Katarzyna Żaczkiewicz-Zborska: W ostatnim czasie wiele się zmieniło w spółkach z udziałem skarbu państwa, jeśli idzie o wynagrodzenia. Jak bardzo zmieniła się sytuacja kadry zarządzającej?

Dawid Zdebiak: Od wejścia w życie tzw. nowej ustawy kominowej z 2016 roku obejmującej spółki skarbu państwa i jednostki samorządu terytorialnego zasady wynagradzania zmieniły się znacząco. Także ustawa dotycząca spółek publicznych, notowanych na giełdzie, wpłynęła na politykę wynagrodzeń. Wcześniej Prawo bankowe i ustawa o funduszach inwestycyjnych przewidziały wprowadzania polityki wynagrodzeń.

W zwykłych spółkach nowa ustawa kominowa też wprowadziła pewien rodzaj zmiany, gdyż weszły w życie przepisy kodeksu spółek handlowych, które mówią o możliwości podejmowania przez zgromadzenia w spółkach kapitałowych uchwał na temat zasad wynagradzania członków zarządu.

Czyli menedżerowie będą mogli więcej zarobić?

Rzeczywiście teraz mogą zazwyczaj więcej zarobić w spółkach skarbu państwa i spółkach komunalnych, choć to zależy od ich wielkości. Ale to była bardziej kompleksowa regulacja, wedle której można podchodzić bardziej elastycznie do wynagrodzeń niż pod rządami starej ustawy kominowej, a przede wszystkim przyjęto założenie, że podstawą zatrudnienia członka zarządu ma być cywilnoprawny kontrakt menedżerski, a nie umowa o pracę.

Poproszę o przykład.

Dotychczas, w starej ustawie kominowej w spółce samorządowej była sztywna granica wysokości wynagrodzenia członka zarządu. A po drugie - w razie przekroczenia tej granicy, umowa w części wykraczającej poza ten pułap - była nieważna. Natomiast w tej chwili mamy kilka przedziałów tych stawek, w zależności od wielkości firmy i liczby zatrudnionych pracowników. Im większe przedsiębiorstwo - tym wyższe stawki przewiduje nowa ustawa kominowa. A to co najistotniejsze to to, że limit nie jest sztywny. To znaczy, że w konkretnym przypadku można wynagrodzenie ustalić wyżej niż górna granica ustawowa. Postanowienie o takim wyższym wynagrodzeniu umownym nie będzie nieważne.

Czyli uelastyczniono sytuację płac?

Tak. Ogromna większość sytuacji mieści się standardowo w nowych widełkach płac. Natomiast może zajść sytuacja, gdy potrzeba od zaraz menedżera, który uratuje zadłużoną spółkę komunalną, która musi działać. Jeśli znajdzie się specjalista, który żąda więcej niż zakłada nowa ustawa kominowa, gmina czy powiat, a nawet spółka Skarbu Państwa może sobie pozwolić na wynajęcie takiego menedżera.

 

O jakich sumach mówimy?

Widełki wynoszą od jednokrotności do trzykrotności przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce w przypadku spółki, która spełnia dwa z trzech kryteriów: rocznie zatrudnia do 10 pracowników, ma do 2 mln euro obrotu, a suma aktywów jest niższa niż 2 mln euro. Spółka powyżej 2 mln euro obrotu może dać swojemu szefowi od 2-krotności do 4-krotności przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce. Jeśli przekracza co najmniej 51 pracowników, ma 10 mln euro obrotu - od 3 krotności do 5 krotności. A najwyżej jest 15- krotność średniego wynagrodzenia. Czyli menedżer maksymalnie może zarobić 90 tys. zł miesięcznie np. w spółce giełdowej, bo przecież nie w spółce komunalnej.

Czy takie zarobki w sferze publicznej są uzasadnione?

W sektorze prywatnym menedżerowie mogą zarobić zwykle więcej, tak wynika z mojej praktyki. Poprzednia ustawa kominowa ograniczała samorządowi i spółkom państwowym dostęp do menedżerów wyższej klasy. A w tej chwili dostęp się otworzył i pieniądze mogą być sensowne. To nie znaczy, że nagle spółki zaczęły płacić dużo więcej, ale mają możliwość pozyskać najlepszych specjalistów. To jest dobry kierunek, a jednocześnie są mechanizmy hamujące zapędy spółek, by dawać tzw. złote spadochrony osobom, które nie mają wiedzy w danej dziedzinie, ale z powodów politycznych należało je nagrodzić. Ten problem pojawiał się częściej w spółkach samorządowych niż państwowych, że "ustawiano" kolegów w zarządach.  

Obecnie też obserwujemy szczególną obsadę stanowisk kierowniczych w spółkach Skarbu Państwa.

Obecna, nowa ustawa nie określa, kto może być zatrudniony w zarządzie. Ustawa o zasadach zarządzania mieniem państwowym przewiduje konkursy na stanowiska w zarządzie i podstawowe wymagania co do kwalifikacji kandydata. Teoretycznie miało to ograniczyć kumoterstwo, jednak to nie zawsze działa.

Co pana najbardziej zdziwiło przy analizowaniu przepisów do książki o kontraktach menedżerskich?

Zdziwiło mnie najbardziej podejście praktyków; akcjonariuszy, władz miejskich i organów państwowych, a nawet części prawników. Otóż na początku istniał pogląd, że spółki mogą zatrudniać członków zarządów tylko na zasadach określonych w nowej ustawie kominowej, natomiast konstrukcja ustawy tego nie wymaga. To znaczy nie przewiduje, że umowa z menedżerem jest nieważna, jeśli jest inna niż to, co zaproponowano w nowej ustawie.

Konstrukcja ustawy jest skomplikowana i ciekawa, gdyż w ogóle nie reguluje treści kontraktów. W ustawie nie ma słowa, jaka ma być obowiązkowa treść kontraktu między menedżerem a spółką. Ustawa mówi tylko tyle, o co mają dbać przedstawiciele spółki, by znalazło się w kontrakcie. Nakłada obowiązki tylko na przedstawicieli spółki i mówi, że ma być podjęta uchwała dotycząca zasad zatrudniania członków zarządu, w tym warunków kontraktu. Nowa ustawa nie określa żadnych obowiązków menedżera.

Nie ma mowy, czy to ma być umowa o pracę, czy cywilnoprawna?

Jest powiedziane, że przedstawiciele spółki powinni dążyć do tego, żeby była to umowa cywilna, a pieniądze dla menedżera mieściły się we wskazanych w ustawie widełkach. Ustawa reguluje jednak tylko to, jakie powinny być warunki uchwały,  a ściślej projektu uchwały dotyczącej wynagradzania członków zarządu, podejmowanej przez zgromadzenie lub radę nadzorczą. Nakazuje też przedstawicielom Skarbu Państwa lub jednostek samorządowych głosowanie za taką uchwałą – i to jest sedno regulacji nowej ustawy kominowej. Jednak zawarcie umowy wykraczającej poza te standardy nie powoduje, że ta umowa jest nieważna. Jest to novum, z którym trudno było się pogodzić praktykom. Odpowiadając na Pani pytanie – z członkiem zarządu państwowej lub komunalnej spółki nadal można zawrzeć ważną umową o pracę, choć nowa ustawa kominowa preferuje cywilnoprawne kontrakty menedżerskie, co jest zasadniczo słuszne.

Inaczej mówiąc umowa zawarta z członkiem zarządu na innych warunkach niż proponuje nowa ustawa kominowa jest ważną umową. Za odejście od założeń ustawy odpowiadają członkowie rady nadzorczej, jeżeli zgodzili się na takie warunki i nie potrafią wykazać, że w konkretnym przypadku było to celowe i korzystne dla spółki.