Najbardziej znaną polską grą komputerową jest "Wiedźmin 3: Dziki Gon", zdobyła tyle nagród, że niewątpliwie wypromowała tak książki Andrzeja Sapkowskiego, jak i  Polskę, na całym świecie. Jest to jednak gra osadzona w świecie fantasy i na murach Wyzimy czy Novigradu nie powiewają polskie flagi. Seks, przemoc i epicka bijatyka to niekoniecznie treści kojarzące się z wartościami, z którymi chce utożsamiać się polskie Ministerstwo Kultury odbierające dotację festiwalowi za wystawienie kontrowersyjnej sztuki. Mam poważne wątpliwości, że tworząc kryteria, które zdecydują o przyznaniu ulgi podatkowej, rząd wykaże się większą otwartością.

 

Niższy podatek za promowanie w grach polskiej kultury>>

 

Test opierać ma się na rozwiązaniach brytyjskich i francuskich. W Wielkiej Brytanii punkty przyznaje się za innowacyjność produkcji, za ukazanie brytyjskiego dziedzictwa kulturowego, choć nie musi to polegać na umiejscowieniu akcji w Wielkiej Brytanii. Wystarczy odwołanie do brytyjskiej kultury lub choćby osadzenie w miejscu, które wyglądem nawiązuje do jakiegoś istniejącego na Wyspach. Dodatkowe punkty dostaje się też uwzględnienie różnorodności kulturowej - tak na ekranie, jak i w zespole, który produkcję stworzył. O ile można sądzić, że z pierwszymi przesłankami jakoś to będzie, to trudno uwierzyć w tę trzecią, bo - patrząc na wypowiedzi polityków z ostatnich tygodni - różnorodność nie bardzo jest w Polsce w cenie.

 

 

 

Chciałabym wierzyć, że dzięki nowej uldze, czeka nas złota era polskich produkcji, nie wydaje mi się jednak, by urzędnicy musieli przejmować się smokami i rusałkami. Rząd nie zainwestuje raczej w produkcje, które zawierałyby kontrowersyjne treści, a fantasy, jak pokazała koszalińska akcja palenia Harrego Pottera , łatwo kończy w płomieniach.

 

Prawdopodobnie możemy spodziewać się ulg dla produkcji równie ciekawych, jak 3307 odcinek "Klanu". To okazja dla osób, którym marzy się wyprodukowanie gry o papieżu, który pozostał człowiekiem, lub o księdzu rozwiązującym zagadki kryminalne. Szanse na dofinansowanie mają też pewnie klony "Call of Duty" osadzone w realiach II Wojny Światowej. Cała nadzieja w twórcach gier dla dzieci, bo może skończyć się na tym, że efektem tej niejako finansowanej z budżetu promocji, może być krótkotrwała popularność gry wśród urzędników, którzy będą oceniać, czy produkcja spełnia kryteria niezbędne do otrzymania ulgi.