Wyrok zapadł na skutek skargi Rady Sekcji Krajowej NSZZ "Solidarność", która zarzuciła bezczynność ministrowi finansów Jackowi Rostowskiemu. Zwróciła się bowiem do niego o udostępnienie pisma, w którym dyrektor generalny Ministerstwa Finansów wystąpił do jednego z wiceministrów o przeprowadzenie rozmowy dyscyplinującej z Dyrektorem Departamentu Administracji Podatkowej w MF.

Minister wyjaśnił, że rozmowa z dyrektorem ma dotyczyć przestrzegania przepisów ustawy o dostępie do informacji publicznej (u.d.i.p.), ale samego pisma nie przekazał, twierdząc, że zarówno treść korespondencji, jak i przeprowadzanych w tej sprawie rozmów, ma charakter wewnętrzny.

Solidarność skierowała sprawę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. W skardze napisała, że skoro minister nie udzielił informacji zgodnie z jej wnioskiem i nie wydał decyzji odmownej, to - jej zdaniem - pozostawał w bezczynności.

Warszawski WSA przyznał jej rację. Sąd podkreślił, że art. 3 ust. 1 pkt 2 u.d.i.p. mówi o prawie wglądu do dokumentów urzędowych, czyli takich, które stanowią "treść oświadczenia woli lub wiedzy, utrwaloną i podpisana przez funkcjonariusza publicznego w ramach jego kompetencji, skierowaną do innego podmiotu lub złożoną do akt sprawy".

Sąd dodał, że zgodnie z orzecznictwem informacją publiczną są również dokumenty wewnętrzne związane z wykonywaniem kompetencji i zadań publicznych. W art. 6 ust. 1 pkt 4 u.d.i.p. jest wyraźnie mowa o wystąpieniach - zauważył WSA. Stwierdził, że samo tylko przytoczenie treści wystąpienia czy streszczenie go to za mało, by mówić o udostępnieniu informacji publicznej.

Minister finansów zaskarżył ten wyrok do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Podczas rozprawy pełnomocnik ministra mec. Anna Polesiak przekonywała, że sąd I instancji skupił się jedynie na tym, jaką nazwę nosi dokument, a nie na tym, jaka jest jego treść. Przyznała, że chodzi o pismo wewnętrzne skierowane przez funkcjonariusza publicznego do innego funkcjonariusza, jednak - jak podkreśliła - dotyczy ono polecenia służbowego, które nie podlega udostępnieniu w trybie ustawy o dostępnie do informacji publicznej.

Na poparcie swoich argumentów pełnomocnik przywołała wyrok warszawskiego WSA (sygn. II SA/Wa 875/06), z którego wynika, że polecenia służbowe to "narzędzia pracodawcy, o których informacja nie musi być udostępniania na podstawie u.d.i.p.". "Jeżeli na skutek wykonywania poleceń służbowych przez pracownika dochodzi do nienależytego wykonywania zadań przez właściwe organy albo przez ich pracowników, naruszenia praworządności lub interesów skarżących, przepisy kodeksu postępowania administracyjnego przewidują odrębny tryb załatwiania tego rodzaju spraw" - zauważyła pełnomocnik cytując wyrok WSA.

Naczelny Sąd Administracyjny uznał skargę ministra za zasadną i uchylił orzeczenie warszawskiego sądu (sygn. I OSK 2888/12). Sąd przypomniał, że nie każdy dokument wytworzony przez organ publiczny jest informacją publiczną. Decydujące są treść i charakter danych, a nie to, jak nazwany jest dokument, w którym informacja się znajduje - podkreślił.

Zdaniem NSA sąd I instancji niepotrzebnie skupił się na tym, jaką nazwę nosi dokument - powinien był również przeanalizować jego treść i dopiero na tej podstawie wydawać orzeczenie.

Z wyroku zadowolona jest mec. Polesiak. Komentując to orzeczenie dla PAP wyjaśniła, że dość powszechne jest uznawanie dokumentu za informację publiczną, bez analizy jego treści, a tylko na podstawie jego nazwy czy formy. "W tej sprawie akurat chodziło o polecenie służbowe, które nie jest informacją, jaką urząd powinien udostępniać w trybie ustawy o dostępie do informacji publicznej, dlatego dobrze, że sąd jednoznacznie rozwiał wątpliwości w odniesieniu do przekazywania dokumentów zawierający tego typu treści" - powiedziała Polesiak.