Palenie będzie zabronione również w barach, restauracjach czy pubach, które mają jedną salę. Gdy lokal jest większy, właściciel może przeznaczyć jedną z sal dla palących, ale musi to być oddzielne pomieszczenie, zamknięte i z odpowiednią wentylacją. Koszt jego wydzielenia waha się od 30 do 50 tys. zł.
Restauratorzy szukają sposobów na obejście ustawy. Jednym z nich ma być zakładanie tzw. klubów palacza, w których goście przy wejściu podpisywaliby deklarację członkowską i palili do woli. Niektórzy właściciele lokali zapowiadają, że nie zamierzają przeganiać palaczy. – Obawiamy się, że zakaz będzie fikcją, szczególnie na wsiach i w małych miasteczkach, gdzie właściciel baru zna się ze wszystkimi klientami – przyznaje w "Rzeczpospolitej" koordynatorka akcji "Polska bez dymu". O tym, że mogą być problemy z egzekpwaniem nowego prawa, pisze także "Gazeta Wyborcza": Zakaz palenia w miejscach publicznych, który zaczyna obowiązywać w całej Polsce od poniedziałku, to absurd prawny. Dlaczego? Bo strażnikom miejskim, którzy za palenie w szkole czy lokalu gastronomicznym mogliby wlepiać mandaty, taką możliwość odebrano. Wszystko przez bałagan w przepisach. Wraz ze zmianami w ustawie antynikotynowej znowelizowane powinno zostać rozporządzenie ministra spraw wewnętrznych i administracji, które określa, za jakie wykroczenia strażnicy miejscy mogą nakładać mandaty. Nie zrobiono tego, co nie pozwala strażnikom karać palaczy. Żeby znów mogli nakładać mandaty za palenie np. na przystankach komunikacji publicznej albo placach zabaw, potrzebne jest znowelizowanie rozporządzenia ministra.
Na poniedziałek Główny Inspektorat Sanitarny zapowiedział konferencję prasową, na której ma przedstawić pomysł na kontrolowanie 80 tys. lokali.
Zakaz palenia w miejscach publicznych obowiązuje w prawie wszystkich państwach starej UE oraz w Skandynawii, a także w Bułgarii, Estonii i na Litwie.

Jednak zdaniem organizacji Pracodawcy RP, projekt ten jest rozsądnym kompromisem w stosunku do pierwotnie przedstawionej w Komisji Zdrowia, rygorystycznej i trudnej w przestrzeganiu ustawy.
Pracodawcy RP mają nadzieję, że nowe przepisy nie wpłyną na zatrudnienie w lokalach gastronomicznych i rozrywkowych. - Warto podkreślić, że nie wszystkich drobnych przedsiębiorców stać na podzielenie lokalu na dwie izby lub zamontowanie odpowiednich urządzeń skutecznie chroniących przed przenikaniem dymu tytoniowego – podkreśla ekspert Pracodawców RP, Grzegorz Byszewski. Dodaje on, że w wielu przypadkach, np. gdy lokale mieszczą się w budynkach objętych ochroną konserwatora zabytków, zamontowanie jakiejkolwiek dodatkowej wentylacji jest niemożliwe. To z pewnością spowoduje, że część z nich będzie miało przynajmniej przejściowe problemy finansowe.
- Jak pokazują międzynarodowe doświadczenia, we wszystkich państwach wprowadzenie zakazu palenia w krótkim okresie spowodowało ubytek dochodów związany ze zmniejszoną liczbą klientów. Dlatego też należy monitorować nową ustawę pod kątem skutków ekonomicznych dla polskiej gospodarki. Pracodawcy RP będą na bieżąco analizować skutki wpływu wejścia w życie ustawy na podmioty gospodarcze i będą interweniować w przypadku dużych trudności z zastosowaniem tego prawa - stwierdza Byszewski.