Jak dowiedziała się Rzeczpospolita, ewentualna zmiana modelu wynagradzania prawników występujących w sądowych sporach o odszkodowania wzorowana byłaby na amerykańskim systemie tzw. success fee. Zgodnie z zasadą no win - no fee adwokat amerykański nie bierze pieniędzy od klienta, jeśli nie wygra jego sprawy albo, jeszcze lepiej, nie wynegocjuje wcześniej korzystnej ugody finansowej.  Ale jeśli wygra, otrzymuje zwyczajowo 30 proc. z uzyskanej kwoty.

W Polsce opłaty za czynności adwokatów i radców prawnych ujęte są w rozporządzeniach w formie stawek minimalnych. Służą one sądom do wyznaczania części obciążających stronę przegraną kosztów procesu oraz kosztów obrońcy bądź pełnomocnika z urzędu. W relacjach klienta z prawnikiem obowiązuje natomiast wynagrodzenie uzgodnione w umowie, oparte na nakładzie pracy i stopniu zawiłości sprawy. W praktyce kancelarie stosują kilka sposobów rozliczeń z klientami: za godzinę pracy, kwotę ryczałtową. Są prawnicy, którzy zastrzegają, że w pewnych sprawach dodatkowym elementem wynagrodzenia może być premia za wynik. Taka premia to właśnie łagodna odmiana zasady success fee. I tylko taką dopuszczają normy etyczne obowiązujące polskich radców i adwokatów. Kodeks etyczny radców prawnych mówi, że nie wolno im zawierać z klientem umowy o honorarium proporcjonalne do osiągniętego rezultatu; dozwolone jest ono jedynie jako dodatkowe wynagrodzenie za pomyślny wynik sprawy. Identycznie sprawę ujmują zasady etyczne przyjęte przez CCBE, europejskie stowarzyszenie korporacji prawniczych, formułując zakaz tzw. pactum de quota litis.

(źródło: KW)