W dorocznej konferencji Zakładu Praw Człowieka Wydziału Prawa i Administracji UW wzięła udział liczna grupa naukowców z całego kraju zajmujących się tą tematyką, a także sędziowie, adwokaci i działacze organizacji pozarządowych. Wszyscy byli zgodni co do tego, że tytuł konferencji: "Konstytucja - Konwencja - Karta. Deficyty polskiego standardu praw człowieka", dobrze oddaje stan spraw w tej dziedzinie. Otóż zdaniem ekspertów, generalnie Polska zachowuje się poprawnie. Przystępuje do "słusznych" międzynarodowych porozumień, zakazujących np. dyskryminacji, czy stosowania nieludzkich kar, ale potem przeciąga ich wdrażanie do krajowego systemu prawnego, a gdy już zostaną wydane odpowiednie przepisy, to nie zawsze konsekwentnie.
Od kilku lat Polska nie może np. przygotować wymaganego przez unijne dyrektywy pakietu ustaw antydyskryminacyjnych, w związku z czym Komisja Europejska skierowała już skargę do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. A gdy już projekt powstał, to jest krytykowany przez organizacje zajmujące się prawami człowieka jako zbyt minimalistyczny i unikający konsekwentnego postawienia pewnych problemów.
Ten przykład nie dziwi prof. Marii Kruk-Jarosz z Instytutu Nauk Prawnych PAN, która przypomina, że pod względem wdrażania unijnych dyrektyw Polska zajmuje 24 miejsce wśród 27 członków UE i przekracza dwukrotnie przeznaczony na to czas. - W każdym przypadku jest to związane z ograniczaniem praw obywatelskich, bo każda taka dyrektywa jakieś prawa nadaje. Ale w przypadku regulacji dotyczących praw człowieka jest to szczególnie dotkliwe - mówi prof. Kruk-Jarosz.
Zdaniem prof. Romana Wieruszewskiego z Poznańskiego Centrum Praw Człowieka, są różne przyczyny powstawania takich opóźnień lub niepełnego wdrażania międzynarodowych standardów do polskiego prawa. - Czasem jest to skutek bałaganu lub niestaranności odpowiednich organów, ale częściej chodzi o obawy o skutki takich decyzji dla krajowej polityki. W przypadku konwencji gwarantujących obywatelom jakieś uprawnienia, motywem opóźniania jej ratyfikacji bywa np. obawa o skutki dla budżetu. Zupełnie innym przypadkiem jest brak ratyfikacji dawno temu podpisanej przez Polskę konwencji o niestosowaniu kary śmierci. Polska oczywiście takiej kary nie ma w kodeksie i nie stosuje jej, ale politycy odkładają decyzję o ratyfikacji, by nie wywoływać w kraju kolejnej dyskusji o karze śmierci - mówi prof. Wieruszewski. Opinię te potwierdza prof. Jerzy Zajadło z Uniwersytetu Gdańskiego, który dodaje, że nasz kraj z powodu braku ratyfikacji konwencji zakazującej kary śmieci naraża się na międzynarodową krytykę.
Z kolei Katarzyna Sękowska-Kozłowska z Poznańskiego Centrum Praw Człowieka zwraca uwagę na fakt, że szczególne problemy są z międzynarodowymi konwencjami, które w jakikolwiek sposób dotykają drażliwych w Polsce problemów światopoglądowych. Takie właśnie są motywy przedłużania się ratyfikacji Konwencji bioetycznej, która dotyczy wielu problemów z zakresu medycyny, w tym m.in. związanych z transplantologią, ale w naszym kraju kojarzona jest przede wszystkim ze sporem o zapłodnienia in vitro.
Prof. Zdzisław Kędzia z Uniwersytetu im Adama Mickiewicza w Poznaniu nawiązuje w tym kontekście do międzynarodowych konwencji dotyczących spraw socjalnych, w tym unijnej Karty Praw Podstawowych. - Działanie tej ostatniej zostało ograniczone przez tzw. protokół polsko - brytyjski, ale tak generalnie polskie władze niechętnie podchodzą do takich międzynarodowych porozumień, podobnie jak do tych, które nadają obywatelom naszego kraju uprawnienia do kierowania skarg do międzynarodowych instytucji - mówi prof. Kędzia.
Uczestnicy konferencji krytycznie wypowiadali się także o wykonywaniu w Polsce wyroków Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Dr Adam Bodnar, pracownik naukowy Zakładu Praw Człowieka Wydziału Prawa i Administracji oraz sekretarz Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka mówił m.in. o tym, że wyroki strasburskiego trybunału nie trafiają do sądów, których orzeczenia były ich podstawą, nie są też przedmiotem szerszej refleksji w polskim wymiarze sprawiedliwości. Zdaniem prof. Ewy Łętowskiej, sędziego Trybunału Konstytucyjnego, to efekt tego, że wyroki ETPCz dotyczą państwa, czyli  są przeciwko Polsce, Włochom, czy Hiszpanii, a nie odnoszą się do konkretnego organu. - Skutek tego jest taki, że nikt ich nie bierze do siebie i nikt nie poczuwa się do obowiązku podjęcia odpowiednich działań, które wyeliminowałyby na przyszłość przyczyny skierowania sprawy do Strasburga. Standardy prawne naruszyła Polska, ale taki wyrok trafia w próżnię - mówi prof. Łętowska. Zdaniem prof. Marii Kenig-Witkowskiej z Wydziału Prawa UW, to jest kwestia odpowiedzialności państwa za różne skutki działania jego organów. - To jest ciągle problem słabo rozpracowany, zarówno na gruncie teorii prawa jak i praktyki państwowej - uważa prof. Kenig-Witkowska.
Wszyscy natomiast uczestnicy konferencji byli zgodni co do tego, że trudności z ratyfikacją w Polsce powszechnie uznawanych konwencji międzynarodowych, a także ze stosowaniem wyroków trybunału w Strasburgu źle świadczą o powadze naszego państwa.