Wywiad ukazał się po pożarze, do jakiego doszło w rejonie wsi Rignano koło miasta Foggia, gdzie od około 20 lat znajduje się wielkie obozowisko, w którym koczują tysiące imigrantów, głównie z Trzeciego Świata. W pożarze zginęło w piątek dwóch migrantów z Mali. Wybuchł on dwa dni po tym, gdy na wniosek miejscowych władz rozpoczęła się likwidacja miejsca nazywanego "Wielkie getto Rignano", uważanego z jedną największych dzielnic biedoty we Włoszech.

Przed laty w gospodarstwach rolnych w Apulii, gdzie od lat dochodzi do procederu wykorzystywania niewolniczej pracy, zatrudniano też Polaków. 10 lat temu zlikwidowano tam polskie obozowisko, gdzie nad robotnikami rolnymi znęcali się polscy pośrednicy. Sprawa zakończyła się skazaniem w Polsce i we Włoszech grupy osób, które znęcały się nad Polakami, maltretowały ich i oszukiwały.

Teraz pracujących we wsiach Apulii pomoc niesie 36-letnia Magdalena Jarczak ze związku zawodowego Flai Cgil.

"Kiedy miałam 20 lat ja też byłam w warunkach, w jakich żyją teraz ludzie tym w getcie" - przyznała w rozmowie z rzymskim dziennikiem.

Wyjaśniła, że przyjechała z siostrą do pracy w okolice Foggii w 2001 roku, ponieważ obiecywano jej dobre zarobki. Pracowała po 10 godzin dziennie w gospodarstwie bez żadnej pensji, dostawała jeden posiłek dziennie: chleb i pomidory. Koczowała w budynku gospodarczym bez światła i wody. Gdy zorientowały się z siostrą, że grozi im to, że zostaną zmuszone do prostytucji, uciekły po trzech miesiącach i poprosiły o pomoc.

Magdalena Jarczak została we Włoszech, zaczęła normalnie pracować. Jak mówi: "zawsze miałam marzenie, by pomagać migrantom na polach". Dlatego zaangażowała się w działalność związkową.

[-DOKUMENT_HTML-]

"W Polsce vademecum dla pracowników odradza przyjazdu do Foggii" - podkreśliła.

"Dla mnie, gdy nawet jedna osoba wyjdzie z tego getta, to już cenny rezultat" - zapewniła Polka z Apulii.

Jak zauważyła, "batalia o prawa jest wciąż długa i czasem zdaje się, że przez 20 lat nic się nie zmieniło".