciałbym przypomnieć, że Platforma powstawała m.in. w odruchu niechęci wobec tego typu rozwiązań" - zaznaczył.

Premier powiedział, że nie widzi żadnego powodu, by sądzić, że partie polityczne - wtedy, gdy będą żyły ze składek i darowizn - będą zachowywały się "groźniej niż w tej chwili, ponieważ dziś także mogą korzystać ze składek i darowizn, a nie tylko z budżetu państwa".

Szef rządu ocenił, że tak naprawdę jedynym efektem braku finansowania partii z budżetu państwa będzie "oszczędność dla budżetu państwa i prawdopodobnie mniejsze środki dla partii politycznych".

"Doświadczenie wszystkich partii bez wyjątku, m.in. doświadczenia Platformy, pokazują, że partie dysponują, jak na polskie warunki, chyba zbyt dużymi środkami, a nie zbyt małymi środkami i dlatego powstaje pokusa, by je wydawać w sposób nie zawsze odpowiedzialny czy sensowny" - powiedział.

Premier ocenił, że jest wiele możliwości zwiększenia rygoru w kwestiach finansowania partii "na rzecz transparentności", a także ograniczenia ryzyka, że "ktoś może płacić na partię, a później czegoś od niej wymagać".

"Wystarczy, by każda wpłata bez wyjątku po pierwsze miała limit wysokości, po drugie była opatrzona imieniem i nazwiskiem, żeby dokumentacja każdej złotówki była przedstawiana tak, jak dziś Państwowej Komisji Wyborczej i kontrola przychodów, jak i rozchodów partii politycznej może być pełna, niezależnie od tego, kto daje te pieniądze" - przekonywał premier.

Jak dodał, obecnie "ukrywanie czegokolwiek kończy się zawsze klęską tych, którzy chcą cokolwiek ukryć". Dlatego - mówił - "wydaje się, że tak pełna przejrzystość spowoduje powściągliwość, jeśli chodzi o wpłaty na konta partii politycznych".

"Jestem przekonany, że można zbudować system, który niezwykle szczelnie i równocześnie przejrzyście będzie kontrolować sposób pozyskiwania i wydawania pieniędzy przez partie polityczne" - oświadczył.

Szef rządu odniósł się też do poszczególnych wydatków swojej partii, które wzbudziły zainteresowanie mediów. Mówiąc o wydatkach na cele reprezentacyjne, w tym garnitury, zaznaczył, że gdy został premierem zapadła decyzja o likwidacji funduszu reprezentacyjnego, który był w dyspozycji szefów rządów.

"Skoro partie pobierają tak dużo środków z kieszeni podatnika uznałem, że lepiej będzie, jeśli te kwestie będą finansowane przez partię polityczną" - powiedział Tusk. "Chcę, aby polski premier, czy to będę ja, czy to będą moi następcy, nie wyglądał gorzej niż inni premierzy w Europie" - podkreślił. Zastrzegł, że on sam nie znosi garniturów i po pracy zakłada dżinsy i koszulki.

"To nie jest dla mnie żadna przyjemność paradować w garniturach, ale nie mogę pozwolić na to i uważam, że mam tu rację, aby ci, którzy reprezentują Polskę na najwyższym szczeblu, wyglądali wyraźnie gorzej, niż ich odpowiednicy w Europie" - powiedział premier. Jak zaznaczył, nienajgorsze wynagrodzenie premiera w Polsce, jeśli porównamy to ze średnią krajową, jest wielokrotnie mniejsze niż jego odpowiedników w Europie. "Uważam to za inwestycję sensowną, nawet jeśli bywa to drażniące" - dodał.

Odnosząc się do wydatków na piłkę nożną, Tusk powiedział, że boisko było wynajmowane nie tylko dla niego, bo "w piłkę nie gra się w pojedynkę". Jak mówił, "to jest przedsięwzięcie przeznaczone dla parlamentarzystów, pracowników klubu i PO, także tych, którzy są poza tą elitą przywódczą PO" - tłumaczył.

Jak przekonywał, środki przeznaczane na ten cel nie są duże. "Ale uważam, że wydatkowanie, tak jak w wielu firmach, tych pieniędzy, niedużych środków, na wspólne uprawianie sportu jakoś się broni, chciałbym dalej w ten sposób organizować czas wolny pracownikom PO" - powiedział Tusk.

Szef rządu zaprzeczył, by za pieniądze PO były kupowane cygara. W nawiązaniu do doniesień o zakupie wina ze środków partyjnych, Tusk powiedział, że wino pojawia się na spotkaniach partyjnych wszystkich partii politycznych. Uznał jednak, że jest to rzecz, którą trudno bronić.

"Nie jest to obraz budujący bez wątpienia, wolałbym, aby ta kwestia została wyjaśniona raz na zawsze i ostatecznie" - powiedział. "Zleciłem sekretarzowi PO i skarbnikowi, aby uznać za zakazane kupowanie alkoholu ze środków partii politycznych przy jakiejkolwiek okazji, niezależnie od tego, jaki charakter ma tego typu spotkanie. Będziemy tego zakazu bardzo konsekwentnie przestrzegać" - zapowiedział premier. Dodał jednak, że w ostatnich dwóch latach te wydatki na alkohol "na poziomie centralnym" są praktycznie zerowe.

Tusk odniósł się do wydatków na zabawę w jednym z warszawskich klubów. Media poinformowały o przelewie na kwotę prawie 2,5 tys. zł dla spółki Sigma Klub wykonanym kilka dni po wyborach w 2011 r. Sigma Klub prowadziła wtedy dyskotekę Rich and Pretty.

"Co do klubu, czy tej dyskoteki, ja ostatni raz w dyskotece byłem mniej więcej 30 lat temu" - podkreślił Tusk. "Nie jest to jakiś powszechny obyczaj, aby wynajmować dyskoteki dla działaczy PO, sam w takich miejscach nie bywam, ale też zakładam, że powinno się dbać o reputację miejsca nawet wtedy, kiedy się z przekonaniem zaprasza do zabawy wolontariuszy czy pracowników sztabu wyborczego, tak jak to było w tym przypadku" - powiedział.

Szef rządu, jak mówił, zakłada, że PO nie będzie finansowała spotkań "o charakterze zabawy w klubach czy dyskotekach dla swoich pracowników, czy uczestników kampanii". Choć, jak ocenił, reakcje na fakt zorganizowania zabawy dla tych osób były "w niektórych miejscach przesadne".

Tusk podkreślił, że każdy, "kto uczestniczy w życiu publicznym, powinien unikać miejsc o dwuznacznej reputacji".