Według śledczych w sprawie może być nawet kilkudziesięciu pokrzywdzonych.
Jak poinformował w środę rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania, na polecenie Prokuratury Rejonowej Łódź–Bałuty funkcjonariusze CBŚP zatrzymali dwie kolejne osoby w tym śledztwie. Wśród nich jest notariuszka, przed którą spisywane były akty notarialne dotyczące sprzedaży mieszkań należących do poszczególnych pokrzywdzonych oraz wystawiane pełnomocnictwa do ich sprzedaży.
Zatrzymany został także 38-letni mężczyzna, który już we wrześniu usłyszał zarzuty w tej sprawie, ale wówczas opuścił areszt za kaucją. Śledczy zebrali od tego czasu nowe dowody, które pozwoliły na rozszerzenie mu zarzutów. Ustalono bowiem, że kierował on działaniami grupy przestępczej i brał udział w wyłudzeniu kolejnego mieszkania. Za zarzucane zatrzymanym przestępstwa grozi kara do 12 lat więzienia.
CBŚP rozbiło gang oszustów we wrześniu tego roku. W Łodzi, Łęczycy i Aleksandrowie Łódzkim zatrzymano wówczas 8 osób w wieku od 26 do 49 lat. Wśród nich dwoje podejrzanych o kierowanie grupą - 26-latkę i jej 48-letniego ojca - właścicieli biura obrotu nieruchomościami. Wszyscy podejrzani usłyszeli zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, która doprowadzała starsze, niezamożne, schorowane osoby do niekorzystnego rozporządzania własnymi mieszkaniami. Zarzucono im także oszustwa i fałszowanie dokumentów.
Zatrzymana notariusz, to dziewiąta osoba podejrzana w tej sprawie. Prowadziła ona kancelarię w jednej z miejscowości w Łódzkiem. Prokuratura przedstawiła jej w sumie 12 zarzutów, w tym udziału w latach 2011-14 w zorganizowanej grupie przestępczej dokonującej oszustw przy transakcjach sprzedaży mieszkań. Prawniczka jest podejrzana o współudział w dziewięciu oszustwach na kwotę ponad 867 tys. zł oraz w usiłowaniach wyłudzenia dwóch mieszkań o wartości około 195 tys. zł.
"Jak ustalono, to w jej kancelarii notarialnej przeprowadzona była większość spośród badanych transakcji sprzedaży lokali oraz pełnomocnictw wystawianych przez pokrzywdzonych, do zbycia mieszkań" - wyjaśnił Kopania. Prokuratura nie zdecydowała jeszcze czy w przypadku dwójki zatrzymanych wystąpi o areszt.
Policjanci z łódzkiego CBŚP w marcu tego roku przejęli sprawy dotyczące spółki zajmującej się skupowaniem zadłużonych mieszkań. Jak ustalono, gang działał co najmniej od stycznia 2012 r. na terenie Łodzi. Mechanizm przestępstwa zawsze wyglądał podobnie. Osoby reprezentujące i współpracujące z łódzką firmą wyszukiwały za pośrednictwem spółdzielni mieszkaniowych czy też ośrodków pomocy społecznej zadłużone lokale. Ich właściciele znajdowali się w trudnej sytuacji życiowej i finansowej.
Zdesperowani i często zagrożeni perspektywą eksmisji lokatorzy zawierzali obietnicom dotyczącym pomocy w spłacie zadłużenia i zapewnieniu innego tańszego lokalu. Bezwarunkowo podpisywali w obecności notariusza pełne pełnomocnictwa do dalszych działań w ich imieniu zupełnie obcym osobom podstawionym przez spółkę. Tym samym tracili jakikolwiek wpływ na to, co działo się dalej z ich mieszkaniem. Po fakcie dowiadywali się, że zostali wymeldowani i już nie mają domu.
Pozornie wszystko odbywało się zgodnie z prawem. Oszuści nie wywiązywali się jednak ze zobowiązań finansowych. W konsekwencji tego pokrzywdzeni stawali się bezdomnymi bez środków do życia. Według śledczych działalność przestępcza prowadzona była na bardzo dużą skalę.
Jak ustalili policjanci i prokuratorzy, od stycznia 2012 r. oszuści wyłudzili w ten sposób co najmniej 14 mieszkań o łącznej wartości ponad 1 mln zł. Pieniądze uzyskiwane z oszustw legalizowane były przez firmy, prowadzone przez niektórych członków grupy. Od września troje podejrzanych jest tymczasowo aresztowanych. Wobec pozostałych zastosowano kaucje, bądź dozory policyjne, zakazy zbliżania się do pokrzywdzonych i opuszczania kraju.
Za oszustwa wszystkim grożą kary do 8 lat więzienia, ale ponieważ działali oni w zorganizowanej grupie przestępczej, sąd może orzec wobec nich kary nawet do 12 lat pozbawienia wolności. Zdaniem śledczych, ofiarami oszustów mogło paść nawet kilkadziesiąt osób. Wszyscy pokrzywdzeni, którzy z różnych względów nie powiadomili o tym policji czy prokuratury, proszeni są o kontakt z policją lub prokuraturą. (PAP)