Wiceminister przypomina, że projekt ten zakłąda przekazanie postępowań dyscyplinarnych sądom powszechnym, a rzecznikiem dyscyplinarnym miałby być prokurator.
- Trzeba tu przede wszystkim spojrzeć na możliwości sądownictwa powszechnego. Wedle tego projektu sądy apelacyjne miałyby być sądami pierwszej instancji w sprawach dyscyplinarnych. W ciągu ostatnich lat liczba adwokatów i radców prawnych bardzo wzrosła. Kierowanie do sądów dyscyplinarnych (czyli apelacyjnych) wszystkich spraw, nawet tych drobnych, nadmiernie obciążyłoby sądy powszechne. Już dziś czas oczekiwania na sprawy jest
w nich dużym problemem. Poza tym sądownictwo dyscyplinarne zostało powierzone samorządom. Odebranie im go oznaczałoby wotum nieufności - mówi Jerzy Kozdroń.
I dodaje, że postępowania dyscyplinarne muszą zostać usprawnione. Przedawnianie się spraw to nie jest wina samych sądów dyscyplinarnych, ale w dużej mierze procedury. - Powinniśmy także zastanowić się nad wydłużeniem okresu przedawnienia. W tej chwili piętą achillesową postępowań dyscyplinarnych jest niemożność skutecznego doręczenia zawiadomień o wszczęciu postępowania dyscyplinarnego oraz pism procesowych
w jego toku. Taki jest wynik obstrukcji procesowej obwinionego. To także czasem może prowadzić do przedawnienia - mówi wiceminister.
Źródło: Rzeczpospolita