Najwyższa Izba Kontroli (NIK) w latach 2021 – 2023 przeprowadziła kontrolę ośmiu WTZ prowadzonych przez samorządy powiatowe oraz 14 warsztatów prowadzonych przez inne podmioty. NIK sprawdzała skuteczność aktywizacji zawodowej prowadzonej w WTZ-ach, a także rzetelność i gospodarność jednostek prowadzących warsztaty.  Wnioski nie są optymistyczne. Nie dość, że na uczestnictwo w WTZ czeka się wiele miesięcy, w skrajnym przypadku było to 3 lata, to rzadko zdarza się, by uczestnicy znaleźli pracę i odeszli z warsztatu. Odsetek roczny opuszczających WTZ, ze względu na przejście do pracy, wynosił od 0,8 proc. do 1,0 proc. ogółu uczestników WTZ. W kontrolowanych jednostkach w związku z podjęciem zatrudnienia warsztaty opuszczało zaledwie od 1,1 proc. do 1,8 proc. uczestników. We wszystkich WTZ wskaźnik jest jeszcze niższy i wynosi od 0,8 proc. do 1,0 proc. ogółu uczestników WTZ. - Niewielka liczba uczestników WTZ, którzy podjęli pracę oraz usamodzielnili się w wyniku terapii zajęciowej wraz ze zbyt długim okresem rehabilitacji, wskazują na znikomą realizację ustawowych celów, do których powołane zostały warsztaty. Ponadto brak informacji zarówno w WTZ, jak i Centrach (powiatowe centra pomocy rodzinie – red.) o losach osób z niepełnosprawnościami, które podjęły zatrudnienie, nie pozwala na ustalenie liczby tych osób pracujących dotychczas – podaje raport NIK.

 

NIK: Pytania o rolę warsztatów terapii zajęciowej>>

 

Słaba rotacja w WTZ

Z raportu wynika też, że rotacja uczestników w WTZ jest bardzo niska. W przypadku prawie 60 proc. uczestników skontrolowanych WTZ rehabilitacja trwała ponad pięć lat, a w skrajnych przypadkach nawet 18 lat. Dlatego NIK w zaleceniach pokontrolnych proponuje m.in. zmiany prawne, poprzez wprowadzenie mechanizmu zachęty dla jednostek prowadzących WTZ, polegającego na czasowym zwiększeniu kwoty dofinansowania przypadającego na nowo przyjętego uczestnika, jeżeli został przyjęty w miejsce uczestnika opuszczającego warsztat w związku z podjęciem zatrudnienia. Celem WTZ jest prowadzenie rehabilitacji społecznej i zawodowej w zakresie pozyskiwania lub przywracania umiejętności niezbędnych do podjęcia zatrudnienia przez osoby z niepełnosprawnościami. Uczestnik po opuszczeniu WTZ może podjąć pracę na otwartym rynku pracy, w zakładzie aktywności zawodowej (ZAZ) czy zakładzie pracy chronionej. Jeśli to nie jest możliwe, powinien zostać skierowany do innego ośrodka wsparcia, np. środowiskowego domu samopomocy (ŚDS). Tyle założenia systemowe. W rzeczywistości osoby takie nie mają gdzie się udać, pozostają więc w WTZ. - Na podstawie wyników kontroli NIK ustalono, że ustawowe oczekiwania względem efektywności rehabilitacji zawodowej prowadzonej przez WTZ, nie mogą być w pełni realizowana bez wyraźnego wsparcia zaplecza instytucjonalnego czy stworzenia odpowiednio gęstej siatki podmiotów dających szansę na zatrudnienie (np. ZAZ lub przedsiębiorstwa społeczne) – stwierdza NIK. Tymczasem miejsc w ZAZ-ach jest za mało, w niektórych powiatach zakładów w ogóle nie ma. Brakuje też miejsc w ŚDS.

 

Izba podaje przykłady dobrych praktyk. W 13 skontrolowanych WTZ-ach średnioroczne podjęcie zatrudnienia przez uczestników WTZ sięgało od 8 proc. do nawet 15 proc. Tam podejmowano dodatkowe działania wobec uczestników, były to np. systematyczna współpraca z ZAZ czy lokalnymi pracodawcami (skutkujące m.in. praktykami zawodowymi), zatrudnienie doradcy zawodowego lub trenera pracy bądź korzystanie z ich usług we współpracującym podmiocie, cykliczne wizyty w powiatowych urzędach pracy czy na targach pracy.

 

Brak koordynacji nie służy WTZ

NIK wskazuje także na konieczność ustalenia podmiotu koordynującego w ustawie o rehabilitacji i przypisanie mu zadań realizowanych względem WTZ, ZAZ oraz ŚDS, zmierzających jednocześnie do zwiększenia rotacji osób z niepełnosprawnościami pomiędzy tymi placówkami w zależności od postępów w rehabilitacji. Zdarzają się bowiem nieprawidłowości w wyniku braku koordynacji pomiędzy poszczególnymi podmiotami. - W trakcie czynności kontrolnych NIK ustalono, że jeden z uczestników warsztatu brał udział w terapii zajęciowej, jednocześnie będąc zatrudnionym na podstawie umowy o pracę, a wynagrodzenie dofinansowano ze środków PFRON. W okresie pokrywającego się uczestnictwa w WTZ z wypłacanymi pracodawcy środkami PFRON z tytułu dofinansowania do wynagrodzenia, wypłacono łącznie odpowiednio ok.: 221,0 tys. zł (WTZ) oraz ok. 253,0 tys. zł (pracodawca) – podaje NIK. Z kolei inny uczestnik WTZ figurował w ZUS jako zatrudniony. 

 

Na obniżenie skuteczności procesu rehabilitacji uczestników WTZ pośredni wpływ miały również braki kadrowe. W radach programowych trzech WTZ nie zatrudniono psychologów, a w trzech innych brakowało specjalistów do spraw rehabilitacji lub rewalidacji. W skontrolowanych WTZ wysokość wynagrodzeń kadry merytorycznej była na tyle zróżnicowana, że otrzymywane wynagrodzenie było średnio o 34 proc. niższe niż średnie miesięczne wynagrodzenie, które w 2023 r. wynosiło 7,2 tys. zł – czytamy w raporcie.