Paweł Żebrowski: Niskie bezrobocie oznacza, że mamy rynek pracownika?

Łukasz Komuda: To figura retoryczna stworzona przez pracodawców, żeby zwrócić uwagę na to, że jest większy problem z rekrutacją, nic więcej. Dla większości pracowników używanie tego pojęcia jest irytujące. Taka narracja powstaje w dużych miastach, a w szczególności w Warszawie. A tu mieszka tylko 3 proc. populacji. Jesteśmy krajem, w którym większość populacji mieszka w małych miejscowościach i na wsiach. Tam ten rynek pracy jest zupełnie inny niż w dużych miastach.

Chciałbym zwrócić uwagę na to, że mamy w Polsce problem z niepłatnymi nadgodzinami. W niedawnych badaniach ADP na pracę ponad limit i bez dodatkowego wynagrodzenia skarżyło się 43 proc. etatowych pracowników, a średnia liczba takich gratisowych nadgodzin wyniosła 3,5 tygodniowo. 8,5 proc. badanych wyrabiało ponad 10 darmowych nadgodzin i więcej. Gdyby to był rynek pracownika, to nie powinno być z tym problemu. Do tego dochodzi kwestia umów. Na rynku pracownika to pracownik dyktowałby warunki jaką chce umowę. A tak jest tylko w nielicznych przypadkach i określonych branżach.

Czytaj w LEX: Różnice między umową o pracę a umową zlecenia i umową o dzieło >

Stopa bezrobocia, która spadła dziś rekordowo jest tylko jednym z fragmentów rynku pracy. Trochę to zaburza nam rzeczywistość. Dobrze, że bezrobocie jest niskie, ale nie będzie to trwało wiecznie. Myślę, że w tym roku może już rosnąć. Nie może przecież spadać w nieskończoność.

 

Naszemu rynkowi pracy zaszkodzi spowolnienie gospodarcze w Europie, które jest przewidywane przez wielu ekspertów?

Według ekonomistów PKO BP udział eksportu w polskim PKB przekroczył już 45 proc. Dlatego koniunktura na rynkach, gdzie eksportujemy swoje wyroby jest dla nas ważna. Dobrym przykładem są meble. Polska jest tutaj potentatem na europejskim rynku. Jeśli przez spowolnienie gospodarcze społeczeństwa, w krajach naszych sąsiadów, będą się czuły niepewnie, to automatycznie zmniejszą swoje wydatki konsumpcyjne, w tym też wydatki na meble, a to uderzy w polskich pracowników. Ten mechanizm dotyczy wszystkich branż eksportowych. Sytuację w czasie ewentualnego kryzysu może złagodzić program "500 plus", który napędza konsumpcję, a to właśnie ona jest kołem zamachowym gospodarki.

Czytaj w LEX: Procedura przyznawania 500+ od 1 lipca 2019 r. >

Niestety ewentualne spowolnienie może uderzyć w pracowników najniższego szczebla. To jest specyfika naszego rynku pracy. Jeśli mamy niskie bezrobocie to najbardziej poprawia się sytuacja osób, które są stabilne finansowe. Mam na myśli wysoko wykwalifikowanych pracowników, którzy mają wynagrodzenie powyżej średniej. Gorzej z osobami, które są na dole drabinki. One również jako pierwsze tracą na kryzysie. Z punktu widzenia pracodawców są postrzegane jako wymienne „kółka zębate”.

Czytaj w LEX: Ewidencjonowanie czasu pracy zleceniobiorców >

Jak zmiany demograficzne wpłyną na rynek pracy?

Od 2016 r. starzejemy się dość dynamicznie. Widać to po danych. Jak popatrzymy na badanie BAEL, to liczba pracowników 55 plus wynosi 2,8 mln (wśród ponad 16 mln). To jest o 1,1 mln więcej niż 10 lat temu. To drastyczny przyrost. Zmiany demograficzne już się dzieją i to nie jest jakaś odległa przyszłość. Ubyło nam młodych pracowników. Zmieniła się średnia wieku pracownika. Pamiętajmy, że szczytowy rocznik wyżu demograficznego z lat 80. ma już 35 lat, a kolejne są coraz mniejsze.

Te osoby wciąż starzeją się. Każdy kolejny rocznik uszczupla liczbę młodych na rynku pracy. Populacja Polski się kurczy - w najbliższych 30  latach będzie to średnio ponad 170 tys. ludzi rocznie - a to przecież ludność np. Olsztyna. Jeśli chodzi o osoby w wieku produkcyjnym, to wiek emerytalny osiąga co roku 530 tys. osób i ta liczba jeszcze nieco wzrośnie, a na rynek pracy wchodzi co roku ok. 400 tys. osób, czyli ubytek jest na poziomie 130 tys. osób.

 


To wymusza zmianę podejścia do pracowników 50 plus?

Jest już lepiej w tym aspekcie. We wszystkich grupach wiekowych - 50-54, 55-59 i 60-64 i 65 plus dla obu płci zatrudnienie w ostatnich latach rosło. Czyli to się już dzieje: pracodawcy muszą przeprosić się ze starszymi pracownikami, bo o młodych jest trudno i to się nie zmieni. Zdaję sobie sprawę, że pod pewnymi względami zatrudnianie młodych opłaca się pracodawcom: mają mniejsze wymagania płacowe, nie potrafią się jeszcze poruszać po rynku pracy i mogą zaproponować im umowę inną niż umowę o pracę. Należy się jednak przyzwyczajać do tego, że polityka zróżnicowanych zespołów pod względem wiekowym będzie stawała się oczywistością. Innego wyboru nie ma.

Czytaj w LEX: Centrum Kariery 50+ - sprawdzona innowacja w zarządzaniu kompetencjami pracowników w starszych grupach wiekowych >

Tu warto wspomnieć o wieku ochronnym. Pracownika w wieku 61 lat i pracownicę w wieku 56 lat pracodawca może zwolnić tylko w trybie dyscyplinarnym. Instrument ten powstał, by pozwolić starszym pracownikom, którym jeszcze kilka lat temu było niezmiernie trudno znaleźć nową pracę, "dotrwać" do emerytury.

Czytaj w LEX: Zwolnienie dyscyplinarne - poradnik krok po kroku >

Jednak rozwiązanie okazało się być mieczem obosiecznym, bo po wprowadzeniu wieku ochronnego pracodawcy zaczęli mniej chętnie patrzeć na pracowników i kandydatów do pracy zbliżających się wiekiem do wspomnianej granicy. Uważam, że warto byłoby zbadać z perspektywy pracowników na ile to rozwiązanie poprawia ich sytuację, a na ile tworzy dodatkowe ryzyko zwolnienia".

Czytaj też: Komuda: Ostrożnie z elastycznością w prawie pracy >>>>