Oczywiste jest, że sukcesy w postaci napływu klientów (choć trudno to traktować sukcesem a raczej jego rezultatem) przychodziły tak naprawdę po latach - pisze na portalu e-MIDA Ilona Nowakowska-Góra. Zauważyłam jednak, że aby mieć zagwarantowaną pozycję zawodową, nie wolno iść na tzw. „skróty”. Na końcu obroni się i tak tylko rzetelna i ciężka praca - dodaje.
Zdaniem pani adwokat teraz mamy zupełnie inną rzeczywistość. Profesjonalnych pełnomocników jest ogromnie dużo i nie walczy się już o sukces zawodowy, tylko o klienta, Młodych adwokatów, którym tyle naobiecywano, a ,,bochenek chleba” do podziału się nie zwiększył, tylko zwiększyła się ilość amatorów do jego ,,zjedzenia”, zmusza do tego życie.

Jest ciężko, to akurat można zrozumieć. Jak widać adwokaci zachowują się w najróżniejszy sposób, aby dać poznać siebie jako tych, do których warto przyjść. Pomysły bywają różne, od najgorszych do możliwych do zaakceptowania. Od Antypromocji – źle rozumianego marketingu, do rzeczywiście efektywnych, ale i etycznych, prób dotarcia do klienta. Często strony internetowe, dziś właściwie „pierwsze uderzenie” marketingowe, urągają podstawowym zasadom adwokackim. Musimy pamiętać, że czy nam to się podoba czy nie, naszym katechizmem jest cały czas Zbiór Zasad Etyki. Obecnie jest on w niewielki sposób zmodyfikowany, ale przynajmniej na tyle, aby móc swobodnie w rzetelny i komunikatywny sposób podawać informacje o kancelarii we wszechobecnym Internecie.
Czy warto wykraczać poza ramy swojego doświadczenia i wiedzy? Nie, nie warto i w moim odczuciu im węższa specjalizacja tym lepiej. Nie można być świetnym we wszystkim i o tym każdy wie. Tak jest w każdej dziedzinie, a najbardziej uwidacznia się to w medycynie i prawie. Gdy się czyta, że ktoś zajmuje się dziesiątką dziedzin prawa, każdy myślący człowiek wybierając dla siebie adwokata poszuka tego, który podaje swoją specjalizacje jako zdecydowanie węższą, chyba, że jest to wieloosobowa kancelaria, gdzie każdy prawnik ma swoją ,,działkę”.

Recepty uniwersalnej na skuteczną promocję i zawodowy sukces nie ma, to nic odkrywczego. Ale jeśli już postawić na jakieś „pewniaki”, to jest to cierpliwość, kultura bycia, nienaganne przygotowanie do tematu, z którym przyjdzie się zmierzyć i odpowiednie traktowanie każdego klienta. Klient musi czuć, że jest w ,,dobrych rękach” nie dlatego, że mu się obiecuje złote góry i czasem sposób prowadzenia rozmowy determinuje jego decyzję o powierzeniu sprawy. Z całą pewnością, klient nie może się czuć jak w ,,arabskim” sklepie, w którym sprzedawca nakłania go do kupna towaru za wszelka cenę. Mnie zdarza się wręcz odradzić wnoszenie sprawy (głównie prowadzę sprawy rodzinne, w tym o rozwód) i kończę na kilku sesjach, które moi klienci nazywają terapeutycznymi. Procentuje to o dziwo w dwójnasób. Rozmawiam, mam dla klientów czas, nie ponaglam w decyzji, staram się być punktualna i cenić również ich czas. To konglomerat wielu, wielu czynników. Ale czy to obecnie jest uniwersalny sposób na promocję? Z całą pewnością nie. Klient kiedyś przyjdzie, problem jest tylko w tym, aby po tej wizycie chciał się podzielić z dziesięcioma innymi swoimi dobrymi wrażeniami, aby przyszli następni, którzy zrobią to samo, itd., itd. Czyli, wracamy do tematu „like it” albo „share”- podsumowauje Ilona Nowakowska-Góra.

Źródło; Adwokatura.pl