Wpisanie do polskiego rejestru stanu cywilnego w drodze transkrypcji dwóch kobiet jako rodziców dziecka, stanowiłoby naruszenie podstawowych zasad polskiego porządku prawnego - uznał Naczelny Sąd Administracyjny w uchwale z 2 grudnia 2019 r. (sygn. akt II OPS 1/19). Dodał przy tym, że wykładnia art. 104 ust. 5 p.a.s.c. nie może prowadzić do sytuacji, w której polski obywatel nie będzie mógł uzyskać z tego powodu numeru PESEL lub dowodu tożsamości.

 

Prawa osób LGBT - bariery także w polskich sądach>>

 

Przerzucenie odpowiedzialności

- NSA uznał, że transkrypcje aktów urodzenia, w których jako rodzice wpisane są osoby tej samej płci, rozsadzi system od środka. Zupełnie zapomniał, że takie akty już funkcjonują. Ta uchwała tak naprawdę żadnego problemu nie rozwiązuje, tylko przerzuca odpowiedzialność na urzędników, bo to oni będą wydawać decyzje w tych sprawach - mówi adwokat Karolina Gierdal z Kampanii Przeciwko Homofobii.

Czytaj omówienie w LEX: Dwoje rodziców tej samej płci nie jest przeszkodą do transkrypcji aktu >

Tłumaczy, że  -  co do zasady - dla uzyskania PESEL konieczna jest transkrypcja zagranicznego aktu urodzenia, tymczasem NSA - niejako tylko po to, aby ominąć ten wymóg - radzi skorzystać z procedury uzyskania paszportu tymczasowego.
- Wtedy urzędnik sam wystąpi o nadanie PESEL. Tyle że taki dokument wydaje się w ściśle określonych przypadkach, a brak możliwości transkrypcji aktu urodzenia dziecka pary jednopłciowej nie wydaje się być jednym z nich. Dodatkowo NSA wskazał, że jeżeli urzędnicy pozostawią wniosek bez rozpoznania, to należy składać skargę na bezczynność - podkreśla prawniczka.

 

Prawa dziecka tylko w uzasadnieniu

Krytycznie na uchwałę i jej ewentualne skutki patrzy także Jarosław Jagura, prawnik Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Tłumaczy, że transkrypcja zagranicznego aktu urodzenia jest konieczna do wydania dokumentu tożsamości, a np. PESEL lub dokument tożsamości są potrzebne - choćby do korzystania z bezpłatnej opieki zdrowotnej. Zwraca też uwagę na to, że sentencja wyroku jest lakoniczna, przesądza jedynie, że nie można dokonać transkrypcji aktu urodzenia dziecka, gdzie jako rodzice wpisane są osoby tej samej płci.

Czytaj omówienie w LEX: Małżeństwa osób tej samej płci godzą w polski porządek prawny >

- Z ustnego uzasadnienia uchwały NSA wynika, że teraz organy w przypadku dzieci par LGBT powinny brać pod uwagę prawa i dobro dziecka oraz stosować przepisy z pominięciem konieczności dokonywania transkrypcji aktu urodzenia przed wydaniem dokumentu tożsamości i nadaniem numeru PESEL. Nie rozwiewa to jednak wszystkich wątpliwości, ponieważ powstaje pytanie czy urzędnicy zechcą zastosować się do argumentacji zawartej w uzasadnieniu orzeczenia, a nie w samej sentencji. Obawiam się, że znów w celu zabezpieczenia praw dzieci par jednopłciowych konieczne będzie korzystanie z procedur odwoławczych i drogi sądowej, więc dopiero po kilku latach uda się uzyskać polskie dokumenty dla tych dzieci - podkreśla Jarosław Jagura.

Czytaj w LEX: Mostowik Piotr, Glosa do wyroku NSA z dnia 10 października 2018 r., II OSK 2552/16  >

 

Obligatoryjność transkrypcji nielogiczna

Według dr Tymoteusza Zycha z Instytutu Ordo Iuris nie ma żadnych racji przemawiających za obligatoryjną transkrypcją aktów urodzenia.
- Uważam, że ten przepis należałoby usunąć. W takich sytuacjach jak ta, czyli w przypadku aktów niezgodnych z polskim porządkiem prawnym, obligatoryjność uderza w jedną z podstawowych zasad wykładni prawniczej, to co niemożliwe, nie może być obligatoryjne - ocenia prawnik.

 

Dodaje, że ten problem pojawił się dopiero w ostatnich latach, wcześniej po prostu stosowano zasadę uznawania aktów urodzenia wystawionych za granicą. Zresztą wiele z nich i tak zawiera informacje, których nie uwzględni się w polskich aktach stanu cywilnego lub są wręcz niezgodne z polskim prawem.  
- Nie chodzi tylko o związki jednopłciowe, w niektórych stanach Kanady możliwe jest wpisanie jako rodziców więcej niż dwóch osób. W niemieckich aktach urodzenia pojawia się informacja o wyznaniu rodziców, co w polskim dokumencie się nie znajdzie, bo władza publiczna nie może gromadzić takich danych. Uważam, że należy po prostu brać z zagranicznych aktów urodzenia informacje, które potwierdzają stan faktyczny – gdzie i kiedy dziecko się urodziło - tłumaczy.

Czytaj w LEX: Właściwość miejscowa w sprawach rejestracji stanu cywilnego >

 

Salomonowe wyroki nie tylko polską specyfiką

Nieco podobną koncepcję do prezentowanej przez NSA przyjął w czerwcu 2018 r. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej w sprawie C-673/16 Relu Adrian Coman i in. / Inspectoratul General pentru Imigrări i in.  W orzeczeniu TSUE próbuje pogodzić prawa obywatela UE z gwarancją swobody państw członkowskich w decydowaniu o równouprawnieniu związków jednopłciowych.

Trybunał przypomniał, że swoboda przemieszczania się obywateli po terenie UE może podlegać ograniczeniom tylko w określonych sytuacjach. Dlatego fakt, że państwo członkowskie nie uznaje związków osób tej samej płci, wcale nie oznacza, że może ograniczać swobodę przemieszczania się razem z małżonkiem. TSUE przypomniał, że Karta praw podstawowych UE gwarantuje prawo do poszanowania życia prywatnego i rodzinnego, niezależnie od tego, jakiej płci są osoby pozostające w związku.

 

Warto zadbać o pełnomocnictwo

- Takie podejście godzi w dobro dziecka i dyskryminuje część obywateli, którzy bez przejścia przez żmudną procedurę nie mogą korzystać ze swoich praw - w tym prawa do bezpłatnej edukacji w polskiej szkole, bo nie mają dokumentów - ocenia adwokat Karolina Gierdal. Tłumaczy, że pary jednopłciowe wychowujące dzieci przyjmują różne strategie, jeżeli chodzi o współpracę ze szkołami, niektóre nie chcą się ujawniać, inne szukają placówek, co do których mają przekonanie, że ta kwestia nie będzie stanowić problemu.

 

- Szkoła podstawowa, nawet gdy dziecko nie ma wszystkich dokumentów, i tak nie ma podstaw do odmowy, bo mamy rejonizację. I nie będzie analizować, kto jest wpisany jako rodzic - mówi adwokat Joanna Parafianowicz - Zwłaszcza że gdy mówimy o parze dwóch kobiet, to na pewno matka biologiczna w takim dokumencie jest wpisana. Pozostanie kwestia ewentualnych problemów z udziałem drugiej partnerki w życiu szkolnym dziecka. To jednak można rozwiązać upoważniając tę drugą osobę do odbierania dziecka, wglądu do elektronicznego dziennika, czy przychodzenia na wywiadówki. Wątpię, żeby szkoły robiły z tym problemy, bo zazwyczaj wszystkim stronom zależy przede wszystkim na dobru dziecka - dodaje.

 

Jeżeli chodzi o formalności związane z udziałem tzw. rodzica społecznego w typowo szkolnych sprawach - można też  pójść do notariusza.
- Sugerujemy rodzicom, by podpisywali pełnomocnictwo notarialne. Choć zachowanie tej formy nie jest niezbędne, to taki dokument po prostu robi na ludziach wrażenie i zwykle z nim nie polemizują, słusznie stwierdzając, że skoro sygnował go notariusz, to treść jest zgodna z prawem. Nie spotkaliśmy się nigdy z tym, by notariusze robili jakieś problemy z wystawieniem takiego dokumentu. Pełnomocnictwo notarialne przydaje się też w sytuacji, gdy rodzic społeczny podróżuje z dziećmi, w nagłych sytuacjach dokument nie powinien pozostawiać wątpliwości, że opiekun ma prawo podejmować określone decyzje sprawach związanych z dzieckiem - tłumaczy prawniczka KPH.