Obecnie resort próbuje dotrzeć do około 31 tysięcy skazanych, którzy nie zgłosili się do odbycia kary a jednocześnie ich wyroki są na tyle niskie, że kwalifikują się do odsiadywania ich w domu. - Takie osoby myślą, że są niewidoczne, ale wcześniej czy później wpadają, chociażby w czasie zwykłej policyjnej kontroli. A wtedy na karę w systemie dozoru elektronicznego nie ma już możliwości - ostrzegał w rozmowie z TOK FM gen. Nasiłowski i apeluje by tacy skazani sami składali wnioski o SDE - Dzięki systemowi mogą opiekować się rodziną, chodzić do pracy. Jeżeli natomiast złapie ich policja trafią do więzienia i dopiero zacznie się dla nich gehenna, której nawet sobie nie uświadamiają - dodaje.
Zdaniem generała Nasiłowskiego w najbliższych miesiącach liczba osób objętych dozorem elektronicznym powinna jednak szybko wzrosnąć. Jak mówi, widać już bowiem pierwsze efekty czerwcowych zmian legislacyjnych, kiedy m.in. kolejne grupy skazanych otrzymały prawo do udziału w systemie, a dozór objął działaniem nowe obszary kraju (apelację białostocką, lubelską i krakowską).
Źródło: Tokfm.pl
191 skazanych z bransoletkami elektronicznymi. To wciąż za mało
Do tej pory bransoletki na nogi założyło 191 drobnych przestępców. - podsumowuje rok działania Systemu Dozoru Elektronicznego (SDE) gen. Paweł Nasiłowski, który w Ministerstwie Sprawiedliwości odpowiada za wdrożenie projektu. Chociaż liczba "zaobrączkowanych" skazanych systematycznie rośnie, dotychczasowy wynik nie zachwyca. Ministerstwo wciąż ma problem z przekonaniem skazanych do dozoru elektronicznego. Obecnie cały system jest tak przygotowany, by jednocześnie karę w domu mogło odbywać nawet 2000 przestępców. Tymczasem osób, które mają w tej chwili bransoletkę na nodze jest ponad 20 razy mniej.