W ciągu dwóch lat zaczną działać w Polsce tzw. sądy elektroniczne, dzięki czemu przy wykorzystaniu internetu będzie można załatwiać niektóre sprawy - zapowiedział minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski.

W jego ocenie, taki tryb mógłby objąć nawet ok. 100 tys. spraw rocznie, zwłaszcza w postępowaniu nakazowym i odciążyć w ten sposób tradycyjne sądownictwo. Według ministra,  jeszcze w styczniu będą gotowe założenia projektu. Dawałby on możliwość wysyłania pozwów przez internet i otrzymywania tą drogą postanowień sądowych, w ten sposób również komornicy mogliby otrzymywać orzeczenia do wykonania.  - Oczywiście sądy elektroniczne nie zastąpią normalnego sądu, bo chodzi tu o postępowanie nakazowe i postępowanie upominawcze. Przewidujemy, że w całej Polsce będzie potrzeba tylko kilku sędziów do rozpatrywania tych spraw - powiedział Ćwiąkalski.  - To nie jest fikcja, bo tego typu rozwiązania funkcjonują za granicą, na przykład w Niemczech sądownictwo elektroniczne działa z bardzo dobrymi efektami  -powiedział Ćwiąkalski. 

Niestety w tej chwili większość sądów, poza wydziałami Krajowego Rejestru Sądowego i rejestru zastawów, prowadzi jeszcze repertoria, czyli wykazy spraw, i akta tylko w formie papierowej. Migracja, czyli elektronizacja ksiąg wieczystych, też nie została zakończona. Tymczasem bez systemów informatycznych nie ma możliwości sprawdzenia - bez wizyty w sekretariacie sądu - jaki jest stan sprawy i jakie dokumenty są w aktach. Zainstalowanie programów repertoryjno-biurowych warunkuje wnoszenie pism procesowych przez internet. Sędziowie oceniają jednak, że nawet tam, gdzie informatyzacja sekretariatów jest już zaawansowana, do jej końca brakuje jeszcze czterech, pięciu lat. Według wcześniejszych zapowiedzi ministerstwa, upublicznionych w listopadzie ub.r., do końca 2008 roku pierwsze sądy uruchomią całodobowy e-dostęp do informacji o stanie spraw.