Wiceminister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej Paweł Brzezicki w wywiadzie dla PAP stwierdza, że celem tej ustawy jest aktywizacja przemysłu okrętowego i przemysłów komplementarnych z tym przemysłem. - Chodzi o aktywizację tych stoczni, które będą chciały budować statki od początku do końca a nie przedsiębiorstw, które budują sekcje, z których potem gdzieś indziej są składane okręty. Zakładamy, że co najmniej 50 proc. dostawców części i materiałów w przypadku budowy całego statku będzie polskimi firmami - mówi.
VAT rozliczany po zakończeniu budowy?
Jak zauważa wiceminister, proces budowy statku od momentu podpisania kontraktu do momentu oddania go armatorowi średnio licząc trwa dwa lata, a jeżeli jest to statek bardzo skomplikowany - nawet do pięciu lat. Przez cały ten czas stocznia zaopatruje się u swoich dostawców w różnego rodzaju komponenty związane z budową statku i przez okres budowy stocznia płaci VAT swoim dostawcom. Po zakończeniu budowy, zgodnie z polskim prawem, może wystąpić do budżetu państwa o zwrot tego VAT-u.
Jak zauważa minister, oznacza to, że stocznia przez okres budowy ma zamrożony kapitał obrotowy na poziomie ok. jednej czwartej wartości statku (VAT wynosi 23 proc.). Aby utrzymać płynność finansową zapożycza się na rynku komercyjnym, a takie pożyczki kosztują. - Nasz pomysł polega na tym, że dostawcy stoczni wystawiają rachunek bez VAT. Stocznia nie płaci VAT-u w trakcie budowy - mówi Brzezicki.
Statek budowany jest w cyklu developerskim, czyli armator za każdą wpłaconą stoczni zaliczkę na poczet budowy statku, żąda od niej gwarancji bankowych na wypłatę tej zaliczki i wszystkich kolejnych, na wypadek gdyby gotowy statek okazał się niezgodny z zamówieniem. Takich gwarancji stoczniom udziela Korporacja Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych, ale tylko do wysokości 80 proc. wartości statku. - Nasz pomysł jest prosty - te 23 proc., czyli to zwolnienie z VAT, pozwali stoczniom uzupełnić te brakujące 20 proc. do gwarancji, bez konieczności zaciągania kredytu. Reszta, czyli 3 proc. daje stoczni jeszcze pewną niewielką dodatkową gotówkę - mówi wiceminister.
CIT albo podatek obrotowy?
Piotr Brzezicki zapwoiada tez zmianyw podatku CIT. - Chcemy wprowadzić takie rozwiązanie, by zarząd stoczni mógł wybrać formę opodatkowania: albo zostaje w formule dotychczasowej podatku CIT w wysokość 18 proc. od dochodu, albo płaci 1 proc. podatku od wartości sprzedanej produkcji. W tym drugim przypadku nie może zmienić decyzji przez trzy lata. Minister finansów zdecyduje czy ten 1 proc. będzie płacony raz na kwartał, raz na rok, czy od każdego sprzedanego statku od razu. Przyjmujemy trzy lata, bo to jest mniej więcej połowa cyklu koniunkturalnego w tym przemyśle. Właściciel firmy wie, w którym momencie cyklu koniunkturalnego się znajduje i będzie mógł sam zaplanować, jaki sposób opodatkowania będzie dla niego lepszy - czytamy w wywiadzie przeprowadzonym przez dziennikarza PAP Krzysztofa Markowskiego.
Stocznie w strefach ekonomicznych
Rząd chce także stworzyć możliwość obejmowania obszaru stoczni statusem specjalnych stref ekonomicznych czy parków przemysłowych. - Stocznie remontowe będą mogły z tego skorzystać, ale pod warunkiem, że będą budować całe statki, bo ostrze projektu ustawy jest nakierowane na budowanie kompletnego statku a nie jego części. Rozważamy także ewentualnie rozszerzenie tych rozwiązania na bardzo kosztowne konwersje statków - zapowiada wiceminister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej Paweł Brzezicki.
Zgdinie z planem rządu ustawa ma wejść życie od 1 stycznia 2017 r. (ks/pap)