Znowelizowana ustawa o utrzymaniu czystości i porządku w gminach przewiduje przejęcie przez gminy gospodarowania odpadami. Obecnie właściciele nieruchomości sami podpisują z firmami umowy na odbieranie odpadów z posesji. Z kolei gmina wydaje przedsiębiorcom zezwolenia na odbieranie odpadów komunalnych.
Zgodnie z ustawą, gminy w przetargach wybiorą firmy, które będą odbierać odpady, a właściciele nieruchomości uiszczą gminie opłatę za gospodarowanie odpadami. Uwzględnia ona koszty odbioru, transportu, zbierania, odzysku i recyklingu odpadów.  
Stołeczny, warszawski ratusz przygotowuje rozwiązania dotyczące przejęcia przez miasto gospodarowania odpadami. Chodzi m.in. o opłatę śmieciową, system odbioru odpadów, przetargi dla firm śmieciarskich - mówi zastępca rzecznika ratusza Agnieszka Kłąb. 
Do wyboru są trzy ustawowe możliwości: powiązanie opłaty z zużyciem wody liczonym w metrach sześciennych, naliczanie jej od mieszkańca lub od powierzchni mieszkania.
Opłata związana z naliczaniem zużytej wody byłaby dla Warszawy chyba najlepszym rozwiązaniem. Problem w tym, że nie cała Warszawa jest w systemie sieci wodociągowej. W przypadku opłaty liczonej od mieszkańca problem polega na tym, że liczba zameldowanych osób i mieszkających faktycznie w Warszawie to dwie różne liczby - trudne byłoby kontrolowanie stanu faktycznego.
Z kolei naliczanie opłaty od powierzchni mieszkania byłoby proste, jednak dochodziłoby do sytuacji, w której czteroosobowa rodzina mieszkająca na 40 m. kw. płaci dużo mniej niż jedna osoba, która mieszka na 100 m. kwadratowych. Czwartym rozwiązaniem jest naliczanie opłaty od gospodarstwa domowego, jednak w przypadku takiego rozwiązania Rada Warszawy musiałaby przyjąć specjalną uchwałę.
Nie wiadomo jeszcze, czy oprócz odpadów komunalnych z gospodarstw domowych miasto przejmie odpowiedzialność za te z firm, które wygrają przetargi.  "Przejęcie całego strumienia odpadów daje realny wpływ na gospodarkę odpadami komunalnymi wytwarzanymi w Warszawie, ale jest to bardzo duże wyzwanie" – ocenia warszawska urzędniczka.
Oddzielnym problemem staje się zagwarantowanie przejrzystości i jakości przetargów na usługi firm komunalnych. Trzeba też pamiętać, że większość samorządów w Polsce nie daje sobie kompletnie rady z segregacją odpadów. Jest to problem palący.
Dlatego miasto musi także przygotować i przeprowadzić przetargi na wybór firm, które będą obierały śmieci. "Zapewne podzielimy Warszawę na kilkanaście rejonów i dla każdego przeprowadzimy przetarg na odbiór odpadów, aby po jednym rejonie jeździły śmieciarki jednej firmy" - wyjaśniła rzeczniczka. Obecnie zdarza się, że na jednej ulicy pracują śmieciarki trzech lub czterech firm. "Nie ma to nic wspólnego ani z ekonomią ani z ekonomiką działania" - powiedziała. Dodała, że w stolicy pracuje ok. 120 firm śmieciarskich.
Trzeba także przygotować przetargi na instalacje, do których będą trafiały warszawskie śmieci. "Musimy wskazać konkretne miejsca, gdzie trafią odpady: spalarnię, sortownię czy składowisko. Nie oznacza to, że miasto musi je wybudować. W Polsce są firmy działające na rynkach międzynarodowych, które do wejścia nowego systemu się przygotowują. Do tej pory Polska i Węgry to jedyne kraje w UE, w których to nie miasto odpowiada za odpady" – powiedziała Kłąb.
Dodała, że w jedynej stołecznej spalarni znajdującej się na Targówku, rocznie spalanych jest ok. 40-50 tys. ton śmieci. Tymczasem obecnie w ciągu roku w Warszawie powstaje ich ok.800 tys. ton. Po modernizacji, na Targówku spalanych ma być od 300 do 400 tys. ton odpadów. W procesie tym będzie odzyskiwana energia elektryczna i cieplna. Jeżeli chodzi o wysypiska, to jedno z największych w Polsce, w Łubnej k. Góry Kalwarii zostanie definitywnie zamknięte.
Kłąb zastrzegła, że modernizacja spalarni to wieloletnia inwestycja, której nie uda się przeprowadzić do czasu, kiedy miasto przejmie odpowiedzialność za odpady. "Spalarnia prawdopodobnie będzie rozbudowywana w oparciu o kredyty. Staraliśmy się uzyskać fundusze unijne, ale po analizie ekonomicznej okazało się, że działalność spalarni będzie dochodowa - a fundusze unijne z założenia dotyczą działalności niedochodowej" - wyjaśniła.
Są wyraźne sygnały z banków, że bardzo chętnie zainwestują w tego rodzaju działalność. Robią to z powiodzeniem i teraz.