RCB przedstawiło we wtorek na posiedzeniu sejmowej Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych problemy, z którymi borykało się podczas sytuacji kryzysowych w 2010 r. Jednym z częściej powtarzających się jest to, że niektóre instytucje mogą reagować tylko na sytuacje nadzwyczajne, gdy tymczasem zarządzanie kryzysowe to także zapobieganie, przygotowanie działań i odbudowa.
Centrum zwraca uwagę, że szef MSWiA, o ile równocześnie nie jest wicepremierem, nie ma wystarczających środków, by wpłynąć na działania innych ministrów w sytuacjach kryzysowych. W dodatku zapis w ustawie o zarządzaniu kryzysowym, który szefowi MSWiA pozwala "sprawować zarządzanie kryzysowe" w sytuacjach "niecierpiących zwłoki", wyraźnie wskazuje tylko na reagowanie na sytuacje kryzysowe.
Dlatego RCB proponuje, by rolę ministra SWiA zdecydowanie wzmocnić, ale drogą przyznania mu uprawnień przez premiera. RCB dostrzega bowiem niespójność z konstytucją obecnego zapisu o uprawnieniach szefa MSWiA w przypadkach niecierpiących zwłoki. Ustawa zasadnicza stanowi bowiem, że to właśnie premier koordynuje działania wszystkich ministrów.
"Katastrofa w Smoleńsku i powódź majowo-czerwcowa dowodzą, że są sytuacje, w których premier powinien mieć możliwość osobistego zarządzania tego typu sytuacjami" - powiedział doradca Rządowego Zespołu Zarządzania Kryzysowego (RZZK) Witold Skomra. RCB proponuje więc wyraźne powiązanie zarządzania kryzysowego w sytuacjach niecierpiących zwłoki z kompetencjami premiera.
Według RCB niepotrzebne jest też ograniczenie działań zarządzania kryzysowego tylko do terytorium Polski. Ustawa - według Centrum - powinna mówić też o przygotowaniach do działania poza granicami kraju. "To ograniczenie jest nadmierne, tym bardziej, że gdy mówimy o reagowaniu kryzysowym, mówimy również o rozwiązaniach stosowanych w NATO i UE" - powiedział Skomra.
Centrum chciałoby również, by na szczeblu rządu zarządzanie kryzysowe nie obejmowało jedynie reagowania. RCB proponuje, by przekształcić RZZK w rządowy zespół ds. bezpieczeństwa z jednoczesnym rozszerzeniem jego zadań o ocenę stanu bezpieczeństwa narodowego. "Wojewodów ustawa zobowiązała do takich ocen, a na szczeblu centralnym - nikogo" - zaznaczył Skomra.
Dodał, że w skali całego kraju takie oceny są dokonywane przez różne doraźnie formowane komitety lub zespoły. "Nie ma natomiast takiego stałego sekretariatu na poziomie rządu, gdzie by spływały wszystkie informacje odnośnie oceny stanu bezpieczeństwa" - powiedział.
RCB podkreśla też, że obecnie, gdy zatrudnia ok. 60 osób, nie może jednocześnie obsługiwać dwóch obiegów informacji - jednego dla obsługi rządu, premiera i RZZK, i drugiego w MSWiA. "Nałożenie tych dwóch obiegów informacji powoduje chaos i praktycznie utrudnia zorientowania się, kto realizuje, a kto nadzoruje" - mówił Skomra.
RCB zaznacza również, że choć jest instytucją ponadresortową, to ze względów finansowych jest całkowicie podporządkowane MSWiA, do tego stopnia, że dyrektor jest pozbawiony możliwości swobodnego zarządzania własnym budżetem. Jak mówił Skomra, trudno w tej sytuacji mówić o nadzorze nad funkcjonowaniem zarządzania kryzysowego wewnątrz MSWiA.
Przedstawiciele RCB są też zdania, że nazwa Rządowe Centrum Bezpieczeństwa jest myląca. Sugeruje bowiem, że jest to instytucja włączona w zarządzanie bezpieczeństwem państwa. Tymczasem kompetencje RCB są ograniczone ds. zarządzania kryzysowego.
Rządowe Centrum Bezpieczeństwa zainaugurowało działalność 2 sierpnia 2008 roku. Jego głównym celem jest analizowanie zagrożeń w oparciu o dane uzyskiwane ze wszelkich możliwych źródeł. RCB zapewnia obsługę Rady Ministrów, premiera, szefa MSWiA i Rządowego Zespołu Zarządzenia Kryzysowego w sprawach zarządzania kryzysowego oraz pełni funkcję krajowego centrum zarządzania kryzysowego. Budżet Centrum na 2010 rok wynosi 6,7 mln zł. (PAP)