Poseł Janusz Palikot, znany z przewodniczenia sejmowej komisji „Sprawne Państwo” oraz licznych happeningów polityczno – medialnych, bez urzędowego pozwolenia maluje swój dom na lubelskim Starym Mieście. Można by uznać to wydarzenie tylko za jeszcze jedną akcję ekscentrycznego polityka, który w ten sposób chce przypomnieć się publiczności. Sprawa jednak błaha nie jest, bowiem dotyczy prawa, praworządności i stosunku obywateli do organów państwa.

Janusz Palikot postanowił przeprowadzić malowanie elewacji swojego domu bez potrzebnych zezwoleń, ponieważ uważa, że wymagania stawiane przez przepisy w takiej sytuacji są zbyt duże. Jako przewodniczący komisji do spraw usuwania absurdów i różnych uciążliwości w prawie, poseł Palikot umieścił wspomniane przepisy na liście do pilnej zmiany. Jeszcze jednak do tego nie doszło i nie wiadomo czy dojdzie. W więc prawo nadal obowiązuje i wszyscy mają obowiązek się do niego stosować. Także poseł Palikot.

Faktem jest, że w przypadku prac, jakie zamierza przeprowadzić Janusz Paliktot, poprzeczka jest ustawiona wyjątkowo wysoko. Potrzebne jest pozwolenie konserwatora zabytków, szczegółowy plan kartograficzny, zezwolenie na zajęcie pasa drogowego, projekt architektoniczno – budowlany i pozwolenie. Po złożeniu tych dokumentów urząd ma 65 dni na ustosunkowanie się do wniosku. A wszystko po to, by Palikot, który na podstawie pozwolenia z 2003 roku wyremontował kamienicę, teraz mógł ją jeszcze raz pomalować na ten sam kolor, ponieważ tamto malowanie trochę nie bardzo wyszło, coś tam pękło, gdzieś się przebarwiło.

Tak na zdrowy rozsądek, to wydawałoby się, że powinno być prościej, że takie kosmetyczne poprawki powinno załatwiać się jednym krótkim pismem do urzędu. Chyba dobrze by było, gdyby udało się „Komisji Palikota” to uprościć. Oby jednak nie za bardzo, bo taka całkowita swoboda w podejmowaniu tego typu działań nie byłaby raczej uzasadniona. Nie byłoby dobrze gdyby obecna „akcja obywatelskiego oporu” w wykonaniu posła odebrana została przez opinię publiczną jako zapowiedź sytuacji, w której każdy będzie mógł malować swój dom, remontować, przerabiać czy budować od nowa, jak mu się podoba. Janusz Palikot to człowiek z niezłym gustem, nie ma więc obaw, że swój dom zeszpeci i obniży tym samym estetyczną wartość lubelskiego Starego Miasta. Ale gdyby wszyscy bez państwowego nadzoru remontowali i przebudowywali swoje domy, to niejednego koszmarka byśmy zobaczyli. Chociaż z drugiej strony mimo tych rozbudowanych przepisów i twardych urzędów, mnóstwo różnych ”gargameli” w Polsce powstaje.

Samowola posła Palikota budzi mieszane uczucia, ponieważ w naszym kraju i tak jest za dużo lekceważenia dla prawa, by jeszcze namawiać do jego eskalacji. Z drugiej jednak strony gdy widzi się twarde prawo i równie twardych urzędników w sprawie pomalowania kamienicy, to chce się spytać: jakim cudem powstało tyle góralskich domów na Mazowszu, Mazurach, Suwalszczyźnie, kto pozwala na budowę podwarszawskich murowańców w sercu Puszczy Białowieskiej, kto toleruje te blaszane garaże na osiedlach w większości miast itd. itp.? Mimo tych surowych przepisów powstają i przez dziesiątki lat stoją.

Ma rację Janusz Palikot gdy twierdzi, że prawo budowlane trzeba uprościć. Oby jednak skutkiem jego działań nie była anarchia, w której każdy będzie robił tak, jak mu się spodoba. Jeśli ktoś zeszpeci swój dom, to zeszpeci także nasz wspólny krajobraz. On nawet może być dumny ze swego oryginalnego pomysłu, ale jego skutki ponosić będziemy my wszyscy. Dlatego w budownictwie jakieś rygory muszą obowiązywać. Nie nadmierne, nie formalistyczne, ale wymuszające jakieś reguły i jakąś estetykę, którą nie każdy musi sam czuć.

Jeśli dojdzie w końcu do uchwalania projektów przygotowanych w „Komisji Palikota”, w tym tego upraszczającego prawo budowlane, to dobrze by było, by posłowie nie ulegli za bardzo naciskom upraszczaczy – ekstremistów. O zachowanie rozsądku w tej dziedzinie należy też apelować do przewodniczącego Palikota, jak również o to by upraszczał prawo raczej na drodze legislacyjnej, a nie z szablą w dłoni.