Wynalazek znaków opłaty sądowej nie jest stary jak świat. Prekursorem na tym polu był Penny Black, pierwszy znak opłaty pocztowej, wprowadzony do obiegu w 1840 roku, jako efekt reformy poczty brytyjskiej. Ten genialny w swojej prostocie sposób uiszczania drobnych opłat publicznych szybko zrobił światową karierę i to nie tylko w obrocie pocztowym.

Praca nad ustaleniem kto uiścił opłatę
Ze zdumieniem i zgrozą przeczytałem, w opracowanych przez Ministerstwo Sprawiedliwości założeniach do projektu ustawy
o zmianie ustawy o kosztach sądowych w sprawach cywilnych, iż znaki opłaty sądowej są kosztownym anachronizmem, więc należy je zlikwidować - pisze na atronie adwokatura.pl Rafał Dębowski. -. Każdy z nas prawników ma świadomość, iż wprowadzenie do obrotu znaków opłaty sądowej wiązać się musi z ponoszeniem przez emitenta kosztów ich produkcji i dystrybucji. Ale na pewno znaki nie stały się anachronizmem - dodaje.
Mają się dobrze, a śmiem twierdzić, że ich sprzedaż idzie w miliony sztuk rocznie. Więcej, stawiam tezę, że znaki opłaty sądowej przyczyniają się per saldo do obniżenia kosztów działalności sądów w najbardziej kosztotwórczym segmencie działalności: prowadzą do obniżenia kosztów pracy ludzkiej. By w aktach sprawy pojawiała się informacja, że petent uiścił opłatę przelewem, pracownicy sądowej księgowości muszą włożyć sporo pracy w zaksięgowanie przelewu i przypisanie go do sprawy, której często jeszcze w sądzie nie ma, gdy na koncie sądu są już środki. Skoro pozew wnoszony przez adwokata musi być już w chwili wniesienia opłacony to oczywiste, że przelew uiszczony zostanie wcześniej, zanim pozew trafi do sądu, a sprawie nadany zostanie numer. Ile roboczogodzin rocznie spędzają pracownicy sądów i sekretariatów na ustalaniu, do której sprawy uiszczono opłatę i ile to kosztuje budżet państwa, nie wie pewnie nawet sam Minister Sprawiedliwości.
Korzyści: darmowy kredyt państwa
Z punktu widzenia polityki fiskalnej Państwa znaki opłaty sądowej mają jeszcze jeden pozytywny wymiar, przeoczony przez projektodawców. Powodują powstanie przychodu z tytułu opłaty sądowej, zanim jeszcze powstanie obowiązek jej uiszczenia. Każdy przezorny prawnik posiada sowity zapas znaków opłaty sądowej, z którego korzysta w miarę potrzeby.
Te wykupione, ale nie zużyte znaki to nic innego jak nasze pieniądze wpłacone do Skarbu Państwa. Im dłużej nie wykorzystamy znaczka, tym dłuższy darmowy kredyt fundujemy emitentowi znaków. Nie wiem jaka jest wartość korzyści uzyskiwanej z tego tytułu, ale widząc jak szybko bije licznik długu publicznego poważnie zastanowiłbym się, czy korzyści płynące z faktu uzyskania środków finansowych zanim powstanie potrzeba uiszczenia należności sądowych, nie równoważy lub nie zmniejsza demonizowanej kosztowności dystrybucji znaków.

Postep cywilizacyjny
Jest jednak druga strona medalu, której nie można przemilczeć. Postęp cywilizacyjny zbliża nas do rozwiązań technicznych, które z powodzeniem mogą zastąpić, drogie w produkcji i dystrybucji, znaki opłaty sądowej. Projekt założeń ustawy wspomina o rozpoczęciu prac związanych z wdrożeniem elektronicznej platformy płatności. Jak rozumiem alternatywy dla znaków opłaty sądowej. Instrumentu, który będzie dostępny on-line dla stron, pełnomocników, ale także sędziów i pracowników sądów, pozwalając nie tylko na uiszczenie opłaty, ale także na ustalenie czy należna opłata została uiszczona. Zasługuje na podkreślenie, że projektodawca nie przewiduje jedynie prostej likwidacji jednego ze sposobów płatności opłaty sądowej, jak to miało miejsce w przypadku opłaty skarbowej. Pewnie na skutek naszych gremialnych protestów jak i pisemnego stanowiska Naczelnej Rady Adwokackiej, zrewidowano założenia, planując zastąpienie jednego sposobu innym, według deklaracji równie prostym i użytecznym. Nie znając szczegółów rozwiązań technicznych nie sposób jednoznacznie ocenić czy system spełni społeczne oczekiwania czy też nie. Trzeba więc poczekać na konkrety.

adw. Rafał Dębowski,