Serwis Prawo.pl dotarł do nowego projektu ustawy o sporach zbiorowych pracy z 9 lutego 2023 r., który przekazany został właśnie do partnerów społecznych w Radzie Dialogu Społecznego. Z naszych informacji wynika, że Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej wycofało się z projektu w wersji z 11 lipca 2022 r., który 15 lipca trafił do uzgodnień międzyresortowych i konsultacji publicznych (UD 408). Obecna wersja jest zupełnie nowym projektem, który zaskoczy pracowników i pracodawców.

Czytaj w LEX: Spory zbiorowe - jak je skutecznie rozstrzygać? >>>

Pracodawca decyzyjny stroną sporu

- Pracownicy i związkowcy chcą mieć za partnera do rozmów kogoś, kto jest decyzyjny. Rozmowa z dyrektorem szkoły czy wójtem, burmistrzem lub prezydentem nic nie da, bo to nie są podmioty decyzyjne. Stąd postulat, by rozmawiać z tym, kto decyduje – tłumaczy dr Liwiusz Laska, adwokat, b. przewodniczący Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Pracy, pełnomocnik Związku Metalowców i Hutników, ekspert OPZZ. Jego zdaniem, to jest krok w dobrym kierunku, ale niewystarczający. Przyznaje jednak, że przedsiębiorstwach prywatnych przepisy mogą spowodować spory.

USTAWA z dnia 23 maja 1991 r. o rozwiązywaniu sporów zbiorowych >

Czytaj również: Obowiązujące prawo nie ułatwia relacji pracodawcy i zakładowej organizacji związkowej>>

Pomysł dobry, ale wykonanie fatalne

-  Doktryna od wielu lat postulowała zmiany w prawie pracy dotyczące pojęcia pracodawcy, zwracając uwagę, że według definicji kodeksowej nie jest to pracodawca rzeczywisty a raczej formalny. To powodowało, że w zbiorowym prawie pracy, w rokowaniach ze związkami zawodowymi, nie występował podmiot decyzyjny. Można więc powiedzieć że idea jest słuszna. Problem jednak polega na tym, że w projekcie ten pomysł został bardzo źle wdrożony - mówi serwisowi Prawo.pl dr hab. Monika Gładoch, prof. UKSW, kierownik Katedry Prawa Pracy, radca prawny. I tłumaczy: - Zacznijmy od problemów praktycznych. Po pierwsze - kto jest podmiotem decyzyjnym. Według bardzo niejasnych przesłanek oceniać będą związki zawodowe jako prowadzące spór zbiorowy. Zdaniem prof. Gładoch, przedsiębiorcy będą zaskakiwani, że są stroną sporu zbiorowego tylko dlatego, że np. posiadają akcje lub udziały albo podpisali umowę, która w jakiś sposób łączy ich organizacyjnie z innym podmiotem.  

WZORY DOKUMENTÓW:

 

- Większy jednak kłopot wyniknie z tego, że według projektu pracodawca jest pracodawcą i pracodawcą dominującym. Co to właściwie oznacza? Jaką będzie miał pozycję pracodawca dominujący? Czy równą z pracodawcą, u którego spór jest prowadzony (chodzi o zakład pracy), czy inną potrzebną tylko na etapie rokowań? To z projektu zupełnie nie wynika. Czy np. referendum strajkowe ma być organizowane u obu pracodawców, czy tylko u jednego, a jeśli tak, to u którego? Co na to pracownicy pracodawcy dominującego, u którego nie działają związki zawodowe? I jeszcze jedna ciekawa sytuacja - co w przypadku, gdy pracodawca dominujący „uchyla się od prowadzenia rokowań lub postępowania mediacyjnego”. Czy to skutkuje prawem związków zawodowych do wszczęcia strajku bez referendum – pyta prof. Monika Gładoch. I dodaje: - Zgodnie z projektem organizacja związkowa może ogłosić strajk. Większej abstrakcji nie można sobie wyobrazić.

Czytaj też: Charakterystyka instytucji rokowań zbiorowych >>>

Saczuk Anna: Spór zbiorowy bez tajemnic >>>

Pracodawca dominujący, czyli kto?

Chodzi o nową definicję pracodawcy, która wprowadza pojęcie pracodawcy dominującego oraz jego definicję. Zgodnie z projektowanym art. 2 ust. 1 pkt 5,  pod pojęciem pracodawcy dominującego należy rozumieć pracodawcę lub przedsiębiorcę w rozumieniu przepisów ustawy z 6 marca 2018 r. - Prawo przedsiębiorców (Dz. U. z 2021 r. poz. 162 i 2105 oraz z 2022 r. poz. 24, 974 i 1570), który bezpośrednio lub pośrednio wywiera dominujący wpływ na funkcjonowanie innego pracodawcy lub przedsiębiorcy, w szczególności z tytułu własności, posiadanych udziałów lub akcji albo na mocy przepisów prawa lub umów ustanawiających powiązania organizacyjne między pracodawcami lub przedsiębiorcami.

- Potrzeba zdefiniowania pojęcia „pracodawcy dominującego” pojawiała  się w postulatach związków zawodowych. Strona pracownicza powoływała się na przypadki, gdy rzeczywistym podmiotem uprawnionym do podejmowania wiążących decyzji nie był faktyczny pracodawca, a podmiot nadrzędny. Intencją tej zmiany jest umożliwienie prowadzenia sporu zbiorowego z podmiotem, który jest władny do podejmowania decyzji w sferze praw i interesów pracowniczych, kształtowania warunków zatrudnienia, czy rozstrzygania o środkach na wynagrodzenia zatrudnionych osób. Wprowadzenie definicji pracodawcy dominującego pozwolić ma na prowadzenie poszczególnych etapów sporu zbiorowego z podmiotem uprawnionym do podejmowania  decyzji o uwzględnieniu zgłoszonych żądań – napisali projektodawcy w uzasadnieniu do projektu.

Gocan Irmina: Reprezentacja interesów pracowniczych w przedsiębiorstwie >>>

Czytaj też: Rozwiązywanie sporów zbiorowych z perspektywy przedsiębiorców >>>

  


Ogólne przepisy rodzą same pytania

- Ta propozycja jest systemowo niespójna z indywidualnym prawem pracy, a to może rodzić kolejne problemy praktyczne. Najpierw należałby rozważyć przedefiniowanie pojęcia pracodawcy w Kodeksie pracy, a nawet zakładu pracy, a dopiero portem zmieniać prawo o sporach zbiorowych. Te zależności pojęciowe miedzy Kodeksem pracy a ustawą o rozwiązywaniu sporów zbiorowych są bardzo silne  – zaznacza prof. Monika Gładoch.

- Niewątpliwą nowością w stosunku do aktualnego stanu prawnego jest wprowadzenie do projektu ustawy pojęcia pracodawca dominujący. Jak wskazuje się w uzasadnieniu potrzeba zdefiniowania tego pojęcia pojawiała  się w postulatach związków zawodowych. Strona pracownicza powoływała się na przypadki, gdy rzeczywistym podmiotem uprawnionym do podejmowania wiążących decyzji nie był faktyczny pracodawca, a podmiot nadrzędny. Intencją tej zmiany jest umożliwienie prowadzenia sporu zbiorowego z podmiotem, który jest władny do podejmowania decyzji w sferze praw i interesów pracowniczych, kształtowania warunków zatrudnienia, czy rozstrzygania o środkach na wynagrodzenia zatrudnionych osób. Wprowadzenie definicji pracodawcy dominującego pozwolić ma na prowadzenie poszczególnych etapów sporu zbiorowego z podmiotem uprawnionym do podejmowania  decyzji o uwzględnieniu zgłoszonych żądań – mówi z kolei serwisowi Prawo.pl dr hab. Krzysztof Walczak, prof. UW na Wydziale Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego, partner w kancelarii C&C Chakowski & Ciszek.

Czytaj też: Eksperci z listy - bezstronność mediatorów w sporach zbiorowych >>>

Zdaniem prof. Walczaka, propozycja ta, aczkolwiek a priori słuszna wydaje się kontrowersyjna, jeżeli chodzi o realizację. - Faktem jest bowiem, że od dawna w doktrynie prawa pracy podnosi się, że definicja pracodawcy zawarta w art. 3 Kodeksu pracy nie odpowiada wyzwaniom współczesnego rynku pracy i m.in. ze względu na wskazane w uzasadnieniu argumenty, należałoby ją zmienić. Jednakże, moim zdaniem, taką rewolucyjną zmianę należałoby przeprowadzić najpierw w innych przepisach, zwłaszcza w samym Kodeksie pracy, a dopiero na późniejszym etapie modyfikować przepisy o sporach zbiorowych – podkreśla prof. Krzysztof Walczak. I dodaje: - Zdaję sobie sprawę,  że definicja pracodawcy, o której mowa w tym przepisie, obejmuje również podmioty zatrudniające osoby na innej podstawie niż stosunek pracy. Jednakże w praktyce w stosunku do tych osób znaczenie sporów zbiorowych z podmiotami dominującymi nad ich bezpośrednimi partnerami biznesowymi będzie miało, moim zdaniem, minimalne znaczenie.

W opinii prof. Walczaka, po pierwsze definicja tego pojęcia zawarta w słowniczku jest zbyt ogólna i w wielu przypadkach nie daje jednoznacznej odpowiedzi jaki podmiot jest pracodawcą dominującym. - A więc decyzję w tym zakresie będzie podejmował związek zawodowy, który niekoniecznie musi mieć faktyczną wiedzę na ten temat – zauważa. Po drugie, jak wskazuje, skoro samo pojęcie pracodawcy obejmuje również pojęcie pracodawcy dominującego, to należy domniemywać, że to związek zawodowy będzie miał prawo podejmować decyzję, w stosunku do którego pracodawcy będzie kierował swoje roszczenia. - Ustawodawca określając w definicji, że pracodawcą jest także pracodawca dominujący, sugeruje, że adresatem roszczeń w ramach sporu zbiorowego są obydwa podmioty, które jednak od strony formalnoprawnej są niezależne od siebie. A więc mogą w praktyce prezentować różne podejście do pewnych kwestii. W takim przypadku wybór adresata roszczeń, jakim będzie podmiot dominujący, będzie powodować, że rola pracodawcy, w rozumieniu aktualnie obowiązujących przepisów, będzie stawała się iluzoryczna - wyjaśnia prof. Walczak. I dodaje: - Jeżeli wiązałoby się to ze zmianą systemową prawa pracy, to nie miałbym nic naprzeciwko tym uregulowaniom. Natomiast w świetle aktualnie obowiązujących przepisów, budzi to moje wątpliwości.

Czytaj też: Pojęcie układu zbiorowego pracy i jego uznanie przez państwo a reprezentatywność związkowa >>>

Po trzecie, jak twierdzi prof. Krzysztof Walczak, ustawodawca nie przesądził, co się stanie, jeżeli negocjacje w ramach sporu zbiorowego podejmie pracodawca w rozumieniu Kodeksu pracy, a odmówi pracodawca dominujący, uznając się za niewłaściwego w tej materii. Kto i na jakiej podstawie będzie rozstrzygał, czy powinien on uczestniczyć w rozmowach i jakie będą z tego tytułu sankcje. - Wydaje się, że jeżeli już ustawodawca zdecydował się wprowadzić pracodawcę dominującego jako adresata roszczeń związków zawodowych, to powinien doprecyzować, jak w praktyce miałby wyglądać jego udział. A więc należałoby chociażby wprowadzić procedurę weryfikacji tego pojęcia w przypadku gdy budzi to wątpliwości - zauważa prof. Walczak. 

Z kolei w ocenie Pawła Korusa, radcy prawnego, partnera w kancelarii Sobczyk & Współpracownicy, byłego wieloletniego sędziego sądu pracy,  wprowadzenie pojęcia pracodawcy dominującego nie jest złym pomysłem. - Poszukiwanie rzeczywistego pracodawcy jest coraz powszechniejsze z uwagi na struktury korporacyjne. Tak jak rozumiem istotę tego pomysłu, że chodzi o to, że spór będzie mógł dotyczyć pracodawcy „dominującego” lub też pracodawcy „bezpośredniego” i „dominującego” bez potrzeby angażowania ponadzakładowych organizacji związkowych. Innymi słowy pracownicy pracodawcy „bezpośredniego” będą mogli być reprezentowani w sporze z pracodawcą dominującym przez własną organizację związkową (a także będą mogli być w sporze zarówno z pracodawcą „bezpośrednim”, jak i dominującym” albo np. tylko „dominującym”). Takie rozwiązanie jest korzystne dla pracowników – mówi mec. Paweł Korus. I dodaje: - Z perspektywy natomiast pracodawcy za bardzo dobre rozwiązanie (chociaż można dyskutować o szczegółach) uważam wprowadzenie maksymalnego okresu trwania sporu, przeprowadzenia referendum strajkowego oraz wymóg uczestniczenia w sporze przynajmniej jednej reprezentatywnej organizacji związkowej.

Projekt ustawy, która ma – jak zakładają jego autorzy – wejść w życie po upływie 1  miesiąca od ogłoszenia, wśród różnych innych zmian przewiduje również określenie czasu trwania sporu zbiorowego. Będzie on mógł trwać nie dłużej niż 9 miesięcy od dnia nieuwzględnienia przez pracodawcę żądań, ale strony sporu będą mogły wspólnie postanowić o jego przedłużeniu, nie dłuższy niż o kolejne 3 miesiące.

Czytaj też: Statut związku zawodowego >>>

 

Sprawdź również książkę: Kodeks pracy. Przepisy >>


Związkowcy pójdą prosto po kasę tam, gdzie ona jest

Zdaniem Marcina Frąckowiaka, radcy prawnego z kancelarii Sadkowski i Wspólnicy, eksperta BCC ds. zbiorowego oraz indywidualnego prawa pracy, jest to ewidentnie prozwiązkowa propozycja. Zmierza do tego, by sięgnąć do kieszeni tego podmiotu, który może doprowadzić do spełnienia roszczeń związkowców, którzy prowadzą spór zbiorowy – mówi serwisowi Prawo.pl mec. Frąckowiak. Według niego, nie jest to mimo wszystko propozycja pozbawiona sensu. – Nie jest tajemnicą, że mamy i takie konstrukcje prawne, że pracodawca jest spółką pozbawioną majątku i niejednokrotnie łatwiej mu jest upaść niż spełnić roszczenia. Ale potrafię sobie też wyobrazić i taką sytuację, gdy pracodawca jest pomijany i związkowcy od razu zwracają się np. do spółki matki po pieniądze. Będzie to możliwe, bo projekt nie przewiduje żadnego stopniowania w adresowaniu roszczeń – dodaje.