Funkcjonariusz Centralnego Biura Śledczego Mirosław K. przedstawił swoim szefom wniosek o wypłacenie ekwiwalentu pieniężnego za niewykorzystany czas wolny od pracy. Był to okres od września 2006 r. do lutego 2009 r., w sumie 1166 godzin. Mirosław K. uzasadniał żądanie  tym, że w owym czasie nie było systemu rozliczania nadgodzin, a jak zeznali świadkowie - czyniono to na bieżąco, po każdym dyżurze.
W tym czasie zajmował się ochroną świadków koronnych.  Warto zaznaczyć, że wniosek ten wpłynął już po zakończeniu przez funkcjonariusza służby.

Komendant Główny Policji odmówił uwzględniania wniosku, więc sprawa trafiła najpierw do ministra spraw wewnętrznych, a potem - do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Ten zaś sąd rozpatrywał ją dwukrotnie i dwa razy WSA oddalił skargę funkcjonariusza.  W wyroku z 17 kwietnia 2014 r. sąd I instancji orzekł, że nadgodziny obejmują tylko 233 godziny i pięć minut. I wlicza się do nich jedynie czynności służbowe, a nie jak skarżący chciał  - czas na sen, spożywanie posiłków  oraz dojazdy.

Dowiedz się więcej z książki
Ustawa o Policji. Komentarz praktyczny
  • rzetelna i aktualna wiedza
  • darmowa wysyłka od 50 zł



WSA podzielił stanowisko ministra, że tak wielka rozbieżność czasowa w wyliczeniach nadgodzin funkcjonariusza i jego przełożonych wynika z błędu rozliczenia realnie sprawowanej służby.  Według rozporządzenia ministra spraw wewnętrznych z 18 października 2001 r. w sprawie rozkładu czasu służby policjantów funkcjonariusz miał obowiązek prowadzić ewidencję i przedstawiać ja swoim przełożonym
Mirosław K. nie pogodził się z takim orzeczeniem i złożył skargę kasacyjną.  Według niego oddalenie żądania było wadliwe, gdyż minister naruszył zasady dowodowe, pomijając niektóre zeznania świadków ( art.145 lit c) ppsa). Ponadto zarzucił swoim przełożonym zaniechanie ewidencji godzin nadliczbowych oraz działania sprzeczne z interesem społecznym. Natomiast - według skarżącego - WSA zaakceptował błędne ustalenia faktyczne ministra.

Naczelny Sąd Administracyjny w wyroku z 5 lipca br. oddalił skargę. Spór o wypłacenie ekwiwalentu pieniężnego za niewykorzystany czas wolny od pracy toczył się wokół dowodów. Po raz pierwszy WSA popełnił błędy w tym zakresie, ale przy rozpatrywaniu ponownym sprawy organ przesłuchał siedmiu funkcjonariuszy CBŚ. Jak stwierdził sędzia sprawozdawca Przemysław Szustakiewicz z tych zeznań wynikało, że ewidencja godzin nadliczbowych odbywała się na bieżąco, a skarżący nie rozliczał się w tym trybie, stąd powstały liczne zaległości. Organ ma obowiązek rozliczyć tylko 233 godziny nadliczbowe skarżącego. - Cały okres delegacji funkcjonariusza CBŚ nie liczy się do godzin nadliczbowych, jedynie faktycznie wykonywaną służbę - podkreślił sędzia Szustakiewicz.

Sygnatura akt I OSK 2266/14, wyrok z 5 lipca 2016 r.