Rada Polityki Pieniężnej niedawną decyzją obniżyła stopy procentowe o 25 punktów bazowych, do poziomu 4,25 procent. W wydanym później komunikacie zapowiedziała dalsze łagodzenie polityki pieniężnej.

Najnowsze dane, m.in. o PKB, potwierdzają wyraźnie spowolnienie gospodarcze. Maleje popyt wewnętrzny, a wraz z nim utrzymuje się niska dynamika produkcji przemysłowej i sprzedaży detalicznej. Dlatego Rada zapowiedziała już, że przy utrzymujących się dalej negatywnych tendencjach, możliwe są kolejne cięcia stóp procentowych.

Według najbardziej śmiałych scenariuszy stopa referencyjna może spaść docelowo nawet do poziomu 3 proc. Szef Towarzystwa Ekonomistów Polskich jest jednak dużo ostrożniejszy w swych prognozach.

- Raczej to będzie obniżka do 4-3,75 proc - mówi Ryszard Petru.- Potem Rada się wstrzyma, bo jednak jej celem jest inflacja i musi mieć pewność, że ta inflacja dalej szybko spada. -

Główny Urząd Statystyczny dziś poda dane o inflacji za listopad. W październiku wyniosła ona 3,4 proc. w porównaniu do tego samego okresu 2011 r. Niepokojące jest to, że rosną ceny surowców, co ma bezpośredni wpływ na ceny detaliczne wszelkich innych produktów na sklepowych półkach.

- Zbyt głębokie obniżki stóp procentowych mogą z kolei osłabić złotego, co z kolei też uderzy rykoszetem w inflację - tłumaczy Petru.

W jego ocenie kończący się rok był dla naszej gospodarki specyficzny: pierwsze półrocze lepsze od oczekiwań, drugie znacznie gorsze od pierwotnych założeń. Nic nie wskazuje na to, że kolejnych dwanaście miesięcy będzie lepsze.

- To będzie taka zielona wyspa, czyli przeciętny wzrost gospodarczy, z rosnącym niestety bezrobociem, ale mam wrażenie, że jesteśmy na to psychologicznie nastawieni - uważa szef Towarzystwa Ekonomistów Polskich.

Jego zdaniem na ewentualne korekty budżetowe, o których mówi się coraz częściej, należy poczekać co najmniej do marca. Ważny jest nie tylko sam wskaźnik PKB według założeń Ministerstwa Finansów wyniesie on w przyszłym roku 2,2 procent ale i jego struktura.

- Jeżeli okaże się, że to ma być 1,5 procent z bardzo niskim popytem wewnętrznym, to wymusi wręcz nowelizację - dodaje.

Dziś, według ekonomisty, jest na to za wcześnie.