Problem z z tzw. instytutami jest zresztą znacznie szerszy. Prawo.pl opisywało m.in. jak biegli, po założeniu jednoosobowej firmy z instytutem w nazwie, podwyższają koszty wydania opinii. Jedną z takich spraw rozpatrywał sędzia z województwa pomorskiego. Chodziło o zażalenie poziome od postanowienia dotyczącego kosztów przyznanych biegłemu. Sprawa dotyczyła właśnie "instytutu". Biegły tak wyliczył koszty poniesione przez jego firmę, że kilkukrotnie przewyższyły stawkę, która zgodnie z rozporządzeniem ministra sprawiedliwości przysługiwała mu za przygotowaną opinię. - Oczywiście miałem duże wątpliwości. Prawda jest jednak taka, że te "instytuty" są de facto na papierze, nie prowadzą żadnej działalności badawczej. Tworzone są tylko po to by zwiększać koszty opinii. A przepisy na to pozwalają, bo są nieprecyzyjne - mówił wówczas nieoficjalnie portalowi sędzia. 

Czytaj: "Instytut" furtką do podwyższania wynagrodzeń biegłych>>

Firmy szkolą, firmy wydają opinie

Prof. dr hab. Tadeusz Tomaszewski, kierownik Katedry Kryminalistyki Uniwersytetu Warszawskiego, mówiąc o tym co powinno się zmienić jeśli chodzi o biegłych, wymienia też problem z weryfikacją ich umiejętności. - Z obecnej praktyki wynika, że biegłym może być zarówno osoba z odpowiednim wykształceniem i wieloletnim doświadczeniem, popartym certyfikatami, pracami naukowymi itp., jak również osoba, która takiej, czasem nawet podstawowej, wiedzy lub wymaganego doświadczenia nie ma, ale założyła firmę i w celach promocyjnych nazwała ją np. "Najlepsze Laboratorium na Świecie" albo "Centrum Badania Śladów" (proszę zgadnąć, jakiego skrótu taka firma używa), a potem albo sama wydaje opinie, albo firmuje opinie wydane przez inne wynajęte osoby, o których niewiele na ogół wiadomo i, których nie powołał przecież organ procesowy jako biegłych - wskazuje. 

Więcej: Prof. Tomaszewski: Sądy tracą na braku regulacji dotyczących biegłych>>
 

Mówi także o sytuacji, z którą miał do czynienia w ostatnich miesiącach. - Jeden z prezesów sądów rozesłał pismo do wszystkich biegłych z zakresu tej dziedziny, którą ja się zajmuję, czyli z zakresu kryminalistycznych badań pisma ręcznego i dokumentów, zachęcając ich do udziału w szkoleniach prowadzonych przez pewną firmę prywatną. Byłby to ze wszech miar godny pochwały kierunek działania prezesów sądów, gdyby nie fakt, że do tego pisma została załączona oferta tej firmy mającej prowadzić szkolenia, zaś z jej strony internetowej można przeczytać, że dyrektorka firmy specjalizuje się w grafologii i psychografologii (traktowanych jako sposób na ustalanie cech osobowości piszącego na podstawie jego pisma), a więc wiedzy, którą trudno nazwać naukową, a jeszcze trudniej zweryfikować i której współczesna kryminalistyka w takim rozumieniu nie akceptuje. Co gorsze, pani dyrektor jest biegłą sądową wpisaną na listy kilku sądów okręgowych w Polsce właśnie w obu tych „specjalnościach” - mówi prof. Tomaszewski. 

Czytaj: Dobry biegły pilnie poszukiwany, dobra ustawa pilnie potrzebna>>

Problem dostrzegają zresztą sami sędziowie, wskazując równocześnie, że nie zawsze chodzi o firmy - instytuty. - Przykładem są choćby opinie biegłych z laboratoriów komend wojewódzkich policji  - pozostawiają one wiele do życzenia. Po pierwsze wykonują je funkcjonariusze policji, co samo w sobie rodzić może w sprawach karnych podejrzenie, że konkluzje opinii nie są do końca zobiektywizowane. Policja wprawdzie nie jest stroną postępowania, ale wykonuje czynności dochodzeniowo-śledcze i realizuje polecanie prokuratora. Budzą one jednak także wątpliwości merytoryczne i to nawet nie tyle, co do konkluzji, jak i sposobu ich sporządzania. Często biegli nie pokuszą się nawet o analizy porównawcze, wyjaśnienie sposobu uzyskania takiego, a nie innego rezultatu. Przykładami są opinie dotyczące broni palnej, które składają się najczęściej z opisu przedmiotu badania i wniosków. Bez niczego, co mogłoby pozwolić na ocenę, dlaczego do nich biegli doszli - mówi sędzia Arkadiusz Krupa z Sądu Rejonowego w Łobzie. 

 

Sprzęt zawiódł - oskarżony na przegranej pozycji

Sędzia Krupa podaje zresztą kolejne przykłady dotyczące opinii z zakresu toksykologii. - Na terenie działania tak małego sądu, jak Sąd Rejonowy w Łobzie sam wiem o dwóch przypadkach, gdy opinie zakładu medycyny sądowej dały fałszywie pozytywny wynik, co - po ujawnieniu takiej sytuacji - biegli tłumaczyli awarią aparatury. Rzecz jednak w tym, że skoro zawiodła ona dwa razy, to jaką mamy pewność, że w innych sytuacjach działała poprawnie? - pyta. Dodaje, że wyjaśniano mu też, iż "zawartość substancji toksycznych w zabezpieczonej próbce jest zmienna w czasie - zawartość narkotyku spada wraz z upływem czasu. 

- Jeśli w rzeczy samej tak jest, to rodzi się kolejne pytanie - czy sposób zabezpieczania próbek na potrzeby badań toksykologicznych jest prawidłowy, przecież zabezpieczenie dowodu musi być zobiektywizowane -  wskazuje sędzia. 

Zwraca uwagę, że problem jest znaczenie głębszy. - Dotyczy sytuacji, w której może się znaleźć się każdy obywatel. W sprawach, o których mówię zadziałał źle aparatura. A przecież sąd bardzo rzadko decyduje się na dokładniejszą weryfikację takiego badania. Problemem jest też presja na szybkość postępowania. Często, w szczególności w małych miejscowościach, w ramach postępowania przygotowawczego, aby szybciej uzyskać opinie wybiera się na biegłego lekarza, który jest po prostu "pod ręką". Najczęściej jednak nie jest to biegły sądowy, a swoje zadanie wykonuje dodatkowo, przy okazji. Opinie takie często sprowadzają się do lakonicznych stwierdzeń, pozbawione są głębszej analizy merytorycznej. A to nawet przy drobnych sprawach może budzić wątpliwości i prowadzić do wypatrzenia wyniku postępowania przygotowawczego a potem nawet sądowego. Bo część sędziów bardzo ufa opinii - dodaje.

Lista instytucji specjalistycznych - jak biegłych, konieczna

W ocenie profesora Tomaszewskiego przy tworzeniu projektu ustawy o biegłych, trzeba rozważyć też stworzenia listy instytucji specjalistycznych uprawnionych do opiniowania. 

- Obecnie panuje w tym zakresie całkowita dowolność, jako że taka lista nie istnieje. Na to nakłada się problem bardzo rozciągliwego, stanowczo nazbyt szerokiego rozumienia kodeksowego terminu „instytucja naukowa lub specjalistyczna”. Obecna praktyka pokazuje, że właściwie każda jednostka, którą uznaje się za taką instytucję, lub niestety, która sama się za taką uważa i tak się reklamuje, może być powołana do sporządzenia opinii jako opiniodawca instytucjonalny. Dlatego ważne jest, aby na utworzoną listę wpisywać jedynie sprawdzone instytucje, które dają rękojmię przeprowadzenia zleconych badań na odpowiednim poziomie oraz wydania poprawnej merytorycznie i dobrze uzasadnionej opinii - dodaje. 

I on zwraca uwagę na istotne znaczenie tego kto i na jakim sprzęcie, oraz przy użyciu jakich narzędzi badawczych przygotował opinie. - Warto przy tym wspomnieć o obiegowym poglądzie, zgodnie z którym opinia wydana przez instytut jest bardziej wartościowa dowodowo niż opinia biegłego indywidualnego. Ja jako kierownik Katedry Kryminalistyki na Uniwersytecie Warszawskim dostaję do opiniowania wielotomowe sprawy, w których jest np. pięć opinii wcześniej powołanych biegłych, a moja Katedra jest szóstym opiniującym, gdyż uważa się, że jeśli sąd nadal nie jest przekonany do wniosków uprzednio opiniujących biegłych, to przesyła taki przypadek do instytutu i opiera się na wydanej przez niego opinii. Tym bardziej wskazuje to na konieczność reprezentowania przez tego rodzaju podmioty najwyższego poziomu wiedzy i staranności w opiniowaniu - wskazuje.