Jak przypomina autor komentarza, trust to stosunek powiernictwa, w którym pewien majątek jest „trzymany” przez powiernika (ang. trustee), będącego formalnie właścicielem, w interesie i na rzecz beneficjenta trustu (ang. beneficiary). Powiernik ma obowiązek obchodzić się z majątkiem należącym do trustu z należytą starannością i z lojalnością wobec beneficjenta, czyli – innymi słowy – jak z cudzą, powierzoną sobie rzeczą. Stąd mówi się, że własność majątku w truście jest rozdwojona: „goły” tytuł prawny przysługuje powiernikowi, zaś własność ostatecznych korzyści przynoszonych przez majątek (ang. beneficial ownership) przysługuje beneficjentowi. Co więcej, składniki trustu są wyodrębnione w osobną masę w majątku powiernika (trust fund) i nie podlegają egzekucji przez wierzycieli osobistych powiernika.
- Poza tym zarysem podstawowej struktury trustu jego cechy mogą się bardzo różnić, a wynikająca z tego elastyczność stanowi jedną z kluczowych zalet trustów - stwierdza autor. I dodaje, że opis odnosi się do tego, jak trust jest traktowany w państwach przewidujących wprost taką instytucję w swoim prawie. Problem pojawia się, gdy skutki wywoływane przez trust musi zbadać sąd lub organ państwa, którego prawo pojęcia trustu nie zna – jak Polska. Więcej>>
Polski język i polskie prawo nie lubią trustów
W państwach kultury anglosaskiej trust jest bardzo popularną formą, wykorzystywaną w rozmaitych celach: do zarządzania majątkiem, jako mechanizm dziedziczenia, do budowy struktur korporacyjnych i do celów podatkowych. Tymczasem w Polsce jest wiele nieufności wobec tej instytucji - pisze adwokat Maciej Zych z kancelarii Wardyński i Wspólnicy.