Zmiana władzy zawsze oznaczała zmiany kadrowe i to nie tylko na wysokich urzędniczych stanowiskach. W ostatnich latach pracę straciła masa pracowników różnych instytucji, także tych niższego szczebla. I nie były to tylko proste reorganizacje wewnątrz instytucji czy urzędów, ale tworzenie nowych instytucji z połączenia istniejących wcześniej czy uchwalanie ustaw, by na ich podstawie – z mocy prawa – pracę tracili ci, którzy od nowej władzy nie otrzymali propozycji. Nic więc dziwnego, że dziś wielu zastanawia się, jak głębokie mogą być porządki w instytucjach i urzędach, a także w spółkach Skarbu Państwa.

- To, jak powinien przebiegać proces zwolnień, zależy od rodzaju pracodawcy i od statusu pracowników. Nie ma jednej ścieżki i podstawy prawnej rozwiązywania stosunków pracy. W grę będą więc wchodziły przepisy szczególne – w przypadku administracji publicznej – ustawa o Służbie Cywilnej, a samorządowej – ustawa o pracownikach samorządowych, a także Kodeks pracy - mówi serwisowi Prawo.pl Magdalena Januszewska, radca prawny, specjalizująca  się w prawie pracy i zabezpieczenia społecznego.

Czytaj również: Gdy ustawodawca wchodzi w buty pracodawcy – rzesza pokrzywdzonych rośnie, koszty reform też>>

Nie powinno być powrotu do poprzednich standardów?

Prof. Hubert Izdebski, prawnik, ekspert w dziedzinie samorządu terytorialnego i administracji publicznej, potwierdza, że najprościej będzie przyszłemu rządowi odwołać wszystkich tych, którzy za czasów PiS zostali powołani lub pełnili obowiązki na stanowiskach kierowniczych. I przypomina reguły, które stosował PiS po dojściu w 2015 r. do władzy.By zwolnić z pracy ludzi, którzy nie podobali się nowej władzy, ustawowo zmieniano struktury instytucji i wtedy wszyscy dotychczasowi pracownicy, którym nic nie zaproponowano, po trzech miesiącach przestawali pracować. Takie reguły przyjmowano. Nie sądzę, aby to było dalej stosowane. O to trzeba byłoby zapytać tych, którzy będą decydować. Uważam, że nie może być tak, że komuś kontraktowemu w Służbie Cywilnej zapewniamy pewną stabilizację (nie mówię o mianowanych, bo to osobna kwestia), po czym przychodzi ustawa i dziękujemy. Kto się będzie podobał, to będzie dłużej pracował, a kto nie, to po trzech miesiącach się żegnamy. Bo to jest jednak naruszenie czasem praw dobrze nabytych, a na pewno zaufania do władzy publicznej. Tak więc nie sądzę, a już na pewno mam nadzieję, że tego rodzaju rozwiązania nie będą stosowane. Natomiast w Kodeksie pracy są przepisy, gdy w razie reorganizacji – gdy likwidujemy jeden wydział czy jeden referat, to z takim pracownikiem można już rozwiązać stosunek pracy – mówi prof. Hubert Izdebski. I dodaje: - W Służbie Cywilnej zawsze jest jeszcze problem mianowanych, ale tych jest przecież niewielu.

Także dr Liwiusz Laska, adwokat, b. przewodniczący Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Pracy, ekspert OPZZ, uważa, że wszędzie tam, gdzie jest powołanie, można taką osobę odwołać bez podawania przyczyn. – Poza tym trzeba założyć racjonalność ustawodawcy. Obecnie na kierowniczych stanowiskach podejmuje się decyzje nie tylko merytoryczne, ale także polityczne. Doszło do demontażu Służby Cywilnej – instrumentu wykonywania zadań państwa, który istniał przez lata – mówi dr Laska.

Czytaj w LEX: Zasady naboru na wyższe stanowiska w służbie cywilnej >

 


Co dalej ze Służbą Cywilną…

Trudniej przyjdzie ze zmianami ustawowymi. Jak podkreśla prof. Hubert Izdebski, ustawa o Służbie Cywilnej została wydana w 2008 r., zastępując niekonstytucyjne przepisy z czasów „pierwszego PiS”. – Tak więc do 2015 r. przepisy nie były złe, co nie znaczy, że było idealnie, bo jakoś nie wychodzi nam Służba Cywilna. Dopiero potem PiS tę ustawę rozmontował, ale konstrukcja tej służby w oryginalnym brzmieniu ustawy jest – podkreśla. I dodaje: - Po pierwsze, Służba Cywilna ma być, bo to wynika z konstytucji. Ma też posiadać wszystkie cztery cechy, które są tam zapisane, czyli ma być zawodowa, rzetelna, bezstronna i politycznie neutralna w celu wykonywania zadań państwa. To, co zmienił w ustawie z 2008 r., PiS doprowadziło do tego, że tylko niższe partie Służby Cywilnej mogą jako tako odpowiadać tym wymaganiom. Natomiast góra, choć nadal jest Służbą Cywilną, już nie. No bo ile ma być tych kierowniczych stanowisk w administracji, skoro zastępca naczelnika urzędu skarbowego, to też jest stanowisko kierownicze w Służbie Cywilnej. Trzeba byłoby więc te kategorie trochę przewietrzyć i zmniejszyć, ale ustawa z 2008 r., co do zasady, naprawdę nie była zła.

Zobacz procedurę: Nabór do korpusu służby cywilnej >

Według dr Liwiusza Laski, trzeba byłoby zmienić zasady powoływania a stabilność zatrudnienia powinna dotyczyć przypadków zatrudniania w drodze konkursu, wybierając kandydatów w sposób przejrzysty i obiektywny, patrząc na posiadane kompetencje. Wskazuje przy tym na skutek braku stabilizacji. – Kiedyś w ministerstwach stanowisko dyrektora generalnego było takim ostatnim stanowiskiem niezależności wobec ministra. Teraz jednym podpisem można odwołać dyrektora generalnego i powołać następnego. A skoro można kogoś tak łatwo powołać, to łatwo też jest go odwołać. Nie mówię tu oczywiście o pracy na podstawie umowy o pracę, bo tu obowiązują zasady Kodeksu pracy – podkreśla dr Liwiusz Laska. I dodaje: - Jednak poczucie społeczne jest takie, że także w spółkach osoby powinny stracić pełnione funkcje.

Czytaj też w LEX: Standardy zarządzania zasobami ludzkimi w służbie cywilnej > 

Sprawdź również książkę: Meritum Prawo pracy 2023 ebook >>


… i pracownikami samorządowymi?

Zdaniem prof. Huberta Izdebskiego, osobnym problemem jest to, że te same zasady powinny obowiązywać przy zatrudnianiu pracowników samorządowych, a tam nie ma przecież zapewnionej neutralności politycznej. Oczywiście nie można stworzyć jednego korpusu pracowników samorządowych, ale można stworzyć jednolity status we wszystkich jednostkach. Zwłaszcza, że są różne mechanizmy przechodzenia pracowników Służby Cywilnej, pracowników samorządowych i pracowników urzędów administracji państwowej.

- Ustawa o pracownikach samorządowych z 2008 r. została co prawda przygotowana i wydana równolegle z ustawą o Służbie Cywilnej, ale w pełni analogicznych rozwiązań nie wprowadza, a powinna. Można powiedzieć, że powinien funkcjonować abstrakcyjny korpus pracowników samorządowych. Każda jednostka samorządu terytorialnego jest przecież osobnym pracodawcą. Reguły powinny jednak być te same, co więcej - analogiczne do porządnej służby cywilnej. I do tego powinno się maksymalnie dostosować trzecią część zawodowej niemundurowej służby publicznej, czyli pracowników urzędów państwowych. Mamy to nieszczęście, że w 1996 r., w pierwszej ustawie o Służbie Cywilnej zapisano, że Służba Cywilna działa w urzędach administracji rządowej, co żywcem przepisano w Konstytucji. Potem TK stwierdził, że nie ma Służby Cywilnej poza administracją rządową. W związku z tym można powiedzieć, że rozbicie służby publicznej co najmniej na trzy działy pozostanie i tego nie zmienimy. Natomiast  działy te mogą być wedle tych samych reguł zorganizowane i funkcjonujące. To jest dość zrozumiałe i potrzebne, ustawodawca ma zatem wiele do zrobienia – kwituje prof. Hubert Izdebski. 

Czytaj też w LEX: Dezubekizacja w służbie cywilnej i urzędach państwowych. Zasady ustania stosunku pracy w związku z pracą lub służbą w organach bezpieczeństwa państwa w okresie od 22 lipca 1944 r. do 31 lipca 1990 r. >