Według prof. Gomułki po pierwsze chodzi o to, że przez najbliższe lata zostanie utrzymana duża różnica - pięciu lat w wieku emerytalnym kobiet i mężczyzn. Naszym zdaniem należało przede wszystkim zlikwidować tę różnicę jak najszybciej.
Drugi kjego zarzut dotyczy zbyt powolnego tempa wprowadzenia tej reformy. W wielu krajach tempo podnoszenia wieku emerytalnego jest znacznie szybsze. W naszej opinii reforma emerytalna jest robiona zbyt późno. Podniesienie wieku emerytalnego trzeba było wprowadzić już kilkanaście lat temu przy okazji reformy Buzka, gdy wprowadzono OFE.
Trzecia sprawa dotyczy praktyk, które mają teoretycznie chronić ludzi w wieku przedemerytalnym, a tak naprawdę powodują, że przedsiębiorcy bardzo niechętnie zatrudniają takie osoby. Przedsiębiorcy muszą mieć swobodę działania.
- Zwracaliśmy też uwagę na konieczność zmniejszenia czy eliminacji przywilejów dotyczących ok. 60 różnych grup zawodowych, m.in. służb mundurowych, górników i nauczycieli. Jest także kwestia rent, gdyż można się spodziewać, że osoby w wieku przedemerytalnym będą próbować przejść na renty. Trzeba więc uszczelnić system rentowy, żeby nie doszło do eksplozji wydatków w systemie rentowym - mówi profesor Stanisław Gomułka.
Jeremi Mordasewicz  z Lewiatana podkręsla, że podniesienie wieku emerytalnego jest nieuchronne i niezbędne i też dodaje, że podnoszenie wieku emerytalnego kobiet odbywa się w zbyt wolnym tempie, gdyż nasze życie wydłuża się mniej więcej co pięć lat o rok. A kobiety pobierają emeryturę przez bardzo wiele lat, to oznacza, że ich emerytura będzie niska, a my podatnicy będziemy musieli do tego jeszcze dopłacać.
- Ponadto wyrównanie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzna na poziomie 67 lat powinno odbyć się dwa razy szybciej - w ciągu 14 lat, a nie w ciągu 28 lat, jak proponuje rząd. Z drugiej strony mamy świadomość, że dla bardziej radykalnego wariantu reformy nie byłoby poparcia w parlamencie. Dzisiaj różnica między wypłatami na emerytury i renty a tym, co wpływa w postaci składek wynosi rocznie 90 mld zł. Emerytury i renty kosztują nas 180 mld zł, z czego tylko połowę - 90 mld pokrywają składki. To efekt tego, że w Polsce zbyt wcześnie odchodzimy na emeryturę - stwierdza Jeremi Mordasewicz.
(ks/pap)