Prezesi sądów dostali jeden dzień na odpowiedź, ile zniesienie ich sądu będzie kosztowało. - Termin był zbyt krótki, ale obliczenia są rzetelne - mówi w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" minister sprawiedliwości Jarosław Gowin.- Projekt przejąłem po poprzednikach, bo uważam go za w pełni słuszny. Mamy np. sytuację: sąd siedmioosobowy, cztery wydziały, ale dwóch sędziów na długoterminowym zwolnieniu lekarskim, dwie sędzie na urlopie macierzyńskim - i sąd sparaliżowany. Dziś minister czy prezes sądu nie mogą nic z tym zrobić. Chcemy zamienić mniejsze sądy w oddziały zamiejscowe sądów większych, by w sytuacjach awaryjnych umożliwić przepływ kadrowy między nimi. Analizy, na których się oparliśmy, zaczęto przygotowywać jeszcze za rządów SLD. Nie boję się chaosu. I nie wszyscy sędziowie są przeciw. Np. w Warszawie nie protestują, bo świetnie wiedzą, że za te same pieniądze muszą prowadzić wielokrotnie więcej spraw niż ich koledzy z sądów najmniejszych.
Niektórym sędziom dojazdy obniżą komfort pracy. Ale np. mamy sąd z 11 sędziami i chcemy go połączyć z większym. Sędziowie mówią nam o dodatkach na dojazdy. Sprawdzamy. I dziewięciu z nich mieszka w mieście, gdzie jest sąd, do którego mają być przyłączeni. Łącząc sądy, unikniemy przypadków, że nie ma komu orzekać. I uzyskamy efekt synergii, bo jeśli w jednym sądzie mamy siedmiu sędziów, a w drugim 15, to po połączeniu może się okazać, że nie jest potrzebnych 22, ale 20. I można będzie etaty przenieść do sądów, które są przeciążone.

Więcej... http://wyborcza.pl/1,75478,11592559,Gowin__Chce_zatrzymac_rewolucje.html?as=3&startsz=x#ixzz1sq4jiRKL