Chodzi na razie o jednostkowe sprawy, które od pewnego czasu przebijają się do wiadomości publicznej. Częściowo dzięki samemu Ministerstwu Sprawiedliwości, która chętnie włącza się w transgraniczne spory rodzinne. W tle jest coraz bardziej nabrzmiały problem choćby polskich Europejskich Nakazów Aresztowania, których niektóre kraje nie chcą respektować. Przykład Międzynarodowa Izba Pomocy Prawnej (IRK) Sądu Okręgowego w Amsterdamie powstrzymała się od wydania 33-letniego Polaka podejrzanego o handel i import narkotyków na teranie Polski. Powód to obawa, że ​istnieje realne zagrożenie dla jego podstawowych praw do rzetelnego procesu. To nie pierwszy raz, kiedy ten sam sąd wskazuje na usterki systemowe w polskim porządku prawnym i brak gwarancji niezależności. 

Obywatele Holandii pod opiekę polskiego rządu

Polską opinię publiczną zelektryzowała natomiast sprawa małżeństwa Holendrów i ich autystycznego syna. W lutym 2018 r. holenderska opieka społeczna otrzymała anonim, świadczący o tym, że dziecku może grozić niebezpieczeństwo, zostało odebrane z rodzinnego domu i umieszczone najpierw w pieczy zastępczej, a potem w placówce opiekuńczej. Dopiero po trzynastu miesiącach rodzicom pozwolono widywać syna raz w miesiącu przez około trzy godziny. W czerwcu ubiegłego roku zabrali go i przywieźli z Holandii do Polski, za co w Holandii grozi im nawet 9 lat więzienia.

To rozpoczęło batalię sądową w Polsce. Warszawski sąd rejonowy zdecydował o przymusowym odebraniu dziecka, ta decyzja została jednak wstrzymana, a druga instancja orzekła, że postanowienia niderlandzkich sądów dotyczące chłopca rodzicom nie podlegają uznaniu na obszarze Polski. W międzyczasie Polska odmówiła też Holandii wydania rodziców dziecka, ściganych Europejskim Nakazem Aresztowania za zignorowanie wyroku holenderskiego sądu.

Czytaj: Dzieci orężem w konfliktach rodziców, MS na razie nie pomoże>>

Wzajemne zaufanie unijną podstawą

Prawnicy do tej sprawy odnoszą się niechętnie, bo jak podkreślają, sprawy rodzinne mają to do siebie, że trzeba je rozpatrywać indywidualnie, analizując przede wszystkim dobro dziecka. W takich sprawach - jak dodają - sądy mogą weryfikować orzeczenia sądów innych państw.  

- Oczywiście wszystko zależy od okoliczności sprawy i od tego, jakie zarzuty zostaną podniesione - czy odwołamy się do Karty Praw Podstawowych i czy poddamy w wątpliwość praworządność sądów holenderskich - mówi Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego. Przypomina też, że choć TSUE się z tym nie zgadza - konstytucja w hierarchii źródeł prawa stoi ponad prawem europejskim.

Wskazuje równocześnie, że z wielką ostrożnością należy podchodzić do uprawnienia polskich sądów do kwestionowania rozstrzygnięć sądów innego państwa członkowskiego. - Takie działanie powinno mieć charakter ultima ratio - w wypadku tej sprawy związane powinno być wyłącznie z dobrem dziecka i dobrem rodziny - podkreśla. 

Polski rząd poucza inne państwa

Problem ten komentowała kilka miesięcy temu w wywiadzie dla Prawo.pl prof. Teresa Gardocka. - Odmowa wykonania ENA w tym przypadku wpisuje się w istniejący obecnie w Polsce trend kwestionowania orzeczeń dotyczących dzieci, też np. na tle konwencji haskiej, która przewiduje konieczność przewrócenia stanu w zakresie pobytu dziecka, które zostało wywiezione lub odebrane wbrew postanowieniu sądu o opiece. Jest to to samo zjawisko, co zapowiedź wypowiedzenia Konwencji Stambulskiej. Wiemy lepiej, jak ma funkcjonować rodzina, od Holendrów i innych. To zresztą wpisuje się w szersze zjawisko pouczania przez polski rząd i realizujące jego politykę organy innych państw, jak należy realizować opiekę nad dziećmi z rodzin dysfunkcyjnych - mówiła.

Więcej: Prof. Gardocka: Holendrzy mogą pytać o niezależność polskich sądów, my Holendrów - nie>>

Zasada wzajemnego zaufania zagrożona

Zastępca RPO dr hab. Maciej Taborowski zwraca uwagę, że Polska stając się członkiem Unii Europejskiej, przystąpiła do przestrzeni, która jest przestrzenią wzajemnego zaufania. - W tej przestrzeni stworzone zostały instrumenty prawne, które na tym zaufaniu bazują. Jeśli chodzi o sprawy dotyczące odpowiedzialności rodzicielskiej to na szczęście nie można w nich stosować zasady wzajemności. Grozi nam ewentualnie postępowanie Komisji Europejskiej, przede wszystkim wtedy, jeśli stwierdzi, że problem jest szerszy. Bo nie zapominajmy, że sądy są emanacją państwa i ich orzeczenia naruszające prawo unijne mogą być przedmiotem procedury przeciwnaruszeniowej z art. 258 TFUE - mówi. 

Dodaje, że sprawa może wrócić jak bumerang, bo efektem mogą być pytania prejudycjalne sądów innych państw. - To z kolei może skutkować tym, że orzeczenia polskich będą nie do utrzymania, jako sprzeczne z prawem Unii i wiązać się, w niektórych przypadkach także z koniecznością płacenia odszkodowania za naruszenie prawa unijnego -  wskazuje.

 

Czasem i jedna iskra wystarczy

Profesora dr hab. Włodzimierza Wróbla, sędziego Sądu Najwyższego niepokoi jeszcze inna kwestia. - Trudno w tym momencie powiedzieć w oparciu o jakie przesłanki sąd podjął taką decyzję, być może zrobił to poza obowiązującymi regułami gry, a być może nie. Na pewno jednak jest - co widać szczególnie w obiegu publicznym, i jeśli chodzi o rządzących - narracja związana z traktowaniem polskiego wymiaru sprawiedliwości jako kolejnej broni w walce z Unią Europejską. Abstrahując od tego konkretnego orzeczenia, które może jest i prawidłowe, to z takim podejściem niestety się spotykamy i jest ono zupełnie samobójcze - mówi. 

Dodaje, że współpraca w sprawach sądowych, czyli wzajemne uznawanie orzeczeń, jest warunkiem poziomu integracji UE - czyli swobodnego przepływ ludzi, kapitałów i usług.  - Jeśli sobie podminujemy tę współpracę w sprawach sądowych, doprowadzimy do powrotu do punktu wyjścia, zrezygnujemy z mechanizmów wzajemnego uznawania orzeczeń. Efekt?  To jest jak klocki domina, prędzej czy później musi dojść do ograniczenia współdziałania w pozostałych, istotnych z punktu widzenia obywateli, obszarach - wskazuje prof. Wróbel.

W jego ocenie chodzi o różne sfery, także te bardzo dotkliwe, bo ekonomiczne. W podobnym tonie wypowiada się zresztą dr Taborowski.  - W przypadku spraw cywilnych na poziomie unijnym zostały wypracowane i rozporządzenia i bardzo zaawansowane instrumenty, europejskie procedury - choćby europejski nakaz zapłaty itp. W tych przypadkach zasadą powinno być to, że jeżeli taki nakaz jest wydany przez sąd danego państwa to respektuje się go automatycznie w całej unii - dodaje.

Czytaj: Więzienie za brak kontaktu z dzieckiem? Koronawirus może przyspieszyć zmiany>>

Strzał w stopę, czy obrona praw człowieka? 

Taborowski nie ma jednak wątpliwości, że nawet takie jednostkowe sprawy są bardzo niepokojące, bo godzą  w zasadę wzajemnego zaufania, która w świetle orzecznictwa TSUE, konstytucyjną zasadą unijną. - Więc naruszenie tej zasady jest poważną ingerencją w system unijny - wskazuje. 

Sędzia Wróbel zwraca uwagę na jeszcze jedną kwestię - podejście części europejskich sądów do polskiego sądownictwa. - Jak się ogranicza zakres niezależności, niezawisłości sądów w Polsce, systemowo, ustrojowo, robiąc z nich bardziej urzędy niż sądy, no to trzeba się z tym liczyć. Nie ma możliwości żeby sądy europejskie współpracowały z polskimi sądami w takiej sytuacji. I to coraz bardziej widać, na razie w zakresie Niderlandów, bo tam po wyroku TSUE, po pytaniach prejudycjalnych, wykonywanie ENA praktycznie to zamarło - podsumowuje.