W tej sprawie na łamach Gazety Wyborczej („Jak rozkuć beton w prokuraturze? Prawo nie może być więźniem bezprawia”, 22 listopada 2023) głos zabrał dr hab. Michał Romanowski, profesor prawa na Uniwersytecie Warszawskim. Stwierdził, że na skutek utraty możliwości swobodnego odwołania Prokuratora Krajowego, rząd RP stracił możliwość zapewnienia bezpieczeństwa wewnętrznego państwa, za co zgodnie z art. 146 Konstytucji ponosi odpowiedzialność. Dlatego - w jego ocenie - rząd może i powinien uchylić się od ustawowego wymogu uzyskiwania zgody Prezydenta RP na odwołanie Prokuratora Krajowego jako sprzecznego z Konstytucją, która jest w Polsce najwyższym prawem i powinna być stosowana bezpośrednio. To nie jedyny taki głos, poglądy prof. Romanowskiego są zaskakująco zbieżne z poglądami wyrażonymi przez prof. Marka Chmaja w opinii sporządzonej dla Senatu RP w listopadzie br.

Chciałbym wskazać w tym miejscu, że jeżeli tezę powyższą potraktować jak aksjomat, to jest ona nieprawdziwa. Jeżeli zaś potraktować ją jako jeden z wielu poglądów pojawiających się w debacie publicznej dotyczącej reformy prokuratury, to jest ona niebezpieczna ze względu na interesy demokratycznego państwa prawnego.

Czytaj: Prokurator Turek: Prokuratura nie potrzebuje rewolucji, a teraz zarządzana jest strachem >>

Prof. Chmaj: Premier, a nie prezydent odwołuje Prokuratora Krajowego >>

Prokuratura podlega rządowi? Z Konstytucji jednoznacznie nie wynika

Przede wszystkim warto przypomnieć, że kiedy w 2016 r. grupa posłów ówczesnej większości sejmowej złożyła projekt Prawa o prokuraturze przewidujący całkowite podporządkowanie prokuratury Ministrowi Sprawiedliwości, uzasadniała to rozwiązanie dokładnie tym argumentem, który teraz jest przywoływany w rozważaniach o możliwości pominięcia zgody prezydenta. A mianowicie konstytucyjną odpowiedzialnością rządu za bezpieczeństwo wewnętrzne państwa. Jednak nawet w projekcie z 2016 r. nie twierdzono, że podporządkowanie prokuratury rządowi jest konstytucyjnym aksjomatem, ale wspomniano jedynie, że poglądy idące w tym kierunku wyraża „wielu przedstawicieli doktryny” (przypomnę druk sejmowy nr 162).

Sąd Najwyższy w opinii do tego projektu zauważył przytomnie, że jego autorzy nie tylko nie podają konkretnych poglądów i autorów takich twierdzeń, ale również że wskazują na wątpliwy wzorzec konstytucyjny. Także opinia Biura Analiz Sejmowych zwracała wówczas uwagę, że prokuratura nie jest organem przeznaczonym do zapewnienia bezpieczeństwa wewnętrznego, zaś ówczesny, ciągle jeszcze niezależny, Prokurator Generalny argumentował, że ochrona bezpieczeństwa jest objęta działem administracji rządowej „sprawy wewnętrzne”, podczas gdy Minister Sprawiedliwości kieruje działem „sprawiedliwość”.

Pogląd o prokuraturze jako narzędziu do zapewnienia bezpieczeństwa wewnętrznego zwalcza najwybitniejszy chyba żyjący prokuratorski autorytet Aleksander Herzog, który już w 2009 r. zauważył, że realizacja zadań w tym zakresie podejmowana jest przez ministrów spraw zagranicznych, obrony narodowej i spraw wewnętrznych, podczas gdy żaden przepis nie nadaje kompetencji w tym zakresie prokuratorom. Z jego stanowiskiem zgadzali się później nieprokuratorscy przedstawiciele doktryny (m.in. Krzysztof Kułak) zauważając np., że Prawo o prokuraturze przewiduje, że prokuratura wykonuje zadania w zakresie ścigania przestępstw i ochrony praworządności, nie zaś w obszarze bezpieczeństwa wewnętrznego. Owszem, w doktrynie pojawiają się głosy o konstytucyjnej podległości prokuratury rządowi (Bogusław Banaszak, Hanna Suchocka), ale bynajmniej nie są one powszechnie przyjęte.

Dlatego opinie wskazujące na to, że z Konstytucji RP wynika w sposób jednoznaczny podległość prokuratury rządowi są nieprawdziwe, a w każdym razie za daleko idące. Lepiej byłoby pójść w ślad za Adamem Bodnarem, który jako Rzecznik Praw Obywatelskich zauważył we wniosku do Trybunału Konstytucyjnego z 18 kwietnia 2016 r., że pojęcie bezpieczeństwa państwa można rozpatrywać w wielu aspektach i że jest na tyle nieostre, że może spowodować dowolne jego stosowanie. Przyjęcie za punkt wyjścia tego ostatniego poglądu implikowałoby rzecz jasna dużo mniej kategoryczne wnioski niż te, które obecnie podnoszone są w dyskusji publicznej.

Czytaj: Szykuje się "gra o prokuraturę", zmiany są nieuniknione >>

 

Krok za daleko, a konsekwencje będą fatalne

Jeśli głosy mówiące o tym, że w procedurze odwołania obecnego Prokuratora Krajowego nie jest potrzebna zgoda Prezydenta RP, potraktować jako głos na rzecz podporządkowania prokuratury rządowi, to nietrudno zauważyć fatalne konsekwencje upowszechnienia się tych poglądów. Przypomnijmy bowiem, że zarówno ugrupowania polityczne mające zaraz tworzyć rząd, jak i należący do środowiska prokuratorskiego autorzy projektów nowej ustawy prokuratorskiej (Stowarzyszenie Prokuratorów Lex Super Omnia, dr Michał Gabriel-Węglowski) jednym głosem mówią o potrzebie uniezależnienia prokuratury od Ministra Sprawiedliwości i od władzy wykonawczej w ogóle.

Jeśli więc teraz w imię doraźnego pozbycia się z kierownictwa prokuratury osób powiązanych z mniejszością sejmową ogłosimy, że w świetle Konstytucji prokuratura podlega obligatoryjnie rządowi, to jak za chwilę będziemy uzasadniać projekt uniezależnienia prokuratury od rządu? Albo wybiegając jeszcze dalej w przyszłość: jeżeli za rok czy dwa oddzielimy prokuraturę od rządu, a za cztery lata rządy obejmie większość opowiadająca się za podległością prokuratury rządowi, to jak wtedy obalimy argument o konstytucyjnym obowiązku takiego podporządkowania? Przecież również ten hipotetyczny kolejny rząd mógłby powołać się na potrzebę bezpośredniego stosowania Konstytucji i nawet bez zmieniania ustawy pozbyć się zmienionego w międzyczasie kierownictwa prokuratury. Cytując Sokratesa: „Cokolwiek czynisz, czyń rozważnie i patrz końca”. Dlatego odsyłam do opinii dr. Grzegorza Piotrowskiego przedstawionej Senatowi RP w listopadzie br., gdzie powołane mniej niebezpieczne niż te użyte przez prof. M. Romanowskiego i prof. M. Chmaja argumenty przemawiające za możliwością zmiany kierownictwa prokuratury bez zgody Prezydenta RP.