Stanisław K. mieszkaniec Krakowa kupił w 2009 r. działkę o powierzchni 70 arów w dzielnicy Podgórze. Miał zamiar wybudować na niej dom. Był zupełnie nieświadomy, że na terenie o pewnym nachyleniu znajdują się osuwiska. Oznacza to, że w razie silnego deszczu ziemia może tworzyć wyrwy lub spadać lawinowo. Gdy starał się o pozwolenie na budowę okazało się, że kupiona działka jest położona na terenie zagrożonym i nie wolno tam nikomu wznosić budynków. Wynikało to z uchwały Rady Miasta Krakowa z 20 listopada 2013 r. dotyczącej obszaru "Rajsko".
Zarzuty wobec planu miejscowego
Wobec tego Stanisław K. zaskarżył uchwałę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Napisał w skardze, że poniósł wysokie koszty w związku z przygotowywaniem inwestycji. Stanisław K i współwłaścicielka Monika M. uzyskali również ostateczną decyzję o ustaleniu warunków zabudowy, umożliwiająca im realizację budowy domu. Jednak wskutek uchwalenia przez Radę Miasta planu miejscowego, naruszono przepisy prawa powszechnie obowiązującego i możliwość realizacji zabudowy mieszkalnej jednorodzinnej została całkowicie wyłączona, co ogranicza prawo własności. Wskazano głównie na naruszenie art. 20 ust. 1 ustawy - prawo zagospodarowania przestrzennego poprzez sprzeczność miejscowego planu zagospodarowania ze studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego Miasta Krakowa. Złamano też art. 15 ust. 2 pkt 1 i 9 tej ustawy poprzez wyłącznie orientacyjne wyznaczenie na rysunku planu terenów o spadkach powyżej 12% predysponowanych do wystąpienia ruchów masowych ziemi jako elementu informacyjnego.
Zdaniem skarżących uchwała była tez sprzeczna z Konstytucją, a zwłaszcza zasadą równości wobec prawa. ten argument odnosił się do faktu, że na sąsiedniej działce pozwolono na wzniesienie budynku mieszkalnego.
Sąd I instancji oddala skargę
WSA w Krakowie oddalił skargę. Zdaniem sądu fakt, iż przed uchwaleniem planu działka skarżących mogła być zabudowana, gdyż zapisy studium nie są obligujące dla organów administracji architektoniczno-budowlanej. I jest to bez wpływu na ocenę legalności planu, który zabudowę na tym terenie wyklucza. Nie dochodzi tutaj także do nadużycia władztwa planistycznego.
Właściciele wnieśli skargę kasacyjną do NSA. Podtrzymali poprzednie zarzuty i dodali, że osuwiska, według analizy geodezyjnej nie są aktywne. A co więcej - doszło do arbitralnego przekroczenie władztwa planistycznego.
NSA: nie było arbitralności
NSA jednak oddalił skargę. Zdaniem sądu II instancji żadne z zarzutów nie potwierdza naruszeń. Sędzia Paweł Miładowski podkreślił, że między planem zagospodarowania przestrzennego a studium nie ma sprzeczności. Studium jest jedynie koncepcją, ogólnym zarysem.
- Planista miał podstawę do naniesienia na tym terenie osuwisk, gdyż badania Państwowego Instytutu Geodezyjnego przeprowadziły w 2011 r. badania, które wykazały 120 osuwisk na spornej działce - powiedział sędzia. - Gdyby nie były one ujęte w planie, to w razie katastrofy budowlanej winny byłby urząd i planista - dodał sędzia.
NSA uznał, ze zarzut nierównego traktowania także nie był trafny, gdyż każdy interes prawny jest inny, a nieruchomości, mimo, że sąsiednie różniły się od siebie.
Przewodniczący składu powiedział na koneic, że jeszcze 10 lat temu osuwiska nie były w ogóle analizowane w sądach i uwzględniane w planach. Dopiero po ulewach pojawiających się w ostatnich latach kwestia ta stała się przedmiotem sporów.
Sygnatura akt II OSK 3099/14, wyrok z 17 czerwca 2016 r.
Dowiedz się więcej z książki | |
Prawo budowlane. Komentarz
|