"Każdy ma prawo do ochrony dotyczących go danych osobowych" - to pierwszy punkt obowiązującej w Polsce ustawy o ochronie danych. Jej mocno restrykcyjne zapisy sprawiają, że zastrzeżone np. dla dziennikarzy są takie informacje jak spisy lokatorów czy adresy abonentów telefonicznych. Bez zgody zainteresowanej osoby nie można ze szpitala dostać informacji o jej stanie zdrowia, z uczelni o przebiegu studiów, a z pracy - o drodze kariery zawodowej.
Jak przypomina "Gazeta Wyborcza", od tych zasad jest jeden wyjątek: ochronie nie podlegają materiały, które o ludziach żyjących w czasach PRL zebrały organy bezpieczeństwa.
W innych krajach postkomunistycznych, takich jak Niemcy czy Węgry, uwzględnia się prawa ofiar systemu do ochrony prywatności.
Jak podkreśla gazeta - w Polsce teoretycznie również jest prawo do zastrzeżenia akt, ale nawet takie teczki mogą być ujawnione np. dziennikarzom, jeśli osoba, której dotyczą, działa w polityce lub "występuje publicznie
Więcej://wyborcza.pl>>>