"W piśmie, będącym odpowiedzią dla sądu, szef CBA Paweł Wojtunik poinformował sąd, że zostały wszczęte czynności wyjaśniające" - powiedział rzecznik prasowy Biura Jacek Dobrzyński.

Jak dodał, szef CBA przekazał jednocześnie, że "z uwagi na obszerność materiału, a przede wszystkim potrzebę zapoznania się z aktami sprawy, sąd zostanie poinformowany o wynikach czynności tuż po ich zakończeniu". "Trudno na tym etapie deklarować, jak długo czynności te mogą potrwać, będziemy starali się przeprowadzić je w miarę szybko, ale przede wszystkim dokładnie" - zaznaczył Dobrzyński.

W połowie stycznia Sąd Rejonowy Warszawa-Mokotów wysłał szefowi CBA i Prokuraturze Okręgowej w Warszawie dwa zawiadomienia dotyczące "rażących uchybień" organów ścigania w sprawie kardiochirurga dr. Mirosława G. Pisma te miały formę tzw. zastrzeżeń skierowanych do przełożonych prokuratorów i funkcjonariuszy CBA. Odpowiedź dla sądu z warszawskiej prokuratury okręgowej jest jeszcze przygotowywana.

W zastrzeżeniach wskazanych przez sąd w obu pismach chodziło m.in. o zatrzymania i przesłuchania prowadzone w sprawie kardiochirurga przez funkcjonariuszy Biura i prokuratorów. W zawiadomieniach wyrażono wątpliwości odnośnie do zasadności 24 zatrzymań i dodatkowo prawidłowości dwóch spośród tych zatrzymań.

Jak wynikało z pism sędziego Tulei, miał on wątpliwości, czy zatrzymania w sprawie kardiochirurga były zasadne i celowe. Wskazywał, że zatrzymane osoby przebywały w miejscu zamieszkania i brak było przesłanek, aby twierdzić, że nie stawią się na wezwanie dobrowolnie, czy też by miały podejmować próbę mataczenia. "Trzeba wskazać, że w 2007 r., kiedy w sprawie zmieniła się ekipa śledczych, ewentualni podejrzani byli wzywani +normalną drogą+, bez pozbawiania wolności" - argumentował sąd.

W pismach sądu do CBA i prokuratury podkreślono też, że najstarsza z zatrzymanych osób miała 82 lata, pięć kolejnych - ponad 70, dwie osoby uskarżały się na problemy zdrowotne, zaś jedna została zatrzymana na 11 dni przed planowaną operacją kardiochirurgiczną, co podała do protokołu. Sąd krytycznie ocenił postępowanie organów ścigania wobec osób zgłaszających dolegliwości zdrowotne.

Sąd w zawiadomieniach zwrócił też uwagę na nieprawidłowości w przesłuchaniach zatrzymanych. Siedem osób przesłuchiwano w porze nocnej, trzy kolejne w godzinach wieczornych. Według sądu takie pory przesłuchań nie były usprawiedliwione wagą postawionych zarzutów. Najpierw przesłuchiwali funkcjonariusze CBA, potem prokuratorzy, najdłuższe przesłuchanie - jak ustalił sąd - trwało siedem godzin, inne ok. trzech godzin. "W protokołach pojawiają się elementy sugerujące możliwość straszenia przesłuchiwanych tzw. aresztami wydobywczymi" - ocenił sąd.

Jednocześnie do Prokuratury Okręgowej w Ostrołęce w związku ze sprawą dr. Mirosława G. trafiło zawiadomienie sędziego Tulei o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przekroczenia uprawnień i składania fałszywych zeznań przez agenta CBA, tzw. dużego Tomka. Chodzi o wątek funkcjonariusza Biura, który podczas działań w sprawie kardiochirurga miał "wejść w dużą zażyłość z jedną z pielęgniarek". Wcześniej - by uniknąć zarzutu braku bezstronności - Prokuratura Okręgowa w Warszawie wyłączyła się z badania tego zawiadomienia.

Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga prowadzi natomiast postępowanie po innym zawiadomieniu sędziego Tulei - w sprawie możliwych fałszywych zeznań pięciorga świadków w procesie kardiochirurga. Prokuratura Okręgowa w Warszawie także wyłączyła się z badania tego zawiadomienia.

Na początku roku sąd skazał dr. Mirosława G., b. ordynatora kardiochirurgii stołecznego szpitala MSWiA, na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata i grzywnę za korupcję - przyjęcie ponad 17,5 tys. zł od pacjentów; uniewinnił go m.in. od zarzutu mobbingu wobec podwładnych. Wyrok jest nieprawomocny.

W ustnym uzasadnieniu sąd m.in. krytycznie ocenił metody działania CBA i prokuratury w sprawie kardiochirurga. "Nocne przesłuchania, zatrzymania - taktyka organów ścigania w tej sprawie dr. Mirosława G. może budzić przerażenie" - mówił sędzia. "Budzi to skojarzenia nawet nie z latami 80., ale z metodami z lat 40. i 50. - czasów największego stalinizmu" - dodawał sąd.