Jak wyjaśnił podsekretarz stanu w Ministerstwa Zdrowia Igor Radziewicz – Winnicki, biobanki gromadzące informacje o danych genetycznych pojawiły się już kilkanaście lat temu, wraz z zsekwencjonowaniem ludzkiego genomu. Komisja Europejska powołała zespół ekspertów, który wprowadził definicję biobanków - jako różnego typu zbiorów próbek biologicznych wraz z powiązanymi z nimi bazami danych.
W Polsce jako biobanki traktuje się na przykład zarządzane przez Poltransplant instytucje związane z pobieraniem i przeszczepianiem narządów. Są tam gromadzone informacje biomedyczne i listy pacjentów oczekujących na przeszczep - to między innymi centralny rejestr żywych dawców, centralny rejestr chorych oczekujących na przeszczepienie i centralny rejestr przeszczepów. Jednak nie chodzi tylko o przeszczepy. Np. dostępne za pośrednictwem Internetu badania genetyczne bywają wykorzystywane przez prywatne osoby na przykład do ustalania stopnia pokrewieństwa (np. weryfikacji ojcostwa).
Inne zagadnienie to badania w kierunku podatności na choroby. "Proszę sobie wyobrazić, że powstanie w Polsce - tak jak w innych krajach Europy czy w Ameryce Północnej - baza genetyczna zawierająca dane dotyczące całej populacji. Pozwoliłoby to na analizę ryzyka chorób w tej populacji. Można byłoby znakomicie dobierać dawców i biorców narządów. Ale nie ulega wątpliwości, że materia jest niebywale delikatna"- mówił Radziewicz – Winnicki.
Znajomość danych genetycznych zarówno pojedynczego człowieka, jak i całej populacji może się przyczynić do skuteczniejszego leczenia, ale też doprowadzić do nadużyć i dyskryminacji. Osoby z uwarunkowaną genetycznie skłonnością do jakiejś choroby można wcześniej otoczyć opieka - ale z drugiej strony ubezpieczyciel może narzucać im wyższe składki lub w ogóle odmówić ubezpieczenia. W przypadku nieuleczalnej choroby wiele osób woli nie wiedzieć, co je czeka.
Jak mówił posekretarz stanu w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego dr Jacek Guliński, przedmiotem zainteresowania rządu są po pierwsze testy genetyczne do celów zdrowotnych, po drugie biobankowanie związane prowadzeniem badań biomedycznych, po trzecie informacje o potrzebie regulacji prawnej w zakresie. Problemem może być na przykład udostępnianie pacjentowi wyników badań bez właściwej informacji, udostępnianie danych towarzystwom ubezpieczeniowym czy pracodawcom. Mimo istniejących zaleceń Komisji Europejskiej w różnych krajach sprawy biobankowania są różnie regulowane.
Minister nauki i szkolnictwa wyższego powołał w roku 2011 interdyscyplinarny zespół ds. molekularnych badań genetycznych biobankowania pod kierownictwem prof. Michała Wita, który ma opracować i przedstawić obecny stan rzeczy. Jednak raport będący podstawą do założeń projektu ustawy będzie gotowy dopiero w czerwcu roku 2014.
Obecny na posiedzeniu komisji prof. Michał Wit zaznaczył, że najważniejsze są dwa założenia - zapewnienie poszanowania godności ludzkiej oraz zakaz dyskryminacji ze względu na cechy genetyczne. Konieczne jest także uzyskiwanie świadomej zgody pacjenta na wykorzystanie jego danych genetycznych. W dodatku sprawy takie jak dostępne w internecie testy genetyczne bez skierowania wymagają uregulowań międzynarodowych. "Takie testy powinny być dostępne tylko na zlecenie lekarza" - mówił Wit.
Przykładem niejasności wynikających z braku uregulowań może być cytowana przez przewodniczącego komisji Bolesława Piechę(PiS) sprawa niemieckiej fundacji, o której obszernie pisały tabloidy. Gromadziła ona dane w kraju, szpik pobierano od polskich obywateli na terenie Niemiec, co kosztowało nasz system opieki zdrowotnej cztery razy drożej niż szpik pobierany na terenie naszego kraju (w reklamach tego biobanku występował m.in. Nergal). Jak przyznał Radziewicz – Winnicki, sprawą zajęła się prokuratura.
Posłanka Krystyna Kłosin (PO) zwróciła uwagę na istniejące od dawna banki krwi pępowinowej, których funkcjonowanie także wymaga uregulowań. Jan Kaźmierczak(PO) zaapelował o wprowadzenie do programów nauczania wiedzy dotyczącej informacji biomedycznej.