Czytaj: WSA uzasadnił wyroki, Sejm ujawnia listy poparcia do KRS>>

Listy te będą teraz przedmiotem wnikliwych analiz i zapewne niejednego się dowiemy na temat, kto tam kogo popierał. Ale jedna nieoficjalna dotąd informacja się potwierdziła. Mianowicie, że na liście poparcia dla prezesa Sądu Rejonowego w Olsztynie Macieja Nawackiego jest 28 podpisów, w tym jego własny. Nawet gdyby ten uznać za niepoważny i nieuprawniony, i tak zostaje 27, czyli więcej niż wymagała ustawa. Tylko, że czworo sędziów z tej listy twierdzi publicznie, że wycofali swoje poparcie, zanim lista została przekazana do Sejmu. A jeśli tak, to Nawacki nie miał wymaganej liczby podpisów, a więc nie powinien być do Krajowej Rady Sądownictwa wybrany. A z kolei jeśli jego wybór jest nieważny, to nieważny jest też wybór pozostałych 14 sędziów zasiadających w KRS, bo Sejm głosował nad całą tą listą. 

I o to głównie, bo może teraz wyjdzie coś jeszcze, toczył się ten spór. Żeby nie dopuścić do podważenia wyboru Nawackiego. I gdy teraz z jakiegoś powodu zdecydowano o upublicznieniu tych list, ta Nawackiego opatrzona została ekspertyzami prawników, które mają przekonać, że sędziowie nie mogli wycofać swojego poparcia, że prawo tego nie przewiduje. 

To wątpliwa teza, bo zdaniem innych prawników w tym przypadku obowiązuje taka sama zasada jak przy oświadczeniu woli, że można je cofnąć, jeśli nie trafiło ono do adresata. Ciekawy byłby zapewne spór, gdyby autorów tych opinii skonfrontowano z innymi ekspertami. 

Ale wartość tych opinii jest niewielka także dlatego, a nawet przede wszystkim, że ich autorzy nie są bezstronnymi ekspertami. Pierwszy z nich jest pracownikiem działającego w ramach Kancelarii Sejmu Biura Analiz Sejmowych. Czy można zakładać, że ktoś taki napisałby opinię stwierdzającą, że jego szefowie świadomie przedstawili Sejmowi do głosowania kandydata bez wymaganego przez ustawę poparcia?

Drugi ekspert też nie może być uznany za obiektywnego, bo to sędzia Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego. Gdyby napisał, że cztery podpisy z listy zostały skutecznie wycofane i Maciej Nawacki nie miał wymaganego poparcia, to podcinałby gałąź, na której siedzi. Bo on został powołany na urząd sędziego przy udziale KRS, która musiałaby być uznana za organ nieprawidłowo ustanowiony, gdyby przyjąć, że Nawacki miał za mało podpisów. A jeśli tak to i jego nominacja jest wadliwa.

Nieważne, czy te dwie opinie są prawidłowo napisane z prawnego punktu widzenia, czy nie. One nie powinny powstać, ponieważ ich autorzy nie są w tej sprawie obiektywni i bezstronni. 

Nie wiadomo, jakie będzie dalsze życie tej historii, ale dobrze by było, gdyby spór o listę poparcia dla Macieja Nawackiego rozstrzygnął jakiś niezawisły sąd. Trudno z góry zakładać, jakie byłoby to orzeczenie, ale gdy sąd uznał za stosowne poradzić się biegłych, to raczej nie zwróciłby się o to do osób zainteresowanych werdyktem.