W wywiadzie dla Politico Lenaert podkreśla, że TSUE nie jest zaangażowany w zagarnianie władzy, tylko po prostu przestrzega swoich zobowiązań traktatowych, aby chronić prawne podstawy wspólnoty. - Państwa założycielskie UE mają prawo uważać, iż uprawnienia Unii rozwinęły się bardziej, niż na początku przewidywały, ale nowi członkowie – tacy jak Polska i Węgry – nie mogą wysuwać takich argumentów, ponieważ konsekwencje członkostwa były dla nich jasne w momencie ich przystąpienia - powiedział. 

Prezes TSUE zaznaczył, że Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej  ma najwyższą władzę w zakresie interpretacji prawa UE. – Mówienie o prymacie zawsze brzmi efektownie, a niektóre państwa członkowskie krytykują tę zasadę. Ale tak naprawdę jest to pusta retoryka. Jedyną kwestią jest to, czy Unia ma kompetencje, czy też nie ma - stwierdził Lenaerts. I dodał, że kompetencje te rozszerzały się na przestrzeni lat, w miarę jak europejska wspólnota gospodarcza przekształcała się w coraz bardziej polityczny związek. Przyznał też, że wraz ze wzrostem zakresu uprawnień TSUE, wzrosła również krytyka, której jest poddawany.

Czytaj: TSUE: Nie można zakazać sądom zadawania pytań prejudycjalnych>>
 

W odniesieniu do Polski Lenaerts zacytował komentarz prezydenta Francji Emmanuela Macrona, który nazwał spór o praworządność z Warszawą "problemem niezależności wymiaru sprawiedliwości", a nie prymatu prawa UE. – Oczywiście, do kompetencji każdego państwa członkowskiego należy organizowanie własnego sądownictwa tak, jak uważa to za stosowne. Ale państwa członkowskie nie mogą podważać, w oczach opinii publicznej, niezależności i bezstronności sędziów – powiedział Lenaerts.