Jak donosi dziennik „Polska", eksperci z Pałacu Prezydenckiego przyspieszają prace nad projektem ustawy, który zakłada surowsze karanie sprawców poważniejszych wykroczeń. Według założeń do prezydenckego projektu wiek osób, które można byłoby karać za popełnienie wykroczenia byłby obniżony z 16 do 15 lat. Wyższe byłyby tez grzywny, w przypadkach recydywy mogłyby być nawet trzykrotnie wyższe niż obecnie i sięgać nawet 15 tysięcy złotych. Areszt mógłby zaś wynosić nawet do trzech miesięcy. Projekt ma być gotowy za miesiąc, a na początku jesieni prezydent ma wystąpić z inicjatywą ustawodawczą i zaproponować swoje zmiany Sejmowi.

Ten projekt to nic nowego. Takie właśnie zmiany, generalnie zaostrzające odpowiedzialność za wszelkie naruszenia prawa, to tradycyjna filozofia Prawa i Sprawiedliwości. Przygotowywał je Lech Kaczyński na początku tego wieku, gdy w końcówce rządu AWS był ministrem sprawiedliwości. Właśnie wtedy polityczne i „legislacyjne” szlify zdobywał przy obecnym prezydencie Zbigniew Ziobro, który najpierw był doradcą o potem krótko wiceministrem sprawiedliwości. Wtedy obu panom nie udało się wprowadzić swoich idei w życie. Kolejna próba rozpoczęła się, gdy PiS objął władzę, a Zbigniew Ziobro został ministrem i Prokuratorem Generalnym. Z wielkiego planu totalnych reform w prawie i wymiarze sprawiedliwości udało się wprowadzić, na szczęście, tylko niektóre projekty, ale i tak drugi już minister obecnego rządu ma co sprzątać. Jak choćby zrobić porządek z „sądami 24-godzinnymi”, które właśnie miały być batem na chuliganów, a okazały się totalnym niewypałem.

Większość z ludzi interesujących się choć trochę prawem i pracą organów ścigania wie, że na chuliganów o wiele skuteczniejsza od surowego prawa jest prewencja i skuteczna policja. Politycy i zwolennicy PiS tego nie wiedzą i konsekwentnie trzymają się swoich koncepcji. A może i wiedzą to, ale orientują się też, że „ciemny lud” lepiej kupuje polityków – szeryfów, którzy nie mają litości dla bandytów. Może nawet zdają sobie sprawę, że taką ustawą nie zmniejszą zagrożenia chuligaństwem na naszych ulicach, ale będą przynajmniej mogli mówić, że oni wiedzieli jak z tym zjawiskiem walczyć. Nic nie załatwią również dlatego, że ten projekt ma niewielkie szanse na uchwalenie przez Sejm. Prezydent i jego doradcy zdają sobie z tego sprawę, ale projekt będą forsować, by przed wyborami prezydenckimi mówić, jak to Lech Kaczyński chciał coś dobrego zrobić, ale mu nie dali. Wiadomo kto!

Projekt ma niewielkie szanse, ale prezydenccy urzędnicy mają nadzieję, że przekonają do niego Platformę Obywatelską. Wychodzą z założenia, że na krótko przed wyborami prezydenckimi będzie tej partii niewygodnie odrzucić projekt zaostrzający prawo i ułatwiający walkę z przestępczością. I tu może być coś na rzeczy.