Fed, Europejski Bank Centralny oraz banki centralne Anglii, Japonii, Kanady i Szwajcarii zdecydowały o obniżeniu kosztu swapów dolarowych o 50 punktów bazowych oraz uruchomiły bilateralne pożyczki zwiększające płynność w innych walutach. Działania te oznaczają zmniejszenie napięć panujących na rynku międzybankowym, gdzie przy spadającym zaufaniu między instytucjami i związaną z tym niechęcią do pożyczania sobie wzajemnie pieniędzy, ryzyko nagłego bankructwa którejś instytucji było bardzo duże. Jednak decyzja banków centralnych w ogólnym rozrachunku wiele nie zmienia. Dostarczenie dodatkowej płynności jest rozwiązaniem na chwilę, pozwala zyskać na czasie, jednak nie rozwiązuje głównego problemu, jakim są obawy o bankructwo któregoś z krajów GIIPS i rozpad strefy euro. Bankierzy centralni już zrozumieli, jak poważna jest sytuacja w Europie i jak katastrofalne mogą być konsekwencje dalszej zwłoki w likwidacji napięć na rynku europejskiego długu. Ale to ze strony polityków w UE przede wszystkim powinny pojawić się decyzje i działania zapewniające stabilność unii walutowej, ze szczególnym naciskiem na rozpoczęcie skupu obligacji rządowych czy to przez Europejski Fundusz Stabilności Finansowej, czy EBC. Gwarancja stabilności rynku długu jest w obecnej sytuacji priorytetem dla trwałej poprawny rynkowego sentymentu.

Rynki finansowe euforycznie zareagowały na tę wiadomość. Giełdy akcji odnotowały solidne wzrosty – WIG20 zyskał aż 4,84 proc. Powrót nadziei, iż strefę euro nie czeka marny koniec, wywindowała kurs euro względem dolara do 1,3531, najwyższego poziomu od tygodnia, z kolei wzrost apetytu na ryzykowne aktywa wzmocnił waluty rynków wschodzących, w tym złotego. Napływ zagranicznego kapitału na polski rynek obligacji (spadek rentowności dziesięciolatek o 11 pkt. bazowych do 5,92 proc.) umocnił krajową walutę, a kurs EUR/PLN osunął się poniżej 4,50. Środowy handel na rynkach finansowych wyraźnie pokazał, jak bardzo inwestorzy liczą na pomyślne rozwiązania kryzysowej sytuacji w Eurolandzie – skala wzrostów w ujęciu dziennym była dużo większa od ostatnich spadków, dając wyraz byczego nastawienia inwestorów. Na razie jednak utrzymuje się zbyt wiele wątpliwości i gdy zostaną one rozwiane (z nadzieją patrząc na szczyt UE 9 grudnia), wówczas można oczekiwać swoistego wzrostowego rajdu w kolejnych tygodniach.

Czwartkowy kalendarz makroekonomiczny to przede wszystkim odczyty indeksów PMI dla przemysłu z Europy. Dla Polski indeks spadł w listopadzie do 49,5 pkt. z 51,7 pkt. w październiku. Przed 10:00 poznamy wynik dla strefy euro, gdzie oczekuje się spadku indeksu do 46,4 pkt. Po południu kolej przyjdzie na dane z USA – o 14:30 raport o nowych wnioskach o zasiłek dla bezrobotnych (prog. 390 tys.), a o 16:00 poznamy odczyt indeksu ISM dla przemysłu (prog. 51,5 pkt.). 



Konrad Białas,  Dom Maklerski AFS