Dzień wolności podatkowej jest pewnego rodzaju symboliczną datą, kiedy przestajemy pracować na potrzeby rządu, a zaczynamy pracować dla siebie i dla naszych rodzin. Do jego obliczenia służy stosunek udziału wszystkich wydatków publicznych (budżet państwa, samorządy, rządowe fundusze celowe itp.) do PKB.

W tym roku dzień wolności podatkowej przypada o trzy dni wcześniej niż w ubiegłym. Centrum im. Adama Smitha tłumaczy to szybszym wzrostem PKB (o ok. 100 mld zł) w stosunku do wzrostu wydatków sektora finansów publicznych (o ok. 20 mld zł). Najpóźniej dzień wolności wypadł 6 lipca. Było to w 1995 r.

Zdaniem Andrzeja Sadowskiego, prezydenta centrum, te trzy dni różnicy, które mamy były spowodowane rzeczą oczywistą dla ekonomii klasycznej - mianowicie, że mniejsze wydatki rządowe powodują większy wzrost gospodarczy. A im większy wzrost, a mniejsze wydatki rządowe, to dzień wolności podatkowej siłą rzeczy będzie wcześniej.

Eksperci zwracają jednak uwagę, że konieczne jest całkowite zreformowanie systemu podatkowego. Kamil Kajetanowicz z centrum podkreślił, że danin jest dużo i ich liczba wzrasta. Przedsiębiorcy i zwykli konsumenci się gubią, mają mniej czasu, żeby pracować.

Przegląd Podatkowy Przegląd Podatkowy >>