Wysokie oceny polskich studnetów za granicą to nie jest przypadek. Dzięki zaangażowaniu zaprzyjaźnionych zagranicznych uniwersytetów udało się w Polsce stworzyć całą sieć szkół praw obcych. Bardzo wielu studentów kształci się w różnych systemach prawnych, a wiedzę tę i umiejętności zdobywa w obcych językach. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności mury polskich uczelni już od ponad dekady opuszczają studenci prawdziwie przygotowani do rynku europejskiego. W coraz większym zakresie polscy profesorowie i inni nauczyciele akademiccy prowadzą zajęcia obcojęzyczne. Zmieniają się także polskie zajęcia: wykłady bywają wspierane technologią, prowadzący zaczynają się zastanawiać nad najbardziej efektywnymi sposobami przekazywania wiedzy i umiejętności, a ponadto rozwija się edukacja kliniczna, łącząca praktykę z perspektywą akademicką.
Te wszystkie pozytywne zjawiska przykrywają jednak obraz o wiele mniej atrakcyjny. Struktura polskich uczelni tworzy warunki do nieprawdopodobnego niszczenia potencjału. Przerostom kadrowym w jednych uczelniach towarzyszy brak kadry akademickiej w innych. Dla znakomitej większości praca na uczelni jest jedynie ubocznym zajęciem. Między uczelniami nie ma wymiany kadry naukowej. Ośrodki akademickie z rzadka się komunikują. Co więcej, system kształcenia akademickiego nie jest niemal wcale zharmonizowany z kształceniem zawodowym - aplikacjami.
W tej dziedzinie dochodzi do gwałtownych przekształceń, które jednak nie są wynikiem wprowadzania w pełni przemyślanego modelu.
Powstanie Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury stworzyło istotną szansę na gruntowne zreformowanie kształcenia przyszłych sędziów i prokuratorów. Sukces tego modelu nie jest pewny, a jego kształt jeszcze nie został w pełni wypracowany. Szkoła jest jednak ogromną szansą zrewolucjonizowania procesu kształcenia.
W przypadku tzw. aplikacji korporacyjnych sytuacja wygląda znacznie gorzej. Udało się, co prawda, osiągnąć rzecz niezwykle ważną - otwarcie dostępu do tych aplikacji i ograniczenie działania dotychczasowego modelu „familijnego” jest sukcesem z punktu widzenia całego środowiska prawniczego. Niesprawiedliwości doświadczone za młodu wracają potem bowiem ze wzmożoną siłą. Usunięcie oczywistych nierówności w dostępie do zawodu było jednym z zasadniczych obowiązków państwa prawa. Temu sukcesowi nie towarzyszy jednakże wypracowanie modelu kształcenia. Struktura aplikacji, niemal przedwojenna, w ogóle nie pozwala na kształcenie ogromnej ilości aplikantów. Aplikanci niemogący znaleźć patronów są tylko symbolem tego nieprzystosowania. Ponadto istniejący model kształcenia aplikacyjnego nie został w żaden sposób skoordynowany z kształceniem akademickim. Nie jest to zresztą proste, ponieważ standardy kształcenia akademickiego w poszczególnych polskich uczelniach znacząco od siebie odbiegają. (...)

Reforma edukacji prawniczej wymaga całościowego spojrzenia - kształcenie akademickie i postakademickie powinny być realizowane według spójnego założenia. Programy kształcenia powinny być budowane z myślą o całym procesie „stawania się prawnikiem”. Możliwe jest realizowanie jednolitego modelu kształcenia, tj. łączącego kształcenie praktyczne i teoretyczne. Być może pewne elementy takiego modelu, praktykowanego przez pewien czas w Niemczech, mogłyby zostać przeniesione do Polski. Przy odpowiednim zaangażowaniu praktyków - ale jako praktyków, a nie profesorów - uczelnie mogłyby uczestniczyć w procesie praktycznego kształcenia.
Proces kształcenia winien się kończyć egzaminem państwowym, przeprowadzanym przez komisję reprezentującą różne zawody. Standardy kształcenia (wymogi dopuszczenia do egzaminu zawodowego) powinny być określane przez wspólny organ, zrzeszający profesurę i praktyków - rodzaj Krajowej Rady Edukacji Prawniczej. Elementy aplikacji, odpowiadające koncepcji programowej aplikacji ogólnej Krajowej Szkoły (przynajmniej w przybliżeniu) trzeba włączać do programu kształcenia akademickiego. Na studia prawnicze należy dopuszczać jedynie osoby, co do których można sformułować pozytywną prognozę ukończenia całego programu kształcenia. Reforma musiałaby uwzględniać potrzeby kształcenia prawników europejskich.
Należałoby „sprofesjonalizować” kadrę naukową - konieczne jest przyjęcie modelu „pełnego” profesora, czyli osoby zatrudnionej wyłącznie na uniwersytecie i odpowiednio wynagradzanej. Stanowiska profesorskie powinny być obsadzane wyłącznie w wyniku rzeczywistych konkursów. Powinien obowiązywać zakaz powoływania na to stanowisko osób zatrudnionych w danej uczelni.

Cały artykuł ukaże się w czerwcowym wydaniu miesięcznika "Państwo i Prawo"